Artykuły

"Jeno ta plama na czole"

Z bierwion zbudowana jest prosta, pociągnięta od widowni aż po horyzont droga. Z bierwion i surowych desek zbity został pomost między lewą i prawą kulisą, przechodzący łagodnym łukiem nad drogą. Aktorzy ze świata chłopskiego ubrani są w kostium teatralny ze zgrzebnego płótna, surowej wełny i sukna. Jednostajna barwa brązowego horyzontu, pni drzewa oczyszczonych z kory i chłopskich sukman czy chust, smętne motywy muzyczne z regionu rzeszowskiego, śpiewki kolędnicze chłopców wiejskich, jednostajny, zwolniony rytm wiersza o niedoli chłopskiej, leniwy, ociężały gest, smutne, obwisłe wąsy i rozczochrane czupryny, juchtowe buty, wiecha i podwójny krzyż nad pomostem. Tego nie widzieliśmy jeszcze w teatrze. W tak czystej, konsekwentnej i "chamskiej" formie. Droga z bierwion to plan chłopski, krzyżujący się z nią pomost jest planem pańskim, pojawią się tam kukiełki postaci pańskich, bajecznie kolorowe, symboliczne, o mechanicznych ruchach i donośnych, kukiełkowo modulowanych głosach. Teatr surowy, zimny, nieruchawy, lakoniczny, gdzie poemat jest "słowem", dramat - "rzeczą", upiór z "Wesela", krwawy i sprzedajny Szela - bohaterem eposu chłopskiego, gdzie ten, co w Turoniu miał być "za wszystkie wieki waszych zbrodni karą", ten, co w "Weselu" chce "żyć, hulać, pić - jeno ta plama na czole...", staje się męczennikiem za sprawę narodową.

Dejmek jest nie tylko inscenizatorem "Słowa o Jakubie Szeli". Ani tylko autorem "opracowania dramaturgicznego". Jak zwykle w swoich widowiskach poetyckich, z których wymienia się najczęściej "Żywot Józefa" i "Historyę", do których należałoby dodać oczywiście "Rzecz o barykadzie" i może jeszcze któreś z widowisk narodowych, jest twórcą i scenariusza teatralnego, i realizacji teatralnej. Do czterdziestu kilku skąpych stroniczek druku tekstu poetyckiego "Słowa" Jasieńskiego dodał fragmenty sztuki "Rzecz gromadzka", będącej dramatyzacją i rozwinięciem poematu o Szeli, fragmenty anonimowych dialogów i "Lamentów", fragmenty "Sielanek" Szymonowicza, chór chłopów z "Nie-boskiej", scenę z Widmem pańskim z II cz. "Dziadów", fragment z "Turonia" Żeromskiego. To coś więcej niż zabieg adaptacyjny. Widowisko w Teatrze Narodowym odchodzi w swym zamyśle zdecydowanie od tego, co na temat "sprawy chłopskiej" mieli do powiedzenia tamci, z Jasieńskim włącznie - choć jest oczywiście Jasieńskiemu najbliższe. "Szela" ma być sumą "chłopskich" ułamków literackich, wykrojonych z polskiego dramatu narodowego. Sumą literatury na "temat" - i zaprzeczeniem szlachecko-inteligenckich obrachunków z historią. Tamte rodziły "Kordianów", "Noce listopadowe", "Wesela", "Róże", "Turoniów". "Słowo" Dejmka dobudowuje do tej literatury jeszcze jedno piętro, krzyżuje drogę "pańską" - tu sprowadzoną do rozmiarów karykatury - z drogą "chłopską", na której pawie pióra, ułańskie szarże, kompleksy powstańcze, panoramy racławickie, mity i anty-mity narodowe są jakimś rażącym nieporozumieniem.

A więc dalszy ciąg polemiki z historią i z literaturą, w której Dejmek ma więcej niż Jasieński do powiedzenia. Prowadzi ją radykalniej i w szerszej płaszczyźnie niż Jasieński. "Szela" Dejmka przychodzi po łódzkim Andrzejewskim i Zagórskim, po Reju, Wyspiańskim, Felińskim - i przed warszawskim Mickiewiczem. To jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. Czym innym jest bowiem "Słowo o Jakubie Szeli", jako pojedyncze przedstawienie - wówczas może się istotnie zdawać, że Dejmek przekreślił swoje dotychczasowe ambicje, co innego znaczy w kontekście dotychczasowych i przyszłych realizacji scenicznych. Wtedy jest ruszeniem najbardziej zaklętego tabu narodowego: "Słowo" - rzecz o krzywdzie chłopskiej, tym razem bez filantropijnych gestów, bez łzawych "Janków Muzykantów", bez jadu złośliwej satysfakcji - trafia do kanonu teatru narodowego, wbrew jego tradycji, na przekór jego kompleksom - i z pełną, niezaprzeczalną racją. Kuracja jest tym ostrzejsza, im cięższe kompleksy.

Prawie wszystko wyszło Dejmkowi w tym przedstawieniu tak, jak mogło wyjść. Mimo że kuracja przeprowadzona jest na zimno, mimo że efekt inscenizacyjny i efekt scenograficzny (Andrzej Stopka) nie zawsze jest skutecznym efektem teatralnym, mimo że w chłopskich sukmanach, w surowych bierwionach na scenie, w jednostajnym, zwolnionym rytmie wiersza niknie trochę polemiczność "sprawy". Po prostu teatr "Szeli" w zbyt małym stopniu jest kontrą stateczną teatru "Nieboskiej". Chce być "chłopski" - i bardzo się na tę chłopskość sili. Z sadyzmem, z przekorą, ale i z poczuciem, że uboga rapsodyczność wyjałowi "Szela". Na tę rapsodyczność nie było jednak rady, poemat Jasieńskiego dopomina się o swoje prawa. Dla Dejmka - inscenizatora pozostał niewielki margines, wyznaczony mu przez Dejmka - adaptatora. Tyle akurat, by zwalić cały ciężar na aktora (tak świetnie mówiącego zespołu dawno nie słyszeliśmy w Warszawie), na kostium, konstrukcję sceniczną i muzykę. Reszta podana jest w skąpych, okrojonych dawkach, efekt - znakomity - ostrzenia kos na drugim planie nie podpowiedział żadnych dalszych propozycji teatralnych. Pozostał aktor, ze znakomitym Machowskim-Szelą i Siemionem-Walusiem na czele, pozostał Stopka, którego prymitywne konstrukcje sceniczne i kostiumy balansowały niespodziewanie na granicy wysublimowanej stylizacji - i pozostała "sprawa" Szeli, wielki, nabrzmiały wiekowymi kompleksami problem chłopa w historii narodowej, wprowadzony wreszcie od frontu w mury teatru noszącego w nazwie słowo Narodowy. Wydarzenie przecież historyczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji