Mimo wszystko nieźle
Na początku marca br. wystawiano w Berlinie spektakl "Zagłada", reżyserowany przez Klausa Rudigera Maia, grany przez aktorów szczecińskiego Teatru Współczesnego. "Zagłada", pokazana wcześniej w Szczecinie, nie wywołała zachwytów. Na obu spektaklach: szczecińskim i berlińskim był nasz Czytelnik, od 16 lat mieszkający w Berlinie. Podzielił się wrażeniami, które zamieszczamy niżej.
Zanim doszło do berlińskiej premiery "Zagłady" chciałem to zobaczyć na scenie Teatru Współczesnego, poczuć atmosferę polskiej publiczności. Szczeciński teatr tylko w połowie był wypełniony - głównie młodzieżą. Po spektaklu, stojąc w bardzo długiej kolejce do szatni, podsłuchałem: - Czy to będzie coś dla Niemców? - zastanawiał się ktoś głośno.
Po powrocie do Berlina postanowiłem koniecznie przeczytać książkę Piotra Szewca. Jest tu dostępna w księgarniach, wspaniale wydana w Ruttan & Loening i przetłumaczona przez panią Eather Kinsky.
Już po lekturze wybrałem się do Hebbel Theater, w niedzielę 5 marca. "Zagłada" - tym razem na berlińskiej scenie. Niestety, na widowni niespełna cztery rzędy widzów. Publiczność to ludzie bezpośrednio lub pośrednio związani z Polską i tutejsi koneserzy. Obejrzałem "normalny" spektakl, nie premierowy. Na premierze było podobno dużo więcej widzów. Spektakl był dość przyzwoicie zareklamowany m.in. w telewizji, na kanale Berlińskim B-1 i w berlińskich dziennikach. Bilety dostępne były w przedsprzedaży abonamentowej (tzw.Theater Gemeinde).
Po "moim" spektaklu przyjęcie było rzeczowe, ale chłodne. Przesadnych oklasków nie było. Bariera językowa? Niemcy to praktyczny naród. Tekst ukazywał się na monitorze powyżej sceny, jak w kolejce podziemnej. Tak, by nikt nie przegapił przystanku Bahnhof ZOO albo Alexanderplatz.
Na szczęście - to przedstawienie żyje przede wszystkim w obrazach, w dźwięku i świetle. Tekst w tej sytuacji jest dodatkowym "dźwiękiem" uzupełniającym gesty i mimikę aktorów.
W programie berlińskim czytam, że kilka osób nie odpowiada za zmiany w programie. Jeżeli chodzi tu o tzw. aktualia to się zgadzam. Ta próba przekazu, że mężczyźni lubią wojnę, że w Afganistanie i gdzie indziej w tej chwili kobiety są gwałcone - nie siedzi; po prostu nie ta parafia!
Ten gęsty nie do zniesienia klimat. Widzowi robi się też duszno i gorąco! - Ileż już razy handlarz suknem Baum i karczmarz Rosenzweig dyskutowali na temat przewrotu roku 1933 w Niemczech, a właściciel ziemski Mróz i adwokat Daniłowski rewolucji bolszewików? - irytował się mój niemiecki rozmówca, który siedział obok.
Mimo wszystko dobrze, że takie spektakle są. Z Berlina do Szczecina - "żabi skok" i scena Teatru Hebbel jest właśnie po to, by ściągać interesujące spektakle z całego świata. Początek kiepski, ale został zrobiony.