Szalbierz
Wojciech Bogusławski. Legendarny twórca polskiego teatru, który u schyłku swoich dni poznał smak biedy. Schorowany i nękany przez wierzycieli przyjeżdża do Wilna, do teatru, by zagrać Tartuffe'a w "Świętoszku".
Jego wygląd, sposób zachowania rozczarowuje aktorów. Są niemiło zaskoczeni, bowiem Mistrz kłóci się z dyrektorem teatru o honorarium za występ. Dopiero, gdy otrzymuje kontrakt na sumę 3000 złotych zgadza się wystąpić. Jednak pieniądze bierze "z góry", a po spektaklu ma zamiar od razu wyjechać. Jak sam mówi: Występuję tylko tam, gdzie mnie nie znają i tylko raz, bo drugi nikt by mi nie zapłacił".
Mimo dość szokującego zachowania Bogusławskiego, aktorzy spowiadają mu się z kłopotów, z pragnienia ucieczki do Warszawy. Na próbie są zafascynowani jego niezwykłą interpretacją.
Taki obraz Bogusławskiego stworzył współczesny pisarz węgierski, polonista, Gyórgy Spiro, który twórcę polskiego teatru sprowadził z pomnika na ziemię, obnażył jego słabości, wątpliwe moralnie postępowanie, które nie jest zgodne ze znaną nam prawdą historyczną.
Teatr Ateneum wystawił na swojej głównej scenie sztukę, która jest celową prowokacją. Zachętą do zastanowienia nad rolą aktora, stawia pytanie, co oznacza moralność, czym jest walka o przetrwanie teatru i gdzie kończy się patriotyzm, a zaczyna... Jednak "Szalbierz" nie jest skierowany przeciwko Polakom, jakby się mogło wydawać. Bowiem patriotyzm i szlachetność wygrywają z lizusostwem.
Bogusławski jest przeciwny finałowi proponowanemu przez dyrektora teatru, w którym ma zjechać z góry na scenę wielki portret cara, przed którym cały zespół ma paść na kolana, dziękując za sprawiedliwy wyrok w sprawie Tartuffe'a. W czasie premiery Mistrz podstępem zmienia sztukę w prowokację polityczną, w wystąpienie antycarskie. Zdymisjonowany aktor Rybak staje się męczennikiem, ale pozostaje wrażenie czegoś wielkiego, co zdarzyło się w czasie spektaklu... Bogusławski wyjeżdża, aktorzy zostają. Sami ze swoimi pragnieniami. A na scenie tylko samotny Rybak mówi słowa o miłości, wolności...
"Szalbierz" jest gorąco przyjmowany przez widownię. Zasługa to aktorów, którzy stworzyli w tym przedstawieniu ciekawe kreacje. Jerzy Kamas w roli Bogusławskiego - wielowymiarowy, pełen dystansu do świata, ale i wewnętrznego ognia. Przebiegły w scenie przetargu o honorarium i rozmowie z gubernatorem, ale fascynujący w scenie miłosnej. Marian Kociniak - jako dyrektor teatru, walczący o przeżycie i płaszczący się przed urzędnikiem carskim oraz Marian Opania i Elżbieta Starostecka jako znani wileńscy aktorzy. Wielka szkoda, że niektórzy aktorzy swoją obecność w sztuce potraktowali dość lekko. Czyżby wzięli sobie do serca prowincjonalizm wileńskiego teatru? Mimo jednak tych braków, spektakl warto obejrzeć. Dla jego niekonwencjonalnego tematu, chwili zadumy...