Artykuły

U kresu sezonu

Zanim zaczęło się lato, w kilku teatrach Dolnego Śląska sypnęło premierami. Teatry jakby zapatrzyły się na klasę robotniczą, ale nie tą przodującą, raczej na tę z placów budów. Nie przekraczają więc planów ani nie wykonują ich przed terminem, tylko wpadają w poślizgi i cieszą się, jeżeli się uda zmieścić z ostatnią premiera w ogóle w granicach sezonu. Recenzenci nie są lepsi, odnotowują przedstawienia (nawet w prasie codziennej) w kilka tygodni po premierze, czasem nie odnotowują wcale, adresując swe sprawozdania nie tyle do wykonawców i publiczności, co raczej do historyków. Wiem co mówię, bom nie lepszy, choć mam solidniejsze alibi: w tygodnikach polityczno-społecznych problematyka teatralna czy w ogóle kulturalna należy do drugorzędnych, co zapewne jest wyrazem krótkowzroczności redakcji, ale bądźmy dla nich wyrozumiali, skoro nawet tygodnikom deklarującym się jako kulturalne, sprawy te również nie wydają się najważniejsze.

Przystępując do spisywania kolejnej opowieści o swych wrażeniach z kilku premier teatralnych, mam przykre poczucie, że pogłębiam jeszcze bardziej deformację "Spraw i Ludzi". Bo znowu będzie o teatrach zamiast o leżących odłogiem na naszych łamach problemach kultury robotniczej, działalności związkowej "w tym temacie" (Hospody, pomyłuj i nie karz wynalazcy tego dziwotworu językowego) i innych ważkich politycznie społecznie kwestiach kulturalnych. A jeśli już o teatrze, to zamiast pisać o ogólnopolskim, europejskim czy nawet światowym (ambicje tygodnika są bezgraniczne), tkwię w problematyce lokalnej. Łudzę się wszakże, że czasem, opowiadając o teatrze, mówię coś o życiu, opisując zaś np. Jelenią Górę, pokazuję Polskę, a nawet kawałek współczesnego świata. Co niech mi będzie policzone. Amen.

MEDYTACJA

Właśnie w Jeleniej Górze zobaczyłem przedstawienie "Samuela Zborowskiego" Słowackiego, zrealizowane przez Alinę Obidniak. Pełna inwencji organizatorskiej i menedżerskiej dyrektorka Teatru im. Norwida ostatnimi laty rzadko podejmowała się pracy reżyserskiej, preferując młodszych twórców (Krystian Lupa), starszych. (Stefania Domańska) i zagranicznych (Jean Pradier). Gdy zaś dokończyła po jednym z wynajętych reżyserów "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, rezultat - przynajmniej dla mnie - był raczej rozczarowujący. Obecnie "Samuelem Zborowskim" ustanowiła ważny znak swej twórczej obecności w teatrze.

Rzadko spotyka się przedstawienia o takiej skromności, prostocie, czystości i - chyba to właściwe słowo - pokorze. A wszystkie te cnoty, będące właściwie grzechem przeciwko widowiskowości, sumują się w tym wypadku w nieoczekiwaną siłę. Podczas tego przedstawienia przemieniają się wewnętrznie (jaśnieją) aktorzy, dnieje się coś podobnego przynajmniej z częścią widowni, ulegającej oddziaływaniu poezji Słowackiego nie tylko na świadomość.

Jeśli czujniejsze powonienia wyczuły w powyższych sformułowaniach zapach mistyki, to się zbytnio nie omyliły. Bo przedstawienie to jest rodzajem narodowego misterium, innym niż to bywa w wypadku "Dziadów", bezpośrednio odwołujących się do historycznego konkretu, narodowych doświadczeń, przeżyć, klęsk i nadziei.. Mickiewicz operuje w planie polskich archetypów. Słowacki w tym dramacie zdaje się dotykać czegoś pierwotniejszego, źródłowego, także w odniesieniu do tychże archetypów. "Dziady" można porównać do modlitwy lub - lepiej - do szczególnego nabożeństwa. "Samuela Zborowskiego" - w takim kontekście należałoby, uznać za coś zbliżonego do głębokiej medytacji.

Uczciwie mówiąc, "Samuel Zborowski" to dramat, którego zwykły człowiek (np. ja) nie jest w stanie do końca zrozumieć. Jest jednym z dzieł napisanych przez poetę - po jego "mistycznym olśnieniu w nadmorskich skałach latem 1844 roku w Pornic. Filozofowie i psychologowie rożnie traktują tego rodzaju przeżycia: nie kwestionuje się natomiast ich realności. Można sądzić - czytając np. "Króla Ducha" - że co napisał autor pod wpływem mistycznego natchnienia, jest zbyt odległe od potocznej logiki i związanego z nią sposobu odczuwania, reagowania, myślenia, aby te teksty mogły być w pełni przyswojone przez "niewtajemniczonych". Dlatego "Zborowski" może się wydać, co prawda, pięknym, ale abstrakcyjnym poematem o nie wiadomo czym. Wszelkie zaś interpretację filologiczne zdają się go me tylko wyjaśniać, ale i spłycać. Jest to i falujące morze poezji, którą się można zachłysnąć, w której można utonąć, ale której nie da się wypić. Ale czy morze jest zbiornikiem wody pitnej?

Alina Obidniak w swoim przedstawieniu proponuje co innego. Proponuje, żeby się położyć na fali i dać się jej nieść. Proponuje, by poddać się kołysaniu poetyckiej frazy dźwiękowi i melodii słów, zapaść w sen na jawie. A kiedy już temu ulegniemy, okazuje się, że docierają do nas z dużą wyrazistością ważne słowa, a prócz słów słyszymy jeszcze mowę frazy, melodii, ciszy. Nie rozumiejąc wiele, rozumiemy wszystko, jakby dzięki dotknięciu poetyckiej materii. I W tym poetycko-teatralnym doświadczeniu czymś szczególnie ważkim, a można też powiedzieć: żywo dla nas aktualnym jest poznanie tego, co wydaje się istota pojednania i przebaczenia. Wyrasta ono ze zrozumienia, dzięki spojrzeniu z niezwykłej perspektywy, "męki tworzenia", skomplikowanej ewolucji świata w drodze nieuchronnego ścierania się sprzeczności, poprzedzającego późniejsza syntezę.

W bardzo skupionym wewnętrznie i zdyscyplinowanym zespole wykonawczym, wybijającą się aktorka jest Irena Dudzińska, grająca postacie Lucyfera, Bukarego i Adwokata. Wszystkie postacie duchów, a jest ich kilkanaście, są grane przez aktorki, co może wydać się dziwne, bo na ogół nie wyobrażamy sobie jako kobiety Lucyfera, a tym bardziej Chrystusa. Dodajmy jednak od razu, że kobiecość wykonawczyń nie jest eksponowana: postacie są jakby pozbawione atrybutu nici. Zyskiem zaś z tego posunięcia jest pewnego rodzaju wewnętrzna emocjonalna jednorodność zespołu oraz naturalna, nie kreowana kontrastowość postaci ludzkich, granych przez Mariusza Prasała (Poeta), Zdzisława Sobocińskiego (Kanclerz) i Bogusława Siwkę (Samuel Zborowski).

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji