Artykuły

Zwyczajny potwór

"Ryszard III" w reż. Jerzego Stuhra w Tearze Ludowym w Nowej Hucie. Pisze Justyna Nowicka w Rzeczpospolitej.

Jerzy Stuhr przygotował na pięćdziesięciolecie Teatru Ludowego piękne i nowoczesne widowisko. W "Ryszardzie III" okazuje się jednak większym reżyserem niż aktorem.

Efektowny, ale jednocześnie prosty i konsekwentny język sceniczny, dobra adaptacja, uroda poetyckiego języka, niezłe aktorstwo - powstało przedstawienie, będące godnym podsumowaniem jubileuszu. Niegdyś Teatr Ludowy należał do teatralnej awangardy, dziś Jerzy Stuhr pokazuje, że nowoczesne myślenie w teatrze nie musi wcale polegać na dziwacznych formalnych eksperymentach. I choć część akcji, co jest dziś normą w teatrze, odbywa się na ekranach monitorów, "Ryszard III" to przede wszystkim spektakl głęboko osadzony w tekście Szekspira. Tekście, którego tematem jest szaleństwo władzy.

Tragedia skonstruowana jest tak, że główny bohater właściwie nie schodzi ze sceny. Ryszard III to jedna z pierwszych wielkich postaci w twórczości Szekspira, monumentalna w bezwzględności, ale wcale nie jednowymiarowa. Ryszard Jerzego Stuhra jest okrutny, ale w jego okrucieństwie jest coś dziwnie zwyczajnego, wręcz swojskiego, drażniąco normalnego. To nie potwór z filmów grozy. Zło Stuhra nie jest demoniczne, a żądny władzy okrutnik przypomina bardziej dowcipkującego upiornie wujaszka niż krwawego tyrana. Ryszard Stuhra jest pragmatykiem - bawi się złem, posługuje się nim, używa go jako maski. To okrucieństwo pozbawione wysokiego tonu i mrocznej posępności to niewątpliwie ciekawy wkład w historię interpretacji tej roli.

Niestety, Ryszard Stuhra przez cały spektakl właściwie nie zmienia się, nie przechodzi wyraźnej wewnętrznej ewolucji. Deklaracje wynikające z Szekspirowskiego tekstu nie przekładają się na bogactwo psychologicznego portretu postaci. Trup ściele się gęsto, wydarzenia zmieniają się z zawrotną szybkością, a Ryszard wciąż pozostaje tym samym obłudnym i żądnym władzy typem, o dość makabrycznym poczuciu humoru. Że chce za wszelką cenę zdobyć władzę, możemy zrozumieć. Ale dlaczego właściwie pod koniec męczą go tak straszliwe wyrzuty sumienia? Spektakularnej sceny, w której śpiącego przed bitwą Ryszarda dręczą duchy zamordowanych ofiar, mogłoby właściwie w spektaklu nie być. W każdym razie w zachowaniu króla nic jej nie zwiastuje.

Ten jednowymiarowy Ryszard kładzie się cieniem na dynamikę całego przedstawienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Jerzy Stuhr zrobiłby lepiej, decydując się tylko na jedną z ról. Albo aktora, albo reżysera. Jestem przekonana, że z korzyścią dla "Ryszarda III".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji