Artykuły

Historia o chłopcu, który nie chciał być dorosły

Rozmowa z dyrektorem teatru Roma Wojciechem Kępczyńskim

Co Pan czuje na moment przed premierą?

- Na szczęście doszliśmy już do pre­miery, ale jak zwykle wiele spraw wy­chodzi w ostatniej chwili. Ciągle coś jeszcze załatwiamy, dopinamy. Ku mojej wielkiej radości, odpukać, na­reszcie zaczęła działać cała strona techniczna przedstawienia. To bardzo dobry znak i to była moja największa troska. Boję się też o wytrzymałość fi­zyczną aktorów, a szczególnie dzieci. Od wielu tygodni próby trwają non stop. Mam nadzieję, że już żadnych niespodzianek nie będzie. Nie pęknie żadna linka, nic nie siądzie i nikt nie zachoruje. W tej chwili moim najwięk­szym marzeniem jest, by premiera od­była się i byśmy zaczęli po prostu grać spektakle.

Czy Panu podoba się ten spektakl?

- Uczestniczę prawie we wszyst­kich próbach i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że taki spek­takl mi się marzył w tym teatrze. Cieszę się też, że jest tak wielkie za­interesowanie "Piotrusiem Panem". Bilety sprzedają się doskonale. Przez najbliższy czas będziemy grali po osiem do dziesięciu przedstawień w tygodniu.

Ile kosztowało wystawienie "Pio­trusia Pana" i czy jest szansa na to, że zwrócą się koszty tego spektaklu?

- W warunkach, w których funkcjo­nuje Teatr Muzyczny Roma, nie może być mowy o dużych zyskach. Na świe­cie ten spektakl mógłby przynieść for­tunę. Gdyby Roma funkcjonowała na zasadach takich, na jakich grają teatry na Westendzie czy Brodwayu, "Pio­truś Pan" na pewno zwróciłby się w ciągu kilku miesięcy. Realizacja tej premiery kosztowała około 1 mln 200 tysięcy złotych. Problem polega na tym, że Roma jest teatrem repertuaro­wym. Tutaj pracuje 250 osób na eta­tach. Widownia jest zbyt mała, a bile­ty za tanie. Ale wszystko wskazuje na to, że bilans tego przedstawienia bę­dzie pozytywny. Jeżeli przez najbliż­sze miesiące frekwencja będzie stu­procentowa, a wszystko na to wskazuje, to do kasy teatru jakaś kwo­ta wpłynie. Ale o zwrocie poniesio­nych kosztów w obecnej sytuacji nie może być mowy. Do tej premiery nie doszłoby bez udziału sponsora, czyli Ery GSM.

Czy więc teatr Roma mimo wszystko coś zyska na tej pre­mierze?

- Oczywiście tak. Już sam fakt, że na naszej scenie doszło do światowej prapremiery polskiego musicalu, że udało nam się zaprosić tylu wspania­łych twórców, jest zyskiem. Dodatko­wą sprawą jest wzbogacenie zaplecza technicznego Romy. Wzbogaciliśmy park oświetleniowy, powstał cały pro­fesjonalny system nagłośnieniowy. Wzmocniliśmy scenę, która groziła zawaleniem - wymieniliśmy spróch­niałe deski i pokryliśmy ją blachą. Ku­piliśmy kilkadziesiąt reflektorów. Z Londynu sprowadziliśmy cyfrowe urządzenie do animacji dźwięku - je­dyne w tej części Europy. Ale najważ­niejsze, że powstał spektakl, który bę­dziemy mogli grać przez kilka lat i że to będzie wspaniała rozrywka na wysokim poziomie dla wszystkich, dzieci i dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji