Artykuły

Pan o szczupłych włosach

Krakowski Salon Poezji, wiersze amatorów czytali Anna Dymna, Beata Paluch, Maciej Jackowski i Zbigniew W. Kaleta. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Mężczyźni różni są, raczej we wszystkim. Różni jak ludzie w ogóle. We wszystkim, więc i stan owłosienia ich głów różny bywa, a w istocie nawet nie do pomylenia, choćby pozory kazały głosić podobieństwo.

Weźmy mężczyzn z upływem czasu tracących, jakby rzekł poeta, na murawie kapitelu ciała, źdźbło po źdźble. Zakola na ich czaszkach coraz większe, coraz mocniej plackowaty placek na ciemieniu, no i coraz większa odległość źdźbła od źdźbła.

Z każdym rokiem łączka głowy rzednie po prostu, nieuchronnie. Gdy chłop taki bez czapki rusza w świat, wichry coraz swobodniej muskają szczyt czoła, ergo - coraz ciszej szumi las. Co wtedy mawiają bliźni, bezwiednie sunący odwiecznymi koleinami języka powszedniego? "Łysieje", prawią druh do druha. "Coraz mniej mu zostało... Jeszcze rok, góra dwa, a będzie kolano...". Tak mówią koleiny języka. Tak mówisz. Tak mówi on i ona.

Tak mówimy na co dzień. Bo tyle nam wystarcza. "Łysieje", oznajmiamy o łysiejącym - i już. Zdarzenie - odfajkowane. Refleksja - zanotowana. Tak, z reguły wystarczają nam językowe kalki. Aż tu nagle ktoś o łysiejącym powiada: "Ma szczupłe włosy". I co? "Trochę głupio nam".

Tak, na tym polegał ostatni Salon Poezji. Anna Dymna, Beata Paluch, Maciej Jackowski i Zbigniew W. Kaleta czytali, Paluch zaś też śpiewała, wiersze "amatorów" - lekarzy i niepełnosprawnych.

Czytali frazy ludzi zwyczajnych, ludzi "niepiszących", którym w pewnych momentach życia - momentach słuchania, patrzenia i czucia - nagle przestały wystarczać stare, zgrane zlepki słów. Jak tej kobiecie, co jej na widok blasku głowy łysiejącego pana nie wystarczyło rzec "łysieje". Słowo to, słuszne skądinąd - to nie było to, co w sedno wrażenia trafiało. Szukała dalej. Szukała czegoś, co zadowoli jej zdziwienie albo jej zachwyt. I znalazła: "Ma szczupłe włosy". Tak rzekła sobie. I tak napisała wers.

Gombrowicz mawiał, że poeci profesjonalni nie mogą wyrazić siebie, gdyż muszą wyrazić wiersz. Lekarze bądź inni "amatorzy", stolarze, kolarze, kominiarze, zwłaszcza zaś ci, co ich, starymi, fatalnymi koleinami języka sunąc, zwiemy "umysłowo ułomnymi" - oni wszyscy nie mają obowiązków wobec wiersza, rymu, rytmu, w sylabach liczonej intonacji.

Jeśli w ogóle mają powinność, to jedynie wobec własnych wzruszeń, nie wobec formy, co jest na zewnątrz nich. To jest fantastycznie normalne. Dlatego trochę głupio nam, zdrowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji