Artykuły

Wigilijny cud w Teatrze Muzycznym

"Gra warta piernika, czyli Maurycy i kolędnicy" w reż. Agnieszki Płoszajskiej w Impresaryjnym Teatrze Muzycznym w Toruniu. Pisze Aram Stern w serwisie Teatr dla Was.

Przedświąteczny czas wielu miłośnikom teatru kojarzy się z jasełkami w aromacie pierników wystawianymi w szkołach, pastorałkami śpiewanymi w domach kultury, czy klasyczną "Opowieścią wigilijną" Dickensa, graną nieprzerwanie od czternastu adwentów w toruńskim Teatrze "Baj Pomorski". Co jednak z tymi, którzy chcieliby rodzinnie przeżyć ten czas nieco inaczej? Ot z przymrużeniem oka, tańcząc w rytmie rock and rolla?

Taką propozycję ma dla nas Kujawsko-Pomorski Impresaryjny Teatr Muzyczny w Toruniu, którego grudniowa premiera "Gra warta piernika, czyli Maurycy i kolędnicy" Emila Płoszajskiego, idealnie wpisuje się w istniejącą dotąd lukę na lokalnym rynku bożonarodzeniowych spektakli. Główny bohater tej muzycznej opowieści - poczciwy pan Maurycy (Radosław Smużny), prowadzi sklep z piernikami, wypiekanymi według własnej receptury, ledwo utrzymując interes, córkę Julię (Dominika Sell), kota (Michał Cyran) i pilnującą wypieków Halinę (Katarzyna Baranowska). Od kiedy w okolicy wybudowano centrum handlowe, bez odpowiedniej promocji nie uda im się dotrwać do kolejnych świąt. Skąd jednak mają zdobyć na nią fundusze - przecież od trzech lat występują w tych samych jasełkowych kostiumach owcy, Kujawianki i anioła? Gdy przejęciem interesu pana Maurycego zagrozi niejaka Bogacka (w tej roli reżyser spektaklu - Agnieszka Płoszajska) i kiedy bohaterowie stracą pracę - uratować ich może tylko wigilijny cud. Jak to się stanie? Nie zdradzę - bowiem warto całą familią odwiedzić Teatr Muzyczny przed lub po Bożym Narodzeniu, by zobaczyć, ale i przede wszystkim posłuchać tej urokliwej opowieści muzycznej.

Ogromną siłą tego spektaklu jest bowiem, nie tylko jego piękne przesłanie o wartościach, ukrytych w dobroci niezbyt nowoczesnego właściciela sklepiku z piernikami, ale nade wszystko dziesięć pastorałek Teresy Niewiarowskiej do tekstów Wandy Chotomskiej, dobrze znanych wielu, które jednak dla Teatru Muzycznego fantastycznie przearanżował Tomasz Lewandowski. Przez nieco ponad godzinę aktorzy śpiewając i tańcząc wykonują je zespołowo niezwykle żwawo ("Kolędnicy - Wędrownicy" i "Nie miały aniołki"), ckliwie i urokliwie, jak rozpoczynająca "Zagraj dziecku kołysankę" Katarzyna Baranowska, czy przezabawnie w "Kolędzie na dzwonkach" imitując owcę Dominika Sell. Dzięki nowym aranżacjom świąteczne piosenki sprzed kilku dekad brzmią niezwykle nowocześnie i atrakcyjnie, a błyskotliwe teksty Emila Płoszajskiego, tempo spektaklu i zaraźliwa energia aktorów tańczących na niewielkiej scenie Teatru Muzycznego, stanowią dodatkowy atut, by mały i duży widz nie nudził się ani przez chwilę.

Warto dostrzec rozwiązania reżyserskie Agnieszki Płoszajskiej, która idealnie wykorzystuje niezbyt przystosowaną do tak dynamicznych spektakli przestrzeń teatru, szczególnie w przejmującej scenie Julii na balkonie. W spektaklu umiejętne przeplatają się refleksja i humor, będące okazją nie tylko do niebanalnej, wspólnej zabawy, ale i chwili wzruszenia. Także praca choreograficzna Michała Cyrana nad całym zespołem, skumulowana jednak głównie w jego roli Kota, zasługuje na specjalne brawa. Kot Cyrana zdobywa chyba najbardziej serca najmłodszych ekwilibrystyką na drabinie a dorosłych swym ciętym języczkiem. Świetnie wypada w roli Bogackiej reżyser Agnieszka Płoszajska, napuszona jak Cruella De Mon ze "101 Dalmatyńczyków", przerysowana w jaskrawozielonym kostiumie z pomarańczowym pieskiem o imieniu "Kalifornia" w torebce. Znakomicie prezentują się też Dominika Cell w roli zbuntowanej nastolatki, krytykująca ciągle ojca oraz przekomiczna - w "jasełkowym stroju" owcy i Damian Droszcz w poczwórnej roli: przaśnego ochroniarza Bogackiej (niezwykle bawi najmłodszych), bezdomnego Mikołaja, maksymalnie żenującego Konferansjera konkursu kolęd (żenuje naprawdę) i nowoczesnego Pawła - syna Haliny w epizodzie końcowym. Urokliwie w swych rolach radzą sobie też dwie Katarzyny: Baranowska ciepłem i nieporadnością Haliny, a Witkowska kapitalną mimiką przestraszonej Myszki z kartonu. Tytułowy bohater Maurycy (Radosław Smużny) zaś ze spokojem, nieco jowialnie tak jak potrafi, czuwa nad wszystkimi i tylko raz poniosą go nerwy

Wyjątkowe uznanie należy się autorce surrealistycznych kostiumów - Ewelinie Miąsik, szczególnie zapierających dech swym precyzyjnym wykonaniem w przypadku Julii oraz Myszki. Bombowe kostiumy nijak się jednak mają do scenografii (Wojciech Stefaniak), będącej najsłabszym punktem przedstawienia: zwyczajnie nadrukowane na dykty fasady budynków i pomników z trzech miast województwa bardzo psują efekt wizualny kompozycji spektaklu.

"Gra warta piernika, czyli Maurycy i kolędnicy" w reżyserii Agnieszki Płoszajskiej zderza ze sobą dziecięce wyobrażenia o bajkowym Bożym Narodzeniu z twardą rzeczywistością, która w ekonomii kapitalistycznej nie zna słowa "kompromis" - ten aspekt wyraźnie zauważą dorośli. Przedstawienie trzyma dobre tempo, jest zabawne, sprawnie zagrane i wyśpiewane. Przyjdźcie - zobaczcie i posłuchajcie, jak ze swymi problemami poradzą sobie jego bohaterowie. Warto całą rodziną zobaczyć najnowszą produkcję Teatru Muzycznego przy ulicy Żeglarskiej 8 w Toruniu - na którą zaprasza sama Wanda Chotomska!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji