Wieczny chłopiec
Sto lat po powstaniu "Piotruś Pan" nie jest jedynie wdzięcznym tematem dla reżyserów. Filozofia skrzydlatego chłopca stała się sposobem na życie wszystkich, którym dorosłość źle się kojarzy. Jednym z nich był zmarły przed tygodniem Jeremi Przybora.
Takich urodzin "Piotrusia Pana" można się było spodziewać. Setną rocznicę powstania tej jednej z najpopularniejszych opowieści na świecie uczczono kolejną filmową adaptacją. Reżyser obrazu P. J. Hogan powierzył rolę chłopca bojącego się dorosłości 14-letniemu Jeremyemu Sumpterowi. Jak na ironię - w trakcie zdjęć aktor urósł o 20 centymetrów. Producenci byli bliscy załamania.
Film P. J. Hogana to najlepszy dowód na to, że powieść Jamesa Matthew Barriego niesie ze sobą treści ponadczasowe, które weszły do światowej popkultury. Mroczna opowieść o obsesji na punkcie śmierci i lęku przed dorosłością zyskała olbrzymią popularność. Aż dziw bierze, że napisał ją człowiek, którego współcześni nie podejrzewali o talent.
Sukces ma wielu wrogów
Sir James Matthew Barrie nie cieszył się dobrą sławą. Karłowaty mężczyzna (miał półtora metra wzrostu), Szkot z pochodzenia, uchodził za tandetnego komediopisarza. Do 40. roku życia zdołał spłodzić kilka podrzędnych romansów i historyjek z pogranicza baśni. Nikt nie wróżył mu kariery aż do roku 1902. Wtedy Barrie napisał zabawną powieść o skrzydlatym chłopcu, zagubionym w świecie elfów i piratów. "Mały biały ptaszek" zyskał taką popularność wśród dzieci, że Barrie dostał propozycję stworzenia na jego podstawie sztuki teatralnej. Premiera "Piotrusia Pana" odbyła się 27 grudnia 1904 roku w londyńskim Duke of Yorks Theater.
Po stu latach "Piotruś Pan" wciąż budzi emocje. To efekt legendy, którą obrosło życie autora dzieła. Tuż po premierze sztuki ci, którym jej sukces był nie w smak, zaczęli doszukiwać się w przeszłości Barriego wszystkiego, co mogłoby go zdyskredytować. Plotki stały się podstawą do interpretacji zachowań jego bohatera - i odwrotnie. Dyskusja na temat sztuki trwała wiele dziesięcioleci - jeszcze w latach 80. rozmaite organizacje krytykowały "Piotrusia Pana", twierdząc, że główny bohater swoimi lotami zachęca nastolatków do brania środków halucynogennych. Do szpitali trafiło wówczas kilkanaścioro dzieci, które wdychały klej, bo chciały latać jak Piotruś i zobaczyć Nibylandię.
Wobec Barriego pojawiały się też poważniejsze zarzuty. - Jeżeli tak bardzo kocha dzieci, to dlaczego nie ma własnych? - pytał jeden z brytyjskich krytyków. Fakt faktem - życie osobiste Barriego nie było udane. Jako dojrzały mężczyzna poślubił aktorkę Mary Ansell, ale ich związek skończył się rozwodem i urazem Barriego do kobiet.
Autora "Małego białego ptaszka" zaczęto nawet podejrzewać o pedofilię. - Nie podoba mi się jego podejście do dzieci. Uważam, że karmi je złudzeniami, a potem wykorzystuje - mówiła Kate Bronswell, jedna z sąsiadek Barriego.
Dziś większość Brytyjczyków nie bierze tych oskarżeń poważnie. - Nie wierzę, że Barrie był pedofilem. Jego fascynacja dziećmi zaczęła się po śmierci jego starszego brata, który zmarł, zanim Barrie skończył 12 lat - mówił w wywiadzie dla CNN brytyjski aktor Anthony Head, odtwórca roli kapitana Hooka w wystawianej właśnie w londyńskim Savoy Theatre kolejnej interpretacji powieści.
Piotruś Pan ekranów
Popularność "Piotrusia Pana" po latach umiejętnie wykorzystali specjaliści od marketingu. Niewysoki chłopiec, odziany w zielony kubraczek i kapelusz z piórkiem, szybko znalazł się na plakatach,
okładkach zeszytów, a nawet pierwszych reklamach płatków śniadaniowych. "Jedz codziennie pożywne śniadanie, a będziesz latał jak ja" - zapewniał Piotruś, łypiący łobuzersko okiem z kartonowego pudełka. W londyńskim ogrodzie Kensington stanęła nawet jego statuetka.
Piotrusiem zajęli się również reżyserzy. Przez lata stworzono kilkadziesiąt adaptacji książki. W rolę Piotrusia wcielały się największe hollywoodzkie gwiazdy - Mia Farrow i Robin Williams.
Sukcesem zakończyła się też polska adaptacja - musical na deskach Teatru Roma. Triumf zagwarantowały nazwiska twórców spektaklu: reżyserował Janusz Józefowicz, muzyką zajął się Janusz Stokłosa, adaptacją tekstu - Jeremi Przybora.
Musical cieszył się ogromną popularnością. Dzieci mogły przenieść się w krainę baśni, dorośli - przypomnieć dzieciństwo. - Wszystkim wydaje się, że zrobić film czy sztukę dla dzieci jest najłatwiej. Nic bardziej błędnego, przynajmniej w przypadku "Piotrusia Pana". Trzeba się było nieźle nagimnastykować, by w odpowiedni sposób pokazać strach przed dorastaniem i fascynację śmiercią, której w oryginale nie brakuje - mówi Józefowicz.
W podobnym tonie wypowiadali się brytyjscy artyści. - Opowieść o skrzydlatym chłopcu, który nigdy nie chciał dorosnąć, nawet wśród aktorów wzbudzała fascynację, ale i strach - przyznał Anthony Head. - Nie do końca wiadomo było, czy traktować wszystko jako żart, czy poważnie.
Profesor Andrzej Wojtowicz, socjolog, dodaje:
- "Piotruś Pan" może nie być przez wszystkich odbierany pozytywnie. Bo wbrew pozorom nie jest to bajeczka łatwa i przyjemna. Może dlatego cieszy się takim zainteresowaniem wśród dojrzałych ludzi.
Syndrom PP
Barrie nie mógł przypuszczać, że imię jego bohatera po latach zostanie wykorzystane w badaniach psychologów. Opisany przez nich strach przed przemijaniem nazwano syndromem Piotrusia Pana. Dziś za klasyczny przykład osoby dotkniętej tym syndromem uchodzi Michael Jackson, który z powieści Barriego zaczerpnął m.in. nazwę swojej posiadłości - Neverland (Nibylandia).
Profesor Zbigniew Izdebski, seksuolog, takich Piotrusiów mógłby bez trudu odnaleźć wśród swoich studentów: - Niby dojrzali, a jedną nogą wciąż w świecie dziecięcych złudzeń. Dlaczego? Bo tak jest wygodniej. Kieruje nimi strach przed odpowiedzialnością i podejmowaniem ważnych decyzji.
Zdaniem Izdebskiego, Piotruś może mieć 60 lat, żonę, dziecko i wnuki, i nadal być Piotrusiem. - Tacy mężczyźni nie potrafią nawiązać odpowiednich relacji w małżeństwie, przerastają ich problemy życia codziennego. W swoich zachowaniach zatrzymali się na etapie nastolatka - mówi profesor.
Ale jest też inna interpretacja stanu ducha Piotrusia Pana. Afirmacja beztroskiego życia i nieograniczonej wyobraźni nie ma wiele wspólnego z emocjonalną niedojrzałością. - Ja wciąż jestem w takim świecie i wcale nie zamierzam z niego rezygnować. Jestem Piotrusiem Panem i tak mi dobrze - mówi Bohdan Łazuka. - Gdybym w swoim zawodzie był strasznie dorosły, w życiu niczego bym nie osiągnął. Aktor potrzebuje wyobraźni, fantazji, lekkości, a to wszystko mają tylko wieczne dzieci.
Takim wiecznym dzieckiem był też Jeremi Przybora. - To najstarszy Piotruś Pan, jakiego spotkałem - wspomina Janusz Józefowicz. - Podczas przygotowywania musicalu wyszedł z niego wieczny chłopiec. W życiu czegoś zabawniejszego nie widziałem. Przyznam zresztą, że jak człowiek na co dzień zaczyna obcować z elfami, piratami i skrzydlatymi żyjątkami, to w końcu sam odkrywa w sobie dziecko. Nawet jeśli te elfy i piraci paradują tylko po scenie.
Być może tajemnicę wiecznego chłopca pomoże zrozumieć film oparty na biografii szkockiego pisarza - "Neverland" z Johnnym Deppem w roli głównej. Tego jednak dowiemy się dopiero pod koniec roku.