Artykuły

Zagłada sukcesem

Wprawdzie tytuł sztuki, która miała polską prapremierę 10 lutego 1995 roku w Teatrze Współczesnym w Szczecinie, brzmi "Za­głada", to jednak nie o zagładzie będzie mowa, lecz o narodzinach interesującej współpracy. Pojawił się oto konkretny pomysł, by wspólnymi siłami zrobić przedstawienie. Wprawdzie od pomysłu do realizacji na ogół droga jest daleka, tu wszystko odbyło się w miarę szybko. Dy­rektorka Hebbel-Theater Nele Hertling, która zainicjowała tę współpracę, po pra­premierze powiedziała mi: - W gruncie rzeczy nie tyle chodzi o wynik artystycz­ny przedsięwzięcia, który zawsze jest wielką niewiadomą, lecz o to, że jako są­siedzi możemy współpracować także na kanwie artystycznej. I to w tym projekcie jest najistotniejsze: kontynuacja tej idei w niedalekiej przyszłości.

Berliński Hebbel-Theater nie jest te­atrem w tradycyjnym tego słowa znacze­niu, jest to teatr - jak go Nele Hertling określa - poszukujący. My nazwaliby­śmy go teatrem impresaryjno-producenckim. Nie ma własnego zespołu, lecz reali­zuje projekty niezależnych grup teatral­nych. Wielkie sukcesy zawdzięcza połą­czeniu kilku europejskich scen w jedną instytucję kulturalną. Należą do niej Kaaitheater z Brukseli, Felix Meritis z Am­sterdamu, Das Theater am Turm z Frank­furtu nad Menem, Szene Salzburg, Wiener Festwochen i właśnie Hebbel-Theater z Berlina.

To współfinansujące się zgromadzenie instytucji z różnych punktów Europy po­trafi nie tylko szybko reagować na to, co nowego dzieje się w sztuce, ale również realizować projekty z takim rozmachem, o jakim pojedyncza scena może tylko marzyć. Twórczynią tego przedsięwzię­cia jest Nele Hertling, jej zastępczynią od wyszukiwania interesujących zjawisk ar­tystycznych i od kontaktów międzynaro­dowych Maria Magdalena Schwaegermann. Pod koniec lat osiemdziesiątych przejęły teatr w robotniczej niegdyś, a dziś na poły artystycznej dzielnicy Ber­lina, Kreuzbergu, który istnieje od roku 1908, ale przeżywał okresy stagnacji. W 1989 roku przeszedł pod opiekę, także finansową, Senatu Berlina i zaczął dzia­łać w formie nadanej mu przez Nele Her­tling.

Hebbel-Theater działa w koprodukcji z teatrami czy grupami baletowymi - sze­rzej z artystami i twórcami z całej Europy - obecnie także z Teatrem Współcze­snym w Szczecinie. W wydawanym przezeń kwartalniku opisano te produk­cje, a także podano plan przedstawień. Wynika z tego, że zakres zainteresowań berlińskiego teatru jest olbrzymi. Nie są to tylko przedstawienia teatralne i baleto­we, ale również spotkania autorskie. 5 lutego znana niemiecka pisarka Christa Wolf czytała fragmenty nowego utworu pt. "Medea".

Klaus-Rudiger Mai, 32-letni reżyser niemiecki, wyreżyserował w Hebbel-Theater "Pluskwę" Włodzimierza Maja­kowskiego, a obecnie w Szczecinie przy­gotował "Zagładę". Nazwał sztukę "kome­dią idylliczną na motywach powieści Pio­tra Szewca pod tym samym tytułem". W przeddzień prapremiery, a już po ostat­niej próbie generalnej tłumaczył mi, dla­czego właśnie tę powieść adaptował do potrzeb sceny: - Kiedy otrzymałem nie­miecki przekład powieści Piotra Szewca, nie mogłem się od niego uwolnić. Wie­działem, że chcę i muszę coś z tym mate­riałem zrobić. Myślałem o napisaniu na jej podstawie sztuki, ale konstrukcja powieści bardzo to utrudniała. Najprościej byłoby zrobić film niemy. Zdecydowa­łem się jednak dokonać adaptacji, która te problemy omija. I tak powstała ta kome­dia idylliczna, w której chcę pokazać za pomocą środków teatralnych życie w Za­mościu w 1934 roku, przemianę tej idylli w kataklizm, właśnie w zagładę.

Zwrócił się z tym projektem do Nele Hertling. Myślała ona wówczas o najważ­niejszej niemieckiej sprawie w 1995 roku, w którym mija 50 lat od zakończenia woj­ny. - Chcieliśmy przez różne formy współ­pracy z sąsiadami ze Wschodu i Zachodu rozprawić się z naszą własną historią.

Projekt Klausa-Rudigera Maia spotkał się z przychylnym przyjęciem i oceną. Chodziło tylko o to, aby znaleźć w Polsce odpowiedniego partnera, z którym można byłoby go zrealizować. Reżyser dość szybko dotarł do Teatru Współczesnego w Szczecinie: - Poznaliśmy się wiosną, a wczesnym latem zdecydowaliśmy się pracować razem. Jesienią spotkaliśmy się z Zenonem o 6.30 rano na Dworcu Cen­tralnym w Warszawie. Obydwaj przyje­chaliśmy o tej samej porze, on ze Szczeci­na, ja z Berlina, by wyjaśnić kwestie fi­nansowe projektu. Późną jesienią naresz­cie zaczęła się praca z zespołem.

