Niemożliwe (fragm.)
Popularna ostatnio forma sceniczna "performing lecture" to wykład z elementami inscenizacji. Aktorzy/performerzy nie wcielają się w postaci, a jedynie referują publiczności temat. Paweł Sztarbowski i Michał Zadara zaproponowali taką formę do rozmowy o "Kupcu" Mikołaja Reja - jego bogactwie językowym i ewentualnym potencjale scenicznym we współczesnym teatrze. W tym wypadku jednak performing lecture był tylko wstępem do dalszej pracy Zadary nad tekstem. Trudno powiedzieć, czy po kilku miesiącach tournee z performing lecture, Zadara wystawił "Kupca", czy jego adaptację. Trafniej byłoby posłużyć się paradoksem: "Kupiec" to spektakl o tym, że taki spektakl powstać nie może i nigdy nie powstanie.
W Muzeum Starego Teatru zaaranżowano wąską i głęboką scenę złożoną z podestów. Ściany pomalowano na tęczowo, a na każdej widnieją cytaty z Biblii. Tył sceny ogranicza kurtynka, na środku stoi kanapa. Na tak małej przestrzeni nie rozegra się żadna scena z "Kupca", ale długi eksperyment z materią teatru. Scenariusz to fragmenty wykładu, uzupełniające kontekst religijno-społeczny "Kupca", a także niektóre sceny z dramatu. Krzysztof Zarzecki i Zygmunt Józefczak zapowiadają je, prezentują treść, a następnie przechodzą do ich odgrywania. Zaczynają od podkładania głosu pod scenę z filmu "Czas Apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. Robią to niedokładnie, jedynie sugerując możliwe rozwiązanie inscenizacyjne. Krwawiący bohater, sytuacja wojny są tylko pretekstem, by sprawdzić, czy współczesny kontekst rozwiązuje problem wystawienia "Kupca". Zadara przerysowuje pomysł, bo zdaje się od początku nie wierzyć, że eksperyment formalny może doprowadzić do odpowiedzi. Następnie Józefczak próbuje odegrać niektóre kwestie postaci, dbając o melodię frazy, podkreślając kluczowe słowa. Ten gest również zawodzi, szczególnie dlatego, że aktorzy czytają tekst dramatu z ekranu, znajdującego się nad głowami widzów. Z wykładu wiemy, że postaci jest niewiele, a monologi składają się z kilkuset wersów. Reżyser zdaje się jawnie mówić, że aktor nie jest w stanie nauczyć się roli z "Kupca" na pamięć. Uniemożliwia też kontakt wzrokowy z aktorami, a tym samym skoncentrowanie się na tym, co mówią, bo widz czuje się ignorowany, zamienia się w słuchacza.
"Kupiec" Zadary to nieustanna zabawa formą. Józefczak wyciąga zza kanapy kolejne rekwizyty potrzebne do sceny (butelka z etykietką "woda święcona", świeca). Zarzecki z groteskowym zaangażowaniem próbuje komunikatywnie przekazać tekst, niejednokrotnie gubiąc zdanie i zaczynając kwestie na nowo.
Trudno jednoznacznie wskazać klucz, jakim Zadara posługiwał się przy inscenizacji swojego "niemożliwego spektaklu". Podejmuje formalne próby inscenizacji "Kupca", szuka dla niego rozwiązań. Jednak pomysły te, choć teatralnie atrakcyjnie, nie sprawdzają się w konfrontacji ze staropolskim językiem, czego Zadara wydaje się świadomy. Kolejne sceny przerywane są puszczanymi z offu fragmentami wykładu Sztarbowskiego i Zadary. Wprowadzają oni możliwe, ich zdaniem, perspektywy interpretacji "Kupca" Reja. Sztarbowski proponuje egzystencjalistów i spojrzenie na eschatologię dramatu Reja poprzez metaforę drabiny i Heideggerowską koncepcję życia ku śmierci. Pomysł pozostaje propozycją, od której Zadara się nie odżegnuje, ale nie podaje też jako ostatecznej. Jawnym gestem odmowy inscenizacji jest scena, w której Zarzecki opowiada widzom najciekawsze i najbardziej spektakularne sceny z "Kupca", a Józefczak niemal każde zdanie partnera kwituje: "której dzisiaj nie będzie", "którego dzisiaj państwo nie zobaczą". Finał spektaklu to wywiad z prelegentami, przeprowadzony dla bydgoskiego radia. Józefczak i Zarzecki parodiują ich zachowania, naśladują gesty, poruszają ustami, udając, że wypowiadają tekst, ale robią to kilkakrotnie szybciej niż rozmówcy.
Niespodziewanie, w scenie sądu nad Kupcem Zadara wyprowadza akcję poza budynek teatru. Kurtyna otwiera się, odsłaniając siedzącego pod witryną Zarzeckiego. Ulica Jagiellońska, która staje się teraz niejako tylną ścianą sceny, żyje własnym życiem - przejeżdżają samochody, spacerują turyści, grupowo i pojedynczo. Niektórzy przystają, przyglądają się aktorom. Chrystus (Zarzecki) zagniewany na świat oznajmia Św. Michałowi (Józefczak), że ludzie nie wypełniają jego przykazań. Radykalny gest Zadary ponownie uniemożliwia jednak uchwycenie sensu zdań, a kieruje uwagę na rzeczywistą akcję na ulicy. Dialogi z "Kupca" przestają mieć znaczenie, tym bardziej że ich treść została mniej więcej zarysowana widzom. Uliczna sceneria pojawia się jeszcze dwukrotnie, a na koniec obaj aktorzy siedzą przy stoliku w restauracji naprzeciwko teatru i dokonują sądu nad "Kupcem". Tam również, za szybą teatru i restauracji, kończą spektakl, a siedzący w teatrze widzowie oklaskują ich. Kurtyna nabiera nowego znaczenia - przenosi teatralną scenę na ulicę, podwójnie izoluje aktorów za szybą. Spektakl zamyka projekcja filmu, na którym Józefczak i Zarzecki chodzą korytarzami Starego Teatru, dialogując jako święty Piotr i Chrystus. Jednak i w tym wypadku tekst dramatu gubi się, zanikają jego sensy i treść.
Z każdą chwilą eksperyment Zadary utwierdza w przekonaniu, że niemożliwa jest współczesna inscenizacja tego dramatu. Jednocześnie żaden z aspektów ewentualnej pracy nad nim nie został poddany na tyle szczegółowej analizie, by można było z Zadarą polemizować. Rzucane uwagi o V-efekcie Brechta jako koniecznej konwencji do sceny umierania Kupca, czy nieudolne dubbingowanie filmu to tylko reżyserska kokieteria, ponieważ spektakl to żonglerka teatralnymi konwencjami. Najistotniejsze wydaje się rzucone z offu wyznanie Zadary, że jako człowiek niewierzący, nie wyobraża sobie inscenizacji "Kupca". Zadara tylko raz odsłania merytoryczny argument: jego koncepcja teatru nie sięga tematów egzystencjalnych, a koncentruje się na eksperymencie z formą, przełamywaniu jej i podważaniu. I rzeczywiście - "Kartoteka", "Ifigenia", "Nowa tragedia", "Fedra", "Księga Rodzaju 2" były sprawnymi eksperymentami z teatralną materią, dalekimi od dyskusji nad interpretacją dramatów.