Artykuły

Spełnione marzenia dorosłych

Prace nad tym przedstawieniem trwały pięć lat, to rekord nie tylko w skali krajowej. Na szczęście autorzy i realizatorzy "Piotrusia Pana" nie stracili przez ten czas optymizmu i wiary w sukces.

Długo oczekiwana premiera musicalowej wersji baśniowej opowieści Jamesa Matthew Barriego wprowadza polski teatr muzyczny w zupełnie nowe rejony. Ten "Piotruś Pan" do­wodzi, że i w polskich, siermiężnych warunkach możliwe jest stworzenie musicalu dostosowane­go do światowych standardów. A te nakazują, by muzyczne widowisko olśniewało niezwykły­mi efektami technicznymi i inscenizacyjnymi. Musical końca XX wieku nie jest zgrabnie skro­joną opowiastką sceniczną z piosenkami i tań­cami. Czasami ta opowiastka jest jedynie do­datkiem do efektów specjalnych, które mają oszołomić widza. Teatr muzyczny chce bowiem konkurować z wielkimi superprodukcjami fil­mowymi - najpopularniejszym gatunkiem sztuki masowej naszych czasów.

"Piotruś Pan" w Romie to pierwszy w pol­skich warunkach spektakl spełniający te wymo­gi. W akcję sceniczną precyzyjnie wmontowano animację filmową. Zapierające dech w pier­siach dziecięcej widowni rozwiązania scenogra­ficzne kreują fascynujący świat wyspy Niebywalencji. Wykonawcy tańczą, śpiewają i fruwają, nie sposób zresztą wymienić wszystkich efektów specjalnych.

W teatrze jednak nawet najbardziej wymyśl­ne pomysły inscenizacyjne z biegiem spektaklu zaczynają powszednieć i wówczas na plan pierwszy powraca to, co jest fundamentem te­atru - słowo. W warszawskim "Piotrusiu Panu" ma ono ogromne znaczenie. Jeśli musical w Romie należy uznać za przedstawienie ro­dzinne, to najmłodsi widzowie śledzić będą dy­namiczną akcję przedstawienia oraz przeżywać perypetie jego dziecięcych bohaterów. Dla ro­dziców największą atrakcją pozostaje delektowa­nie się wspaniałym tekstem Jeremiego Przybo­ry. Tylko on może wpaść na pomysł, by do psa zwracać się "suko ma bezmięsna", a w treść dziecięcej bajki wpleść pozornie niewinną pioseneczkę o tym, że nie należy lubić chamstwa, która dziwnym trafem staje się komentarzem do otaczającej nas codzienności.

Jeremi Przybora po raz kolejny - tym razem posługując się baśniową klasyką - wykreował swój własny poetycko-ironiczny świat, trochę niedzisiejszy, ale taki, za którym wszyscy bardzo tęsknimy. A kiedy w finale przedstawienia za sprawą kolejnego triku technicznego Starszy Pan pojawia się wśród bohaterów "Piotrusia Pa­na", spektakl nabiera innego, znacznie głębsze­go wymiaru. Obok dynamicznej akcji, żartu i piosenek przychodzi czas na znacznie głębszą refleksję o dzieciach "beztroskich, niewinnych i trochę bez serca".

"Piotruś Pan" w reżyserii Janusza Józefowi­cza i z muzyką Janusza Stokłosy to także zbio­rowy sukces wszystkich wykonawców. Obok eta­towych artystów Romy, gościnnie występują­cych uznanych gwiazd (Edyta Geppert i świetny Wiktor Zborowski w podwójnej roli pana Darlinga i kapitana Haka), jest tu również spora grupa dziecięcych wykonawców świetnie przygotowanych, dobrze śpiewających i z wdzię­kiem wczuwających się w odtwarzanych boha­terów. Profesjonalny poziom, jaki prezentują mali aktorzy, to jeszcze jeden dowód na to, że polski teatr muzyczny stać na bardzo wiele. Je­śli tylko nie brakuje optymizmu, wiary, talentu i przede wszystkim chęci do pracy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji