Artykuły

Interpelację Aldony Wiktorskiej-Święckiej, która zażądała 150 mln zł dla Europejskiej Stolicy Kultury, można byłoby traktować w kategoriach absurdu, gdyby nie to, że gest ten prowokuje całkiem poważne pytania o budżet wrocławskiej ESK.

Interpelacja posłanki sejmiku dolnośląskiego brzmi egzotycznie - apel o 150-milionowe wsparcie z wojewódzkiego budżetu w momencie, kiedy zmaga się on z sięgającym pół miliarda deficytem, trudno traktować poważnie. Także w kontekście tego, co oznaczają planowane przez marszałka cięcia dla podległych mu instytucji. Z poziomu 9 milionów niedoboru, który stawiał pod znakiem zapytania przyszłość dolnośląskich teatrów, muzeów i bibliotek, udało się z trudem zejść do 1,8 mln - także trudnych do przełknięcia. Oszczędności dotkną też innych dziedzin życia - inwestycji drogowych, opieki medycznej. W takiej sytuacji marszałek mógłby wyciągnąć z wojewódzkiej kasy 150 milionów tylko pod jednym warunkiem - że w drodze do pracy spotkałby złotą rybkę.

W dodatku pieniądze miałyby zostać przeznaczone nie na obchody ESK w świątecznym roku 2016, ale na zapewnienie ciągłości zawartych w programie projektów w latach kolejnych. Jakich konkretnie? Nie wiadomo - program stolicy kultury poznamy dopiero za kilka miesięcy.

Ile kasy na ESK

Czy z katastrofalnym stanem wojewódzkich finansów, z którym mamy dziś do czynienia, zderzymy się znów za rok - nie wiadomo. Jeśli jednak nie zmienią się regulacje prawne, trzeba liczyć się z powtórką. Co oznaczałoby, że w przyszłorocznym budżecie pozycji pod nazwą "Europejska Stolica Kultury" także nie będzie.

A to rodzi poważniejsze pytania, dotyczące budżetu ESK, który wciąż jest nieustalony. Organizatorzy podtrzymują wersję o 800 milionach złotych (w tej kwocie mieści się budowa Narodowego Forum Muzyki, rewitalizacja Nadodrza czy osiedle Wuwa2, czyli Nowe Żerniki), jakie zostaną przeznaczone na organizację tego święta, gdy tymczasem kolejne źródła kurczą się lub całkowicie wysychają. Z obiecanych przez byłego ministra kultury 200 mln zł w ramach Wieloletniego Programu Rządowego zostało ostatecznie 119 mln. Marszałek dziś nawet gdyby chciał cokolwiek do tej kwoty dorzucić, nie jest w stanie. I może dofinansowania odmówić - z miastem nie wiążą go żadne umowy.

Wiele niewiadomych

Nagroda Meliny Mercouri, w wysokości 1,5 mln euro, w większości została skonsumowana, jeszcze zanim wpłynęła do miasta - przez zakup zdjęć Marilyn Monroe. Pozostają środki gminy Wrocław wciąż w nieustalonej wysokości. W tegorocznym budżecie jest zapisana rezerwa budżetowa (17 mln) na realizację celów związanych z ESK, dodatkowe środki są też przewidziane w budżetach miejskich instytucji. Ile jednak i w jakiej wysokości - tego dokument nie precyzuje. Impart, pytany o budżet obchodów, udziela ogólnikowej odpowiedzi: "Trwają prace nad ostatecznym kształtem budżetu, do którego współtworzenia zapraszamy także innych partnerów. Jednym z nich może być Urząd Marszałkowski". I dodaje, że rozmowy na temat tej współpracy wciąż są w toku.

Czy uda się coś zaplanować?

W tej sytuacji przestaję się dziwić organizatorom ESK, że kurczowo trzymają się czerwcowego terminu ujawnienia programu obchodów. Obawiam się nawet, że może on ulec przesunięciu. Charakterystyczna dla wrocławskich urzędników miejskich niechęć do poddawania swoich pomysłów pod społeczną konsultację może być tylko jednym z powodów takiej decyzji. Drugi jest czysto praktyczny, logiczny i zrozumiały - nikt o zdrowych zmysłach nie będzie w stanie bowiem niczego zaplanować, opierając się na deklaracjach i ustnych obietnicach. Można było się o tym przekonać w ubiegłym roku, kiedy dotacja rządowa w ramach Wieloletniego Programu Rządowego spadła o niemal połowę. Można i teraz, kiedy perspektywa dofinansowania z budżetu województwa, niepoparta żadnymi umowami, okazuje się iluzją. To wszystko pokazuje, jak często ESK pada ofiarą niepewnych sojuszów. A pytanie o budżet stolicy okazuje się istotniejsze i powinno wyprzedzać pytania o program obchodów.