Od zagłady do miłości
BOGATY w wydarzenia artystyczne był w Szczecinie miniony weekend. Od piątkowego wieczoru do niedzielnego ranka stał on bowiem pod znakiem teatru. A że w bardzo różnych formach jawiła się (i w formie też była różnej) szczecińska Melpomena, toteż nie zabrakło wrażeń. Zwłaszcza że każde z tych teatralnych spotkań z widownią miało charakter nie tylko premiery, ale i prapremiery.
Z ogromnym zainteresowaniem czekano na poprzedzone sporą reklamą przedstawienie "Zagłady", którą pełny tytuł określał jako "Komedię idylliczną na motywach powieści Piotra Szewca". Autor tej głośnej przed laty, tłumaczonej na kilka języków książki, był na premierze obecny. Goście z Niemiec, dzięki którym do premiery, w gruncie rzeczy, dojść mogło - także zjawili się we Współczesnym. Ale spóźnili się nieco (granica!), w związku z czym spektakl zaczął się z kilkunastominutowym opóźnieniem. A trzeba tu przypomnieć, że "Zagłada" zrealizowana na deskach Teatru Współczesnego jest polsko-niemiecką koprodukcją. Między Hebbel Theater z Berlina a sceną z Wałów Chrobrego. Finansowe wsparcie zawdzięcza zaś Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
Niestety, ani oczekiwania natury artystycznej, ani organizacyjna ranga przedsięwzięcia (pierwszej wszak takiej próby teatru ponad granicami) nie znalazły dla siebie właściwego urzeczywistnienia. Niemieccy realizatorzy nie stworzyli ze szczeciński aktorami spektaklu, który dać by mógł argumenty za sensem podobnych inicjatyw. Reżyserem oraz autorem scenicznej adaptacji prozy Piotra Szewca był Klaus R. Mai. Twórcy scenografii S. Besson i K. Fretwurst wycofali z afisza swe nazwiska, co z kolei wskazuje na to, iż współpraca polsko-niemiecka nie była wcale gorsza niż... niemiecko-niemiecka.
Piątkowe rozczarowanie we Współczesnym znalazło natomiast dla siebie jaśniejsze uzupełnienie teatralnych emocji w kolejnych dwóch dniach. W sobotę na zamku (sala Anny Jagiellonki) wielce tłumnie i gwarnie świętowano benefis 20-lecia Wiesława Łągiewki - aktora szczecińskiej Opery i Operetki, postaci w mieście znanej i lubianej. Beneficjant uhonorowany został ponaddwugodzinnym koncertem, przygotowanym przez "Piwnicę przy Krypcie" i przez jej szefa, tudzież dyrektora Teatru Polskiego, prowadzonym. Było kabaretowo i serdecznie, zgodnie zresztą z regułami tego rodzaju spotkań. W niedzielę, w Teatrze Lalek "Pleciuga" zaprezentowano zaś prapremierę w pełni tego słowa szczecińską: autorem sztuki "Dwa serca", którą osobiście wyreżyserował, był aktor "Pleciugi" Dariusz Kamiński. Twórcami piosenek do niej: Janusz Stalmierski (muzyka) i Henryk Banasiewicz (słowa), scenografię przygotowali T. i J. Brejdakowie, a choreografię kolejny szczecinianin Zygmunt Zdanowicz. Przeznaczona dla widza w każdym wieku opowieść o muzycznych instrumentach i zwyciężającej wszystko miłości była udaną puentą teatralnej "trzydniówki" po szczecińsku.