Teatr Współczesny powstał w 1976 ro­ku przez podział Państwowych Teatrów Dramatycznych na dwie samodzielne jednostki - Teatr Polski i Teatr Współcze­sny. Jego pierwszym dyrektorem był obecny dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie Maciej Englert. Obecnie kieruje nim z wielkim powodzeniem An­na Augustynowicz (dyrektor artystyczny, reżyser) i Zenon Butkiewicz (dyrektor naczelny). W repertuarze kładzie się ak­cent na współczesnych autorów polskich i zagranicznych. Aktorzy bez wyjątku stanowią bardzo sprawny i wybijający się zespół. Duże znaczenie miała również nadzwyczaj twórcza i fachowa atmosfera całego teatru.

Wiadomo było, że Hebbel-Theater po­krywa honoraria reżysera, asystenta, sce­nografów, choreografa i kompozytora. W sumie sześciu osób. Fundusze na reali­zację (scenografię, kostiumy itd.) udało się uzyskać od Fundacji Współpracy Pol­sko-Niemieckiej po uzasadnieniu, że wspólny projekt służy porozumieniu Po­laków i Niemców i współpracy polsko-niemieckiej. Ale najważniejszy w tej ko­produkcji był naturalnie zespół aktorów występujących w spektaklu. Praca była dość ciężka już choćby przez barierę ję­zykową. Klaus-Rudiger Mai wyznaje: - Czasami boli, że jakiś żart zostaje zatłumaczony na śmierć, czasami rozmawia­my na próbie po angielsku, niekiedy ak­tor rozumie wcześniej niż tłumacz. - Śmiejąc się mówi w pewnym momencie: - Chyba aż taki straszny Niemiec to ja nie jestem.

Nad całością czuwali Anna Augusty­nowicz i Zenon Butkiewicz. Nele Hertling i Maria Magdalena Schwaegermann dość często przyjeżdżały do Szczecina na próby "Zagłady" i pełne uznania mówiły o pracy aktorów, warsztatów teatralnych i w ogóle wszystkich pracowników Te­atru Współczesnego.

W przeddzień prapremiery spytałem reżysera, czy myśli o tym, jak odbiorą je­go sztukę szczecińscy widzowie. - Oczy­wiście trudno mi wczuć się w tych ludzi i przewidzieć ich reakcje. Różnimy się nie tylko mentalnością. Mam, rzecz ja­sna, tremę i tego absolutnie nie kryję. W Berlinie, gdzie już reżyserowałem, bę­dę spokojniejszy. Zrobiłem jednak wszystko, na co było mnie stać, i z efek­tu jestem zadowolony.

Trzeba przyznać, że reżyser podjął się rzeczy z pozoru niemożliwej. Kiedy do­wiedziałem się o tym projekcie, to nie ta­iłem sceptycyzmu. Oczywiście powieść Piotra Szewca znałem, również to, co na­pisał o niej Julian Stryjkowski: "Książka nieduża, o zgęszczonej treści, bez fabuły. Treścią są nader szczegółowe, realistycz­ne opisy, tak realistyczne, szczegółowe i precyzyjne, że przekraczają materialną rzeczywistość i stają się, może wbrew in­tencjom autora, surrealistyczne". Również sam autor powieści nie taił zdziwienia: "Zagłada" na scenie? Jeszcze teraz wy­daje mi się to nieprawdopodobne.

Prapremiera została przyjęta owacyj­nie przez publiczność; po sześciu spekta­klach zespół wyjedzie do Hebbel-The­ater. Tam 3 marca odbędzie się niemiec­ka prapremiera i cztery przedstawienia. Kwestie wypowiadane przez aktorów po polsku będą wyświetlane po niemiecku na tablicy nad sceną.

Po szczecińskiej prapremierze "Zagła­dy", na którą przyjechał Piotr Szewc, doszło do pierwszego spotkania autora po­wieści z autorem adaptacji i reżyserem. Tłumaczyłem ich rozmowę. Reżyser mó­wił o swojej fascynacji powieścią i moty­wach decyzji jej adaptacji. Pytał o to, jak autor znalazł swój utwór na scenie. - Jest ten sam klimat co w mojej książce - od­powiedział Piotr Szewc. - Przedstawie­nie niektórych postaci podoba mi się, ale...

Niezależnie jednak od tego, jak oceni się spektakl szczeciński, to jedno jest w tym przedsięwzięciu ważne - że w ogóle doszło do polsko-niemieckiej koprodukcji. Pomimo różnorakich barier współpraca okazała się możliwa i realna. Udowodniła również, iż wszystkie prze­szkody są do pokonania, jeśli spotkają się ze sobą odpowiedni ludzie. Nele Hertling mówiąc o tego typu projektach i ich reali­zacji stwierdziła, że pomagają one we wzajemnym zrozumieniu i znoszą uprzedzenia, szczególnie pomiędzy młodymi. I o to w gruncie rzeczy chodzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji