Artykuły

Michał i Bajor

- Jestem po trosze Micha­łem, po trosze Bajorem - zwierzył się aktor w wywiadzie z sa­mym sobą zamieszczonym w programie przedstawienia "Ba­jor w Buffo" - Przyzwyczaiłem się do tego, że jest we mnie dwóch.

Kiedy Michał Bajor śpiewa - "Ty jesteś moim maleństwem, ty jesteś moim przekleństwem" - ciągnąc za nogę blondynę w błysz­czących pantalonach, na scenie jak z prowincjonalnego kabaretu zapalają się jaskrawe żarówki.

Lecz po chwili opuści go tan­cerka, pogasną światła. Wystar­czy jeden obrót sceny, a przeno­simy się do garderoby. Śpiewa­jąc "Ja wbity w kąt" Michał Ba­jor zostaje sam na sam z lustra­mi i gigantyczną puszką coca-co­li. "Ogrzej mnie", prosi. Odpo­wiadają brawa. Cóż, gdy zniknął gdzieś pewny siebie gwiazdor amerykański we fraku, ustępu­jąc miejsca dekadentowi z "Ba­ru pod zdechłym psem".

To był fatalny dzień

nie chcę więcej takich dni

to był fatalny dzień

tą kobietą byłaś ty

- śpiewa nie mając chyba na myśli jednej z tancerek ani tym bardziej czarnoskórej wokalistki Lynell Bentley, przybyłej na gościnne występy.

Przedstawienie w Studio Buf­fo niczym nie przypomina reci­tali Bajora sprzed kilku lat. Kie­dyś oszczędny w geście, liryczny, zwyczajny - dziś występuje w ko­lorowym, roztańczonym widowi­sku. Śpiewa piosenki z "Metra" i z filmu "Kabaret", "Marię" z "West Side Story" i składankę piosenek Edith Piaf. Wszystko po to, by śnić amerykański sen.

American dream

Już pozostać chcę w nim

Amerykański sen

słodki jak krem

miękki jak len

powracający sen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji