Artykuły

Jak miło - Pożar w Burdelu

Jak pisze w najnowszej "Polityce" Aneta Kyzioł, w Warszawie pojawiły się grupy, które uprawiając ów gatunek, "słowa kabaret unikają jak ognia, świadomi, że kojarzy się z masową rozrywką z telewizji (...), z atmosferą festynu i dowcipami o teściowej" - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Wolą nazwy Klub Komediowy czy nawet Pożar w Burdelu. Czerpią z tradycji literackiego kabaretu międzywojnia i czasów PRL. Świadomie przywołują aurę Jamy Michalikowej, Ziemiańskiej, Pod Pikadorem - bo kabaretowa forma związana jest przecież z kawiarnią, a wcześniej knajpkami czy oberżami, by tylko paryskiego Czarnego Kota przypomnieć. To ostatnie lata sprawiły, że kabarety stały się rozrywką stadionową.

Przekonać się, o czym pisze autorka "Polityki", pomaga YouTube, prezentując fragmenty programów wspomnianych dwóch formacji. Jakże inny to żart, pełen absurdu, purnonsensu, groteski, bez ordynarnej dosłowności, bez głuptactwa i szmondackich dowcipasów.

Za to z odwołaniami do współczesności - w treści i przeszłości - w formie. Tak jak bawiono się podczas rewii kabaretowych międzywojnia, kiedy to rej wodził legendarny Fryderyk Jarosy (teraz w tej roli Andrzej Konopka). Tak było i dawniej w Piwnicy pod Baranami - szczypta szaleństwa, ciut melancholii, krzta błazenady, plus piosenka literacka.

Twórcy Klubu Komediowego wprost mówią o chęci ożywienia tradycji Kabaretu Starszych Panów, Piwnicy pod Baranami, STS-u, Salonu Niezależnych. "Osiecka, a jeszcze bardziej Kofta czy Przybora, są dla nas niedościgłymi wzorami" - deklaruje jeden z nich.

Ciekawy jestem, jaki będzie dalszy los tych zespołów? I trzymam za nie kciuki.

Za to taki Robert Górski, lider Kabaretu Moralnego Niepokoju, bez skrępowania (w wywiadzie dla Onetu) przyznaje, że po wygranej na krakowskiej PaCE uznali z kolegami, "że będąc Kabaretem Starszych Panów, daleko nie zajadą". A oni chcieli do amfiteatru, na stadiony.

Do mas, do kas. I przed kamery. "Powstał zamknięty obieg. Telewizja lansuje grono wykonawców, którzy korzystając z tej popularności, wypełniają jakieś masowe imprezy na stadionach, pokazywane później przez telewizję.

"Koło się zamyka" - mówił mi ostatnio Wojciech Młynarski. KMN to jeden z tych zespołów, które sprawiły, że słowo kabaret kojarzy się z rechotem wywoływanym przez stadionowych kabareciarzy.

Przepraszam, p. Górski woli się określać artystą kabaretowym. Fakt, przyznaje, że "kabaret to taka forma, która sprawdza się najlepiej w kameralnych salach", ale też wie, co daje granie dla trzech tysięcy osób; nieważne, że "im więcej ludzi na widowni, tym bardziej chce się przeklinać albo używać prostych chwytów, żeby rozśmieszyć".

Ale najbardziej zdumiało mnie odkrycie p. Górskiego, że "Kabaret Starszych Panów w ogóle nie powinien nazywać się kabaretem, tylko teatrem satyrycznym". Powód? Bo oni "mogli cyzelować każde słowo i każdy gest". Górskiemu ktoś zabrania? No i nie mieli obowiązku rozśmieszenia trzech tysięcy ludzi na widowni.

"Zresztą pewnie by tego nie udźwignęli" - dodaje mądrala z KMN. O tym, że rozśmieszali znacznie więcej tysięcy przy telewizorach artysta Górski woli nie pamiętać. Jak widać, lider KMN tworzy nową definicję kabaretu. Ma być głupi, chamski, prostacki.

Sam zresztą tłumaczy, że zmieniają program, bo jak "mówisz te same rzeczy przez półtora roku, to ci się zaczyna wydawać, że to jest... że to jest po prostu głupie". To aż półtora roku trzeba, żeby to zauważyć?!

Aneta Kyzioł ma nadzieję, "że w najbliższych sezonach słowo "kabaret" przestanie się kojarzyć z telewizyjną rozrywką dla mało wymagających". Czyż nie miły to prognostyk u progu nowego roku?

Najlepszego zatem!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji