Artykuły

Diabła urok

Tuż przed ciszą wyborczą zawędrowałem w najbardziej rozpolitykowane w piątkowy wieczór miejsce w Bydgoszczy. Był nim Teatr Polski. A w nim ośmiu gromko pokrzykujących na siebie facetów w dramacie "Thermidor", napisanym przez drobną, nieszczęśliwą kobietkę - Stanisławę Przybyszewską. Choć sztuka opowiada o schyłkowym, dyktatorskim okresie rewolucji francuskiej, a powstała przed blisko wiekiem, to okazuje się zaskakująco aktualna - pisze Jarosław Reszka w Expressie Bydgoskim.

Co tam panie w polityce? Toruńczyki trzymają się mocno... A nasze jeno kombinują pod siebie.

Weźmy panią Ewę Mes. Radę sejmiku wykorzystała jako koło ratunkowe. Na wypadek, gdyby wiatr odnowy zadął i wywiał jej spod zadka fotel wojewody. Widać siła i kierunek podmuchu trudne były do oszacowania, bo pani Mes kluczyła również po udanych wyborach do sejmiku. Wymigała się od ślubowania nowych radnych. Dopiero gdy nabrała pewności, że przetrwa na grzędzie - urzędzie, wypięła się na sejmik. Nie straci na tym Ewa Mes, nie straci jej partia - PSL - bo na miejsce wojewody awansował inny koń pociągowy ludowców. Na frajerów wyszli tylko wyborcy Ewy Mes, którzy przecież głosowali na konkretna osobę, a nie abstrakcyjną partię. Z pyszna mogą się mieć na przykład sufrażystki. Zamiast kobiecie sukcesu, ich głos utorował drogę do władzy dyrektorowi szpitala w Szubinie. Ale kto za parę lat będzie takie drobiazgi pamiętał...

Tuż przed ciszą wyborczą zawędrowałem w najbardziej rozpolitykowane w piątkowy wieczór miejsce w Bydgoszczy. Był nim Teatr Polski. A w nim ośmiu gromko pokrzykujących na siebie facetów w dramacie "Thermidor" [na zdjęciu], napisanym przez drobną, nieszczęśliwą kobietkę - Stanisławę Przybyszewską. Choć sztuka opowiada o schyłkowym, dyktatorskim okresie rewolucji francuskiej, a powstała przed blisko wiekiem, to okazuje się zaskakująco aktualna. Lider, mimo że tęgi umysł i w duchu oddany ideałom rewolucji, manipuluje tłumem, wynosi zauszników i tłamsi opozycję w rządzącej klice. Opozycjonistów paraliżuje obawa przed otwartym konfliktem z liderem, wobec czego zamiast rzucić się na niego, rzucają się na siebie. Zgadzam się z recenzentem "Expressu", który pochwalił zamysł inscenizacyjny i wysiłki aktorów. Zaniepokoiło mnie jednak pewne spostrzeżenie. Premiera odbywała się na kameralnej scenie, mieszczącej około setki widzów. Mimo to kilka miejsc koło mnie pozostało pustych. Wcześniej takie "bezpańskie" miejscówki błyskawicznie wypełniali młodzi miłośnicy teatru. Tym razem nikt na okazję nie czekał. Być może jest to przedwczesna obawa, lecz mam wrażenie, że Bydgoszcz może nie udźwignąć repertuaru tak politycznie i publicystycznie zaangażowanego, jaki zaproponował w tym sezonie dyrektor (i zarazem reżyser "Thermidoru") Paweł Wodziński. Dziwię się nawet, że nikt do tej pory głośno i stanowczo nie upomniał się o klasykę czy sztuki współczesne, lecz adresowane do szerszej publiczności. Miejski charakter - i miejskie finansowanie - Teatru Polskiego zobowiązują do zaspokajania różnych gustów i potrzeb.

Tyle o polityce, bo w ostatnich dniach głowa od niej ciężka. Pięknie rozwija się za to nasza redakcyjna akcja "Widzisz ruderę? Dzwoń lub pisz!". Akcja pokazuje, że w Bydgoszczy rudery straszą w wielu dzielnicach. Wspólnym elementem artykułów na ich temat są ręce rozkładane w geście bezradności. A to trudno jest ustalić, do kogo straszny dwór należy, a to trudno skontaktować się z właścicielem, a to wreszcie monity nie wywołują żadnej reakcji. Wniosek wydaje się prosty. Dopóki prawo nie będzie egzekwowane surowo i konsekwentnie, dopóty rudery, niczym toruńczyki, będą trzymały się mocno.

Drugi raz wyzionął ducha "Węgliszek". Za pierwszym razem został uśmiercony z premedytacją, by nie stanowił konkurencji dla nowego Miejskiego Centrum Kultury. Za drugim razem poległ pod ciężarem wolnego rynku na Starym Rynku. Można tę smutną okoliczność tłumaczyć diabelskim patronatem na knajpką. Ja jednak polecam wyjaśnienie podsunięte przez ADM, w którego murach wyzionął ducha "Węgliszek": "Z uwagi na zachowanie artystycznego charakteru tego miejsca, stawka czynszu była preferencyjna jak na tę lokalizację (...) Niestety, najemca nie poinformował nas o kłopotach finansowych, nie złożył wniosku o obniżenie stawki czynszu". Jest w tym cytacie wskazówka dla innych robiących bokami restauratorów na starówce. Proście, a będzie wam dane - byle kulturalnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji