Indianie ciągle poszukiwani
Podczas pierwszego castingu do "Piotrusia Pana" Józefowicz z ponad 100-osobowej grupy wybrał jedynie cztery dziewczęta. W tę sobotę o godz. 12. w Domu Muzyki i Tańca odbędzie się drugi casting. Twórca musicalu zamierza wybrać jeszcze 26 osób. A zatem szykujcie się i
poczytajcie jak wyglądały poprzednie przesłuchania.
O rany, jakbym chciała wystąpić u Józefowicza - marzyła minionej soboty jedna z dziewcząt przebierających się do castingu w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu.
Niektórzy przyjechali tu z rodzinami znacznie wcześniej, z różnych stron Śląska. Już z samego rana kilka samochodów stało pod DMiT-em. Rodzice przebierali swoje pociechy. Im bliżej godz. 12. tym bardziej przybywało wozów na parkingu. Coraz więcej ludzi, w różnym wieku, wchodziło do DMiT-u. Rodzice, młodzież w średnim wieku, uczniowie szkół średnich i podstawowych, a nawet ci najmłodsi, z przedszkoli. - O wszystkim dowiedziałam się z informacji prasowej - przyznawała czternastoletnia zabrzanka. Koniecznie chciała zdobyć autograf Józefowicza.
- Wreszcie przyjechał! - powtarzały młode dziewczęta spoglądając na twórcę przyszłego musicalu "Piotruś Pan". Janusz Józefowicz niemal natychmiast zabrał się do roboty. Ponad stuosobową rzeszą starszych i najmłodszych dzieci podzielił na dwie grupy. Na estradę DMiT-u wyszła Natasza Urbańska, występująca w musicalu jako tygrysica z różą w zębach. Reżyser poinformował, że wszyscy muszą powtarzać za Nataszą wykonany przez nią fragment tańca. - Potrzebna nam do musicalu grupa "indian" - przypomniał obecnym, aby należycie skoncentrowali się do próby. Natasza ruszyła w rytm muzyki a starsza grupka dziewcząt i chłopców, przyglądając się jej, zaczęła dość nieudolnie naśladować ruchy dziewczyny.
- Proszę tak aż do skutku! - J. Józefowicz klaskał rytmicznie w dłonie, spoglądając z uwagą na tańczących. Ciągle jednak powtarzano te same błędy. - Nie jest to takie proste - uskarżała się 18 letnia Emilia Nawrocka z Będzina, która ma już za sobą mały epizod z filmu "Przedwiośnie". Wielu spośród młodych ludzi przybyłych do DMiT-u debiutowało już w różnych inscenizacjach. - Próba ta jednak najważniejsza, bo u samego Józefowicza - uważała 17 letnia Olga Parów z Tych, przyglądając się z zachwytem twórcy. Nie zawsze bowiem mistrz jest na wyciągnięcie ręki, podkreślała.
Po grupie starszych wbiegły na scenę najmłodsze dzieci. Tutaj najbardziej kibicowali rodzice. Natasza tańczyła, dzieciaki starały się ją naśladować. Potem znowu weszli starsi, a po nich ponownie najmłodsi. I tak w kółko. Po godzinie "zabawy" było już wszystko jasne. - Wybrałem jedynie cztery dziewczęta ze starszej grupy - oświadczył J. Józefowicz. - Myślę, że za tydzień, w sobotę, 11 listopada o godz. 12 wybiorę pozostałych dwadzieścia sześć osób. Z najmłodszych zrezygnowałem tym razem. To prawda, u wszystkich prawie szwankuje rytmika! Wspólne treningi zrobią jednak swoje. J. Józefowicz podkreślał, że skoro musical będzie wystawiony w Spodku, powinna w nim występować młodzież ze Śląska, stąd jego tu właśnie obecność. - Znamy się dobrze z dyrektorem DMiT-u, - przypomniał. - Miejsce to, w Zabrzu, chyba najlepsze na tego rodzaju casting.
Każdy nowy musical, każde przedstawienie, to kolejna grupa ludzi. J. Józefowicz, jak sam przyznaje, nie wie co się dzieje później z wieloma osobami z jego przedstawień, jak rozwija się kariera niektórych młodych ludzi. - Wytrzymują najlepsi - podkreślał. - Trzeba ciągle nowych twarzy, każdy musical ma swoje potrzeby. Każdy musi się sam utrzymać na rynku.
A rywalizacja? W Zabrzu było dość sporo chętnych. Nawet po wyjeździe Józefowicza, w sobotni wieczór miał również spektakl w Warszawie, spóźnialscy ciągle jeszcze napływali do DMiT-u.