Artykuły

Kraków. "Czarny anioł" - książka o Ewie Demarczyk

Ewa Demarczyk, jedna z najbardziej cenionych polskich piosenkarek, kilkanaście lat temu wycofała się z życia publicznego. O jej życiu opowiada książka "Czarny anioł" pióra Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze, która właśnie trafia do księgarń.

Ewa Demarczyk, uwielbiana gwiazda polskiej piosenki, kilkanaście lat temu zniknęła ze scen. Wiadomo, że mieszka w domu w Wieliczce. Bardzo rzadko odbiera telefony, niemal wcale nie pokazuje się na mieście. Dlaczego zniknęła? Książka "Czarny anioł odpowiada na to pytanie pośrednio - autorkom nie udało się skontaktować z artystką.

Być może odpowiedzi na pytanie o przyczyny milczenia Demarczyk należy szukać w jej charakterze. Z książki "Czarny anioł" wyłania się obraz skrajnej perfekcjonistki, która nie umiała godzić się z niedoskonałościami, także swoimi. Była znana z konsekwencji w egzekwowaniu swoich wymagań podczas koncertów. Jeżeli chciała mieć na scenie dwa fortepiany, to rezygnowała z koncertu, jeśli ich nie było. W Kijowie zaproponowano fortepian w kolorze bordo, koncert miał spore opóźnienie, ale nie rozpoczął się, aż sprowadzono czarny instrument.

Kiedy nie spodobała się jej okładka płyty z piosenkami Zygmunta Koniecznego, 10 tys. okładek poszło na przemiał. "W sztuce nie uznawała żadnych ustępstw. (...) Wystarczyło omsknięcie i była afera. Ewa Demarczyk mówiła: +Stop+. I trzeba było grać od początku. Próba potrafiła trwać bardzo długo" - wspominał Andrzej Marzec z zespołu artystki. Słynęła z wybuchowego charakteru, a największe awantury miały miejsce przed koncertami. "Ewa na niedogodności reagowała zawsze tak samo - czyli awanturą" - mówi Ryszard Orzechowski z Pagartu. "Gwałtowna, apodyktyczna. Naprawdę potrafiła wpaść w furię" - wspomina Janusz Frączek z zespołu Demarczyk. "Potrafiła robić awantury. Z wyzwiskami, przekleństwami, ze wszystkim, co w prawdziwej awanturze powinno być zachowane" - tak zachowała się Demarczyk we wspomnieniach saksofonisty Przemysława Dyakowskiego.

Demarczyk była studentką architektury, kiedy związała się z kabaretem Cyrulik założonym przez studentów krakowskiej Akademii Medycznej. Pierwszy raz zaśpiewała publicznie w lutym 1961 roku na krakowskim Balu Rymarza. Kilka miesięcy później postanowiła zdawać do PWST i dostała się za pierwszym razem, choć komisja nisko oceniła jej warunki zewnętrzne, dykcję i ruch na scenie. W następnym roku Demarczyk zerwała z Cyrulikiem i rozpoczęła współpracę z Piwnicą pod Baranami. Tak rozpoczął się najlepszy okres jej kariery, kiedy w repertuarze miała "Czarne anioły", "Taki pejzaż", "Karuzelę z madonnami". W 1963 roku jako nieznana jeszcze szerszej publiczności debiutantka wygrała festiwal w Opolu.

"Stanęła przed mikrofonem zupełnie niepozorna. Z ostrym makijażem, w czarnej, niezbyt efektownej sukience. I zaśpiewała. Ale jak zaśpiewała! Publiczność po prostu oniemiała. (...) W ciągu jednego wieczora narodziła się gwiazda" - wspomina Marek Karewicz. Kilka miesięcy później na festiwalu w Sopocie zobaczył Demarczyk dyrektor paryskiej Olympii Bruno Coquatrix i zaprosił ja na występy do Francji. "To będzie moja druga Edith Piaf" - miał powiedzieć. Tak się jednak nie stało. "Byłam w Paryżu, gdy Ewa miała pierwsze występy. Mam wrażenie, ze zmarnowała ten Paryż przez swoje upory. A była naprawdę wspaniała. Miała szansę na wielką międzynarodowa karierę" - wspomina Krystyna Zachwatowicz, która wraz z przyjaciółmi podsuwała Demarczyk francuskie piosenki do śpiewania. "Ale ona niczego nie chciała przyjąć. Myśmy ją błagali. Nie i już. Wiele lat później śpiewała w różnych językach. Ale to było już za późno" - dodała Zachwatowicz.

Demarczyk odrzuciła dwuletni kontrakt, jaki zaproponował jej Coquatrix, miała już jednak status gwiazdy w kraju. Na jej koncerty przychodziły tłumy, płyty rozchodziły sie w rekordowych nakładach, wygrywała kolejne konkursy i festiwale. nagradzano ja też za granicą. W 1973 roku Demarczyk zerwała z Piwnicą pod Baranami, postawiła na budowanie samodzielnej kariery, profesjonalnego zespołu.

Życie osobiste nie układało się idealnie. Pierwsze małżeństwo zawarte na początku lat 70. ze skrzypkiem z "Mazowsza", trwało zaledwie kilka miesięcy. Po raz drugi Demarczyk wyszła za mąż w 1979 roku. Mąż okazał się złodziejem, który okradał znajomych artystki, a także ją samą. Demarczyk nie mogła w to uwierzyć, odwiedzała męża w więzieniu na Montelupich, do chwili, gdy zobaczyła swoją broszkę u właścicielki kawiarni na krakowskim rynku. Kobieta potwierdziła, że kupiła ją od męża Demarczyk. Po zaocznym rozwodzie artystka trafiła na pewien czas do szpitala.

W 1986 roku Rada Miasta Krakowa powołała Państwowy Teatr Muzyki i Poezji pod nazwą Teatr Ewy Demarczyk z siedzibą przy ul. Floriańskiej 55. Sześć lat później kamienica została zwrócona Kościołowi, a teatr chwilowo zakwaterowano w Muzeum Lenina, na czas remontu docelowej siedziby w byłym kinie Wisła. Po kolejnych pięciu latach, gdy remont dobiegał końca, zgłosili się spadkobiercy przedwojennych właścicieli budynku. Demarczyk nie zgodziła się płacić im czynszu, w 1997 roku teatr dostał nakaz eksmisji. Wynajęta przez właścicieli firma ochroniarska wyrzuciła teatr z budynku. Zespół na pewien czas znalazł schronienie w Bochni, ale dawał coraz mniej koncertów. Władze Krakowa, nie chcąc finansować instytucji, która tak mało działa, proponowały Demarczyk współpracę z Teatrem Ludowym, co artystka kategorycznie odrzuciła.

Ostatni koncert Demarczyk z zespołem odbył się 8 listopada 1999 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Sala żegnała ją owacją na stojąco. W lutym następnego roku artystka rozwiązała zespół. Od tamtego czasu spotykała się z przyjaciółmi coraz rzadziej, stopniowo wycofywała się z życia.

Izabella Cywińska i Leszek Długosz, którzy słuchali ostatnich koncernów Demarczyk uważają, że artystka straciła głos. "Siedziałem zdruzgotany. Na scenie toczyła się dramatyczna bitwa o przetrwanie. Co się stało? Na tle perfekcyjnego, doskonale wyćwiczonego zespołu solistka toczyła walkę. Niestety przegraną!" - wspomina Długosz. Ci, którzy rozmawiali z artystką w ostatnich latach twierdzą, że jest rozgoryczona postępowaniem władz Krakowa i rozczarowana ludźmi.

Dwa lata temu media obiegła informacja, że ma wyjść nowa płyta Ewy Demarczyk. Ówczesny minister kultury Bogdan Zdrojewski spotkał się z artystką, aby wręczyć jej resortową nagrodę. Okazało się, że w jej archiwum jest ponad 60 utworów dotąd niewydanych, większość zarejestrowana w wersji koncertowej. Autorki biografii otrzymały od ministerstwa zapewnienie, że podtrzymuje ono chęć wydania płyty Demarczyk, jednak udzielenie dotacji możliwe jest dopiero po skierowaniu do ministerstwa wniosku. A takiego wniosku nikt nie złożył.

Książka "Czarny anioł" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji