Artykuły

Quid advocatus est?

...kto jest twoim adwokatem - pytają w niebie, tam gdzie byt już nieważny a liczy się tylko forma ducha. Lecz nie ta naiwna, wymyślona, zwiędła oderwana od ciała. Lecz ta, związana z nim summą życia, węzłem istnienia, pamięcią, syntezą bytu.

Quid advocatus est? Kto jest adwokatem Polski, tam, na szlaku jej istnienia? "A wy, Polacy, oto widzicie, że wam poezja dotrzymuje słowa... krzykiem i rozpaczą biła w drzwi zamknięte kościoła, aż się te podwoje otworzyły. - A ona ujrzawszy prawdę - bez kwiatów już i gwiazd schodzi na ziemię mówić prosto o duszy i Bogu..." - pisał Słowacki zaglądający w groby narodu, ojczyźniane, groby pełne klęski, bólu i cierpienia. Irracjonalizm Słowackiego straszy choć podnosi na duchu. Zmartwychwstanie jest nie tylko rozwiązaniem zagadki życia Polski i narodu ale i ostateczną ekspiacją jego przewin, w których prywata stłumiona ciążeniem ku prawdzie i szlachetności łacniej jednak ogarniała umysły niż serca.

"Samuel Zborowski", pretekst historii szesnastowiecznego szlachcica ściętego z rozkazu księcia Zamojskiego, w której Słowacki dopatrzył się wątków narodowego misterium pełnego romantycznych wątpliwości, zygzaków i uniesień, ciężkiego, ciemnego i zagmatwanego losu człowieka, ponawianego pytaniami w dziejach i przez dzieje, wystarczył autorowi "Kordiana" dla stworzenia wizji istnienia, gdzie "wszystko" dla ducha jest i przez ducha "a nic dla cielesnego celu nie istnieje".... gdzie misterium dramatu dzieje się na ziemi, w niebie, w piekle. "Samuel Zborowski" zaczyna się nie jawą a pod przymkniętymi powiekami Heliona, kończy zaś przed Bożym trybunałem, gdzie sprawę z życia i prawdy zdają Zborowski pohańbiony ściętą głową i Zamojski, dumny, prawy i nieobliczalny.

Dramat ten wystawił Adam Hanuszkiewicz. Obecny ojciec naszej sceny narodowej - tym razem - nie zwiedzie do teatru hondami i pokusami z XX wieku. Kordianowski Mont Blanc, drabinę Andrzeja Nardellego zamienił w łódź rybaka, łódź dziejów, płynącą przez wieki i przez istnienie. Stała się symbolem grobu, trumny, spowiedzi, choroby i zmartwychwstania. Prochowiec. w którym podszeptuje sens życia jest kostiumem, który nie razi, reszta oddana w dyscyplinę, konsekwencję i kanon teatralnych reguł ułatwia, uczytelnia dramat, a reżyserowi daje szansę pełnej kontroli nad dziejami, które również na scenie są istnieniem.

Oglądałem "Zborowskiego" z przerażonym sercem. Dusił mnie Słowacki mądry, niebezpieczny i obcy. Widziałem Polskę, która umierała by się podnieść, byłem na sądzie, który nie rozgrzesza. Myślę, że ci, którzy zawitają do Narodowego raz jeszcze, jeśli będą chcieli, wsłuchają się w prawdę, która jest nieśmiertelna. O misji człowieka, o jego istnieniu.

Nie ukrywam, byłem pod wrażeniem wydarzenia wielkiej wagi. Prawdziwy, czysty od wewnątrz, doskonały Henryk Machalica w roli Księcia, nie dopowiedziany i naznaczony niespełnieniem Jan Tesarz w roli Samuela Zborowskiego, powiewna i niewinna Heliana-Atessa - Halina Rowicka i niespokojny Helion - Tomasz Budyta. Zresztą i moment Zofii Kucówny i Anny Romantowskiej i choćby nieco przekrzyczana rola Bukarego - Gustawa Krona, składają się na plan tego wydarzenia. Dopełniają go i scenografia Jerzego Czerniawskiego i przejmująca, pełna wizji muzyka Stanisława Syrewicza.

Teatr Narodowy w Warszawie udźwignął na deskach dramat, który pozostanie w pamięci. Kiedy wokół tyle wątpliwości, posłuchajmy Słowackiego. On przewidział.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji