Artykuły

"Turandot" Pucciniego w Teatrze Wielkim

Baśń o pięknej, a okrutnej chińskiej księżniczce, która zadawała pretendentom do jej ręki trzy zagadki, a gdy ich rozwikłać nie potrafili tracili głowy pod toporem kata... Aż wreszcie przyszła wielka miłość... To właśnie "Turandot" ostatnia opera Pucciniego. Powstawała w dramatycznych okolicznościach: ciężko chory Puccini błagał lekarzy, aby mu przedłużyli życie bodaj o dwadzieścia dni jeszcze, aż ukończy operę; niestety, nieubłagany los na to nie pozwolił: ostatnie nuty partytury dzieła, nie zapisane już ręką mistrza uzupełniać usiał inny kompozytor, Franco Alfano.

Nie bez słuszności zwracają znawcy uwagę na to, iż właśnie w swej "Turandot" wzniósł się Puccini na szczyty natchnień twórczych. Wspaniała i oryginalna, z wschodnimi cieniami muzyka, szeroka paleta nastrojów, wyrazu artystycznego, bogato wyposażona orkiestra, ogromne pole do popisu skalnego dla głównych solistów. Nie jest łatwe wystawianie tej opery, wysokie wymagania stawia ona zarówno śpiewakom-solistom, jak chórom i orkiestrze. Dlatego to każda nowa premiera "Turandot" wywołuje szczególne zainteresowanie zarówno w świecie muzyków, jak i melomanów; jest to wydarzenie artystyczne dużego kalibru, skrzętnie odnotowywane w kronikach teatrów operowych.

Dlatego to wieść o niedawnej premierze "Turandot" w stołecznym Teatrze Wielkim pod dyrekcją ROBERTA SATANOWSKIEGO zelektryzowała wielu miłośników muzyki Pucciniego. Wśród nich i niżej podpisanego. Trudno było nie skorzystać z okazji i nie ujrzeć "Turandot" na największej polskiej scenie.

A było na co popatrzeć i czego posłuchać... Inscenizacja to wspólne dzieło dwóch autorów: MARKA GRZESIŃSKIEGO i ANDRZEJA MAJEWSKIEGO, z tym, że Grzesiński kierował ponadto reżyserią, a Majewski stworzył oprawę scenograficzną. Kierownictwo muzyczne - Robert Satanowski. Twórcy wizualnej strony spektaklu ciekawie połączyli elementy wschodniej baśni i fantastyki z realizmem, a nawet akcentami współczesności. Świetnie wykorzystano głębie sceny Teatru Wielkiego, rozgrywano akcję na szerokich płaszczyznach i w paru poziomach; operowanie światłami i barwą, efekty, a nawet tricki techniczne przykuwały zarówno uwagę, jak i wyobraźnię widza.

Bogata i trudna muzyka "Turandot" pod ręką Roberta Satanowskiego snuła się pięknym pasmem zarówno w swych ostrych, dramatycznych przejawach, jak i w partiach pełnych delikatnego, wrażliwego liryzmu. Wyczuwało się wyraźnie, iż cała muzyczna koncepcja realizowania tej opery emanuje z kapelmistrza i jego batuty, sugestywnie promieniując na solistów, chóry, orkiestry. Nie lada przeżycie dla słuchacza!

Szczególną atrakcją przedstawienia, jakie oglądałem, był gościnny występ dwojga zagranicznych solistów: MARITY NAPIER z RFN w tytułowej roli - znakomity nośny sopran o wysokich umiejętnościach technicznych i wytrzymałości wokalną oraz FRANCA BONANOME, włoskiego tenora, śpiewającego głosem o dużej sile, z prawdziwie artystycznym wyrazem. Wysoko oceniam też sztukę wokalną trzeciej głównej postaci, czyli Liu, kreowanej przez naszą wybitną sopranistkę BARBARĘ ZAGÓRZANKĘ. W obsadzie ponad­ to zapamiętałem zwłaszcza barytona BRONISŁAWA PEKOWSKIEGO (Timur) oraz tak do­ brze znanych: BOGDANA PAPROCKIEGO (Altoum) i KAZIMIERZA PUSTELAKA (Pang). Chóry, orkiestra, balet prezen­towały wysoki poziom artystyczny: jest to w sumie jedno z najcelniejszych przedstawień polskiego teatru operowego ostatnich lat. Kto może, niech postara się odwiedzić warszawski Teatr Wielki w dniu wystawiania "Turandot"!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji