Artykuły

Sabat miłości

- Nie wyobrażam sobie życia bez tej sceny, która już się wpisała z wielkim powodzeniem w mapę stolicy - mówi MAŁGORZATA POTOCKA, dyrektorka Teatru Sabat w Warszawie.

W tym z legend i w tym z warszawskiej ul. Foksal silą sprawczą są kobiety, a wiadomo, gdy kobieta czegoś zapragnie, na coś się zdecyduje i do czegoś się zapali, to jest w stanie przenosić góry. Czy tak się dzieje i w pani przypadku?

- Sabat to jedyny tego typu teatr w Polsce, prezentuje musical, rewię, a ostatnio też operetkę, czyli pełną gamę sztuki rozrywkowej. Szczyci się wspaniałym baletem, pięknymi tancerkami i znakomitymi wokalistami w formie i miejscu, które pozwalają na pełne uśmiechu oraz relaksu spędzenie czasu - podczas spektaklu, przed nim i po nim. Widownię w naszym teatrze wypełniają stoliki, więc można u nas także wypić szampana, zjeść kolację, a po spektaklu tańczyć na scenie. To znakomite miejsce zarówno na zwieńczenie biznesowych negocjacji czy oficjalnej konferencji, jak i na międzypokoleniowe rodzinne spotkanie. Zdarzają się też u nas oświadczyny. Ze sceny. Dopuszczam taką możliwość. To bardzo wzruszające uroczystości.

Jakie spektakle wybierane są przy podobnych okazjach?

- Każda z naszych propozycji nadaje się na oświadczyny, na inne okoliczności zresztą też, bo spektakle mamy radosne, roztańczone i rozśpiewane, niosące pozytywny ładunek emocji. Takie są: rewie, gala operetkowa, spektakl "Pokochaj German", chociaż jest on bardzo klimatyczny. Mąż piosenkarki powiedział po jego obejrzeniu: "Jestem oczarowany i zaczarowany". Udało się nam, z towarzyszeniem wspaniałej orkiestry, znakomitych artystów - Anny Sokołowskiej i Iwona Orłowskiego - oddać charakter Anny German, jej melancholię, delikatność, skromność. Ten spektakl taki jest, choć wypełniają go sceny baletu i szczególne napięcie - połączenie zadumy z temperamentem, bo kończymy przedstawienie utworem "Tango d'amore". Anna German mówiła, że jest miłością. To jej słowa: że albo się kocha, albo czeka na miłość. I ten spektakl taki jest.

Melancholia splata się z namiętnością w spektaklu "Pokochaj German". W gali operetkowej zapewniacie: "Bo to jest miłość".

- Strauss, Lehar czy Kalman... wszystkie arie i duety, które wybraliśmy, są o miłości. Czarują tekstem i melodią, a dodatkowo pokazujemy je w oprawie elegancji i klasy, biało-srebrnej, w przepięknych kostiumach. Publiczność żywiołowo odbiera ten spektakl. Sala śpiewa z artystami, domaga się bisów. Iwo Orłowski, który jest również dyrektorem muzycznym sceny operetkowej, ma niezwykle dużo temperamentu w tych wykonaniach. Nie bez znaczenia jest towarzyszenie na żywo znakomitej orkiestry. Na ten spektakl przychodzą tacy goście jak pani Karolina Kaczorowska, żona ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, czy pani Maria Anders. Bywają często zagraniczne delegacje. Spokojnie można by ten spektakl wystawiać w Wiedniu, w kolebce operetki.

Dołączyła pani do repertuaru utwory, które dziś chętnie zastępuje się musicalowymi przebojami. Dlaczego?

- Od 13 lat w Warszawie nie ma sceny operetkowej, weszliśmy w tę niszę i to była trafna decyzja. Uwielbiam te spektakle, chociaż kiedyś byłam bardzo daleka od operetki. Wydawała mi się kiczem i ramotą, ale zrobiliśmy z niej rewię przebojów i wyszło przepięknie.

Rewia to klucz do pani myślenia o Sabacie? Dlatego wśród spektakli

jest też "Rewia Forever"?

- Między innymi tym spektaklem pokazuję mojej publiczności, czym jest rewia, inaczej mówiąc: show. Dziś rewią są występy Madonny, Beyoncé. Michael Jackson również był rewiowy, bo rewia to dynamiczny i bardzo kolorowy taniec, a do tego muzyka i piosenka. Kiedy Sabat jako zespół robił karierę, najpierw w Telewizji Polskiej, później jeżdżąc po świecie, tańczyłyśmy bardzo żywiołowo, zmysłowo, przyciągając uwagę widzów. Występowałam z wielkimi artystami - Domenikiem Modugno, Donną Summer, Rayem Charlesem. Można powiedzieć, że od powstania Sabatu w 1974 r. rewia jest wciąż ze mną. Na scenie pokazujemy prawie sto lat rewii, zaczynając od Ordonki, bo nawiązujemy na naszej scenie do tradycji przedwojennych teatrów rewiowych, po Lady Gagę. Pokazujemy, że rewia ma się znakomicie - od Las Vegas po Paryż. Tam, gdzie jest świetny balet i świetna piosenka. Tylko od spektakli typu show bywa jeszcze bogatsza - w kostium i ruch. No i charakter wnętrza jest ogromnie ważny. Takiego jak u nas nie ma nigdzie.

Czym czaruje wnętrze Sabatu?

- Udało mi się stworzyć niepowtarzalny klimat tego miejsca. Czuje się go już od zejścia po schodach do naszej kawiarni. To atmosfera - jak mówią nasi goście - ciągłego balu sylwestrowego. Publiczność spędza u nas parę ładnych godzin. Przychodzi o w pół do siódmej, wychodzi o północy. W żadnym innym teatrze tak się nie dzieje. Dlatego mamy tak wielu zagranicznych gości, bywają u nas ambasadorowie z najróżniejszych stron świata. Mamy zwyczaj witania takich osobistości ze sceny. Staramy się, aby w danym dniu był specjalny akcent w tańcu czy piosence. Znakomitym spektaklem dla obcokrajowców są "Pocałunki świata" - 40 utworów z różnych stron świata, a na koniec oczywiście polski akcent. To bardzo wzruszające, gdy po muzycznej podróży wracamy i do Chopina, i do Niemena (utworów "Dziwny jest ten świat" oraz "Sen o Warszawie"). W finale mamy jedną z najpiękniejszych polskich piosenek o ojczyźnie - "Ukochany kraj". Wspaniale komponuje się z kostiumami.

Pani je projektuje?

- Uwielbiam to robić. To jeszcze jedno - poza przygotowywaniem choreografii, reżyserowaniem spektakli, tańcem (bo wciąż mam w spektaklach swoje numery) i prowadzeniem teatru - z moich zajęć w Sabacie. Rewia nie może się obejść bez oszałamiających strojów. Największe wydatki są związane właśnie z nimi. W finale "Pocałunków świata" wynosimy kostium ozdobiony kwiatami w stylu piór. Wzbudza ogromny zachwyt. Potem słyszę pytania, czy obrabowałam bank, by tworzyć takie cuda, a ja mam nieustające braki funduszy. Stale poszukuję firm, które mogłyby pomóc w tworzeniu takiej oprawy. Nie jest to łatwe.

Jakiś sabatowy pakt musiała pani zawrzeć, skoro teatr działa tyle lat? Z kim przede wszystkim?

- Mam swojego anioła stróża, który mnie chroni i daje mi siłę. Prowadzenie teatru na takim poziomie, w takim miejscu, z tak wysokim czynszem, z kosztami etatów dla moich artystów i całego zespołu administracyjnego graniczy z cudem. To ciągle taniec na linie, ale nie wyobrażam sobie, by narażeni na zawodowe urazy tancerze nie mieli zdrowotnego ubezpieczenia. Tworząc taki teatr z pasji i miłości, zawsze miałam w sobie determinację i zdawałam sobie sprawę z tego, że napotkam na swej drodze wiele trudności, jednak nie wyobrażam sobie życia bez tej sceny, która już się wpisała z wielkim powodzeniem w mapę stolicy. Co roku przygotowujemy minimum dwa spektakle. Każdy w granicach dwustu kostiumów. To niezwykły dorobek. I taki teatr - tak dobrze oceniany, również przez obcokrajowców; teatr, w którym łączą się rewia, musical i operetka - powinien być dotowany. Nie chcę schodzić z jakości ani pięknych opraw, których wymagają moje spektakle. Przy tak małej widowni, na której na dodatek nie ma tradycyjnych rzędów krzeseł, tylko są stoliki, trudno utrzymać teatr. Chciałabym liczyć na urząd miasta czy Ministerstwo Kultury jako mecenasa, ale oczywiście szukam też innych sponsorów. Uważam, że polski biznes powinien sprzyjać polskiej kulturze i sztuce. Wciąż staram się dotrzeć do firm, które mogłyby mi pomóc prowadzić tę scenę. Mam wiele planów.

Jakich?

- Przygotowuję spektakl "Zakochaj się w Polsce", zrobiony z amerykańskim rozmachem, adresowany do obcokrajowców. Przyjeżdża ich do Warszawy coraz więcej. Mogliby u nas znaleźć taki muzyczny przewodnik po Polsce i jej stolicy. Chcemy wybrać najpiękniejsze polskie piosenki.

Według jakiego klucza?

- Zaczniemy od utworów Chopina, ale będą też popowe przeboje Maryli Rodowicz, Ryszarda Rynkowskiego, Kayah, Feel. Również Golców, bo trochę folkloru też chcemy pokazać. Próby zaczniemy w styczniu, więc listę utworów powinniśmy domykać, choć wciąż trwają dyskusje. Premierę planujemy przed Wielkanocą. A w najbliższym czasie zapraszamy m.in. na rewiowy "Hollywood na Foksal", operetkowe "Bo to jest miłość", muzyczno-baletowe "Pokochaj German" i w noc sylwestrową na "Przeboje świata".

Koniec roku sprzyja podsumowaniom i życzeniom. Jak to jest u pani?

- Jeden z wydziałów SGH robi opracowanie o Teatrze Sabat. Studenci uczą się, jak prowadzić biznes teatralny na przykładzie mojego teatru, ale ja też liczę na to, że czegoś się od nich nauczę. I pomoże mi to w tych nie najłatwiejszych dla kultury czasach. Podobnie jak spotkania kobiet biznesu, które zaczęły się odbywać w Sabacie. Dostałam niedawno nominację do ich organizacji - Akademii Kobiet Przedsiębiorczych. Wierzę dziś w kobiety, bardziej niż w mężczyzn. W końcu Sabat w większości składa się przede wszystkim z pięknych utalentowanych pań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji