Artykuły

Wszystko powiem Bogu: Terapia histerią

"Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" w reż.Moniki Strzępki w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Badula w portalu kulturaonline.pl

Duet Strzępka- Demirski robi to, co potrafi najlepiej. Kanalizuje społeczny gniew i podtrzymuje na duchu. Są autopowtórzenia, ale też fenomenalne aktorstwo.

"Wszystkim nam nie dacie Prozaku!" - pada ze sceny. W chwili, gdy wydaje się, że korowód postaci zmierza w niewiadomym kierunku. Twórcy spektaklu doskonale jednak wiedzą, dokąd zaprowadzi je ta przejażdżka. Bo też łatwiej mówić o dławionej frustracji i lękach niż przycinać społeczne bolączki do kroju romantycznego arcydzieła . Duet Monika Strzępka (reżyseria)- Paweł Demirski (tekst) nie wystawia więc "Nieboskiej komedii". On ją formatuje, resetuje, być może nawet infekuje. Nie o takiej "interpretacji" marzyli koneserzy romantycznego synkretyzmu. Nie taką inscenizację spodziewano się zobaczyć w zacnych murach Starego Teatru w Krakowie, który właśnie celebruje sezon Jerzego Jarockiego. Lecz taką właśnie skażoną "Nie-boską komedię" czuć nie tylko w krakowskim powietrzu.

Mało romantyczny Krasińśki

W spektaklu "Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" Krasiński oczywiście jest. Jako postać, autor, a także katalizator wizji, która wymyka się spod rąk. Demirskiego trawestującego "Nie-boską komedią" interesuje w równym stopniu skryta za kartami dramatu fobia, co osobista postawa pisarza. Zakleszczonego między genetycznym (chciałoby się napisać, klasowym) dziedzictwem a kreacyjnym talentem.

Konflikt na linii arystokratyczna tożsamość - puls rewolucji wykracza tu poza zwyczajne "chciałby, ale się boi". Demirski jako piewca zaangażowanego teatru, mógłby wyśmiać niezdecydowaną postawę trzeciego wieszcza. A jednak tego nie robi. Odnosi się do Krasińskiego z zaskakującym szacunkiem. Kto będzie szukał ilustracji romantycznego sporu o kształt rzeczywistości, znajdzie ją np. w powtarzanym niczym mantra i kontrastującym ze sceniczną krzątaniną zaklęciu Świat jest konstrukcją prostą i nieskomplikowaną.

Z dramaturgicznego pierwowzoru, Demirski decyduje się pozostawić nie tylko pojedyncze postaci (błąkający się Orcio), ale i długą rozmowę Henryka z Pankracym, toczoną na barykadach społecznego przewrotu. Równie istotne są aczkolwiek dopiski na marginesach romantycznej lektury. Choćby papa Wincenty - despotyczny arystokrata, wypisz wymaluj Krasiński senior. Z jego ust padają być może najostrzejsze i najbardziej cyniczne słowa w całej sztuce. Generał Krasiński był zaciekłym konserwatystą i sługą caratu. U Demirskiego staje się symbolem bezwzględnej polityki, prowadzonej na zasadzie "dziel i rządź", prowadząc interesy z żydowskim kapitalistą ponad głowami pogardzanego motłochu. Kreatura to być może niesprawiedliwa wobec Krasińskiego seniora (którego poglądy miały wpływ na drugą część dramatu), przepełniona jednak charyzmą i szeroką refleksją dziejową.

Bez boskiej interwencji

Mimo perspektywicznych monologów , teatr Strzępki i Demirskiego nie jest domeną historiozoficznych sporów. 21- letni Krasiński pisząc "Nie-boską komedią" wybiegał daleko w przyszłość, widząc w oddolnym przewrocie obrazy rodem z Sodomy i Gomory. U teatralnego duetu przeczucie rewolucji posiada mniej alegoryczny wymiar. Nie ma mowy o prowidencjalizmie i boskiej interwencji, którymi Krasiński wieńczył młodzieńczą sztukę. Nacisk zostaje położony na społeczne retorsje rewolucyjnego buntu. Oczekiwanie na przewrót wyznacza zaś wyliczanka dwudziestowiecznych masakr i przewrotów.

Zamiast wikłania się w reinterpretację źródłowego tekstu, Strzępka i Demirski robią to, co potrafią najlepiej. Wyostrzają, przedrzeźniają, sprowadzają do namacalnego konkretu. Wymyślna scenografia z kręcącą się karuzelą a'la Campo di Fiori, drzewami ulatującymi pod sufit, szklaną ścianą, za którą spacerują widmowe postaci, może zmylić. Tu nie chodzi o teatralny symbolizm. Rewolucja projektowana przez Pankracego zyskuje u Strzępki i Demirskiego, prozaiczne spełnienie. Ludzie wychodzą na ulicę i popadają w histerię. Płaczą.

Wilki kapitalizmu i pracowniczki od ksero

Masowej panice duet poświęcał uwagę jeszcze kilka miesięcy temu, w kontrowersyjnym i różnie ocenianym serialu teatralnym "Klątwa". "Wszystko powiem Bogu" to sztuka bardziej precyzyjna w ekstrakcji zbiorowych emocji. Nazywająca rzeczy po imieniu. Demirski nie omija żadnego z aspektów narodowej układanki, której pierwszym elementem jest izolująca się od społeczeństwa artystokracja, ostatnim - sukcesorzy wilczego kapitalizmu. Wilczego dosłownie, bo na scenie pojawia się postać stylizowana na tytułowego bohatera "Wilka z Wall Street". To samozwańczy potomek prześladowanych w przeszłości Żydów, który pomnaża fortunę i dla odwrócenia uwagi, ciągle pomstuje na antysemityzm. Przejmując majątki w Polsce, żyje zarazem gdzieś w transgranicznej strefie "powietrznych korytarzy". Przed rewolucją nie ucieknie jednak ani samolotem, ani helikopterem. I na niego znajduje się bowiem kanister z benzyną.

Grubo narysowana postać żydowskiego kapitalisty nie jest jedynym mocnym satyrycznie zabiegiem duetu. Strzępka i Demirski wprowadzają do akcji także izraelską studentkę, która ogląda Polskę z perspektywy Auschwitz i obsesyjnego strachu przed antysemityzmem (nie może trafić do hotelu, bo nazwy ulic są napisane po antysemicku). W groteskowej postaci pobrzmiewają również echa sfery czysto teatralnej. Bohaterka wrzeszczy, bo naoglądała się nad Wisłą angielskich brutalistów i próbuje wczuć w konwencję. To kolejna po m.in. ukazywanym w "Tęczowej trybunie" Warlikowskim, drwina duetu z kultowych zjawisk polskiego teatru. Innym doraźnym wtrętem są przedstawiane na scenie losy młodej pracowniczki przy ksero, której ojciec własnymi rękami budował własnymi socjalistyczną Polskę. Po wielkich ambicjach rodziców pozostało uwłaczające godności stanowisko.

Farsa z Radiohead

Pod względem kompozycyjnym, "Wszystko powiem Bogu!" to typowa dla duetu polifoniczna konstrukcja z pogranicza farsy i zaangażowanego dramatu. Wielowątkowa, zawieszona na kilku płaszczyznach czasowych, dublująca bohaterów, przechodząca od kabaretowych gagów do krzyku rozpaczy. Pojawiają się rzecz jasna piosenki, m.in. rewelacyjna parodia duetu Davida Bowiego i Tiny Turner "Tonight" oraz wykorzystywany przez duet po raz drugi (po "O dobru") "Creep" Radiohead. Komuś uczulonemu na kontrolowany chaos Strzępki i Demirski, ciężko będzie na "Wszystko powiem Bogu" wysiedzieć. Zwłaszcza, że duet potrzebuje aż trzech i pół godziny.

Przy tak długim czasie trwania, tempo często siada, niektóre z inscenizacyjnych zabiegów (jak uderzenia pioruna) trącą banałem, kolejne wątki - nie układają w logiczny ciąg. A jednak Strzępka i Demirski ostatecznie podbijają serca nie tylko swoich fanów. Po części benefisową atmosferą, która odziera sceniczną akcję z patosu, po części kapitalnym aktorstwem.

Obsada na pełnych obrotach

Patrząc na monologiczne występy całej obsady, trudno nie dostrzec, jak bardzo Strzępka kocha aktorów. Prawie każdy może tu zabłysnąć, jeśli nie indywidualną kreacją, to zjednującą publiczność miniaturką. Dorota Segda doskonale bawi się markując egzaltowaną bohaterkę "Nocy i dni", Adam Nawojczyk jako ojciec budzi prawdziwy respekt, a Szymon Czacki kreując wspomnianego Wilka z Wall Street, nie boi się komediowej szarży. Klasą samą w sobie jest przytaczany wcześniej dialog Henryka z Pankracym, zagrany koncertowo przez Małgorzatą Hajewską-Krzysztofik i Marcina Czarnika. Ważną rolę do odegrania ma także Anna Radwan- Gancarczyk, jako żona bohatera przejmująca w pewnym momencie inicjatywę na scenie.

Doskonale spisujący się aktorski zespół najlepsze zostawia jednak na koniec. Duet Dorota Pomykała - Maria Nieradkiewicz na dwa głosy opowiada o potrzebie odreagowania. Staniu w ciemnym korytarzu na klatce schodowej, gdy człowiek boi się wcisnąć po omacku przycisk. Bo przypadkiem może być to dzwonek do cudzego mieszkania. Rewelacyjny finał. Zagrany przez obie panie na luzie, z uśmiechem, wewnętrznym ciepłem, które natychmiast koi skołatane po trzech godzinach spektaklu serce.

Tą sceną Strzępka i Demirski wyciszają emocje i podtrzymują na duchu. Choć wymowa ich "Nie-boskiej komedii" wcale wesoła nie jest. Publiczność niedzielnej inscenizacji, opuszczała jednak scenę przy Starowiślnej w szampańskich nastrojach. Wcześniej długo oklaskując aktorów oraz, jak zwykle nadzorującą przebieg sztuki, reżyserkę.

Rok temu Stary Teatr miał pokazać "Nie-boską komedię" w reżyserii Olivera Frljicia. Spektakl nie został ukończony, a prasa pisała o protestach aktorów oraz bulwersującej obrazoburczej treści. Strzępka i Demirski nie okazali się aż tak radykalni. Ich Krasiński działa inaczej. Na zasadzie terapii niekoniecznie szokowej. Prozak w każdym razie jest niepotrzebny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji