Artykuły

Niedowiara (fragm.)

Na sceny trafił temat polskiego Kościoła i w ciągu dwóch ostatnich sezonów obrodził kilkunastoma spektaklami. Wyłania się z nich przygnębiający obraz. Młode pokolenie reżyserów ostro krytykuje już nie tylko radiomaryjną religijność czy racje "ludu smoleńskiego", ale polskie ruchy odnowy i tradycyjny katolicyzm.

"Wszyscy święci" w Teatrze Polskim w Byd­goszczy to debiut Wojciecha Farugi w teatrze zawodowym, powstały według tekstu reży­sera i Jarosława Jakubowskiego. Sceny z życia osiedlowych katolików - równie dobrze z wiel­kich aglomeracji, co małych ośrodków, bo idzie tu o typ mentalności - tworzą panoramę ich kło­potów z religijnością, gdzie naturalizm obser­wacji co rusz ześlizguje się w groteskę. Trochę jak w "Żywotach świętych osiedlowych" Lidii Amejko, trochę jak u Marka Koterskiego, a cza­sem jak u Wernera Schwaba. Obraz jest skon­densowany, postaci nie tyle rozwijają się w cza­sie, co zostają przyłapane na najbardziej cha­rakterystycznych zachowaniach.

Faruga inscenizuje rzecz w trzech zamarkowanych pomieszczeniach, gdzie stoją jednak całkiem realne meble. Niewielka ilość miejsca i fakt, że wykonawcy są stłoczeni, niemal po­tykając się o siebie nawzajem, to trafny obraz standardu mieszkań, w których bohaterzy spędzają egzystencję. Aktorzy wykonują ruty­nowe czynności, uderza ich nieczuła powtarzal­ność. Akcja toczy się symultanicznie, niczym w średniowiecznych mansjonach, a porów­nanie to narzuca się, kiedy pojawia się Rekonstruktor (Marian Jaskulski) z ogromnym krzy­żem. Koncentrując się na jego ciągłym podtrzymywaniu, opowiada o męce Chrystusa i cierpieniach świętych. Unaocznia to świat we­wnętrzny bohaterów, których życie toczy się w wyraźnie przytłaczającym cieniu ofiary Zbawiciela.

Psychiatra (Roland Nowak) przyjmuje pa­cjentów i rozmawia z pielęgniarką, która oka­zuje się jego żoną (Małgorzata Trofimiuk). Nie kocha jej, ale nie chce rozwodu, bo jest kato­likiem. Portret kobiety, która tego żąda i sza­mocze się jak ryba w sieci, w rozmowach z mę­żem uparcie wracając do tej sprawy, obrazuje mechanizm błędnego koła, w jakim tkwią obo­je, zmuszający ją do ponurych praktyk i poszu­kiwań. Kłopoty wędrują z bohaterami do miej­sca pracy, nie ma od nich ucieczki. W efekcie lekarz, rozmawiając z przychodzącym na terapię księdzem, zaczyna opowiadać o swoich problemach. Ich rozmowa to dwa przeplatają­ce się monologi, pełne narzekań na ludzi i los. Młoda dziewczyna (Magdalena Łaska) ko­lekcjonuje komunikanty, konserwując je za po­mocą kosmetycznych lakierów. Codzienne przystępowanie do sakramentu, którego w efekcie nie przyjmuje, łączy się z zachwytem dla kos­metyków, ich cen i właściwości. Trochę jak w "Dukli" Andrzeja Stasiuka, który w nowej epo­ce trafnie wyczuł, że nawet opakowania towa­rów mogą wzbudzać silne emocje. Tu mamy bo­haterkę, która celebruje dziwny rytuał, łącząc potrzebę religijności i konsumpcji. Pozostaje na powierzchni życia religijnego, ale bywanie w świątyni zapewnia jej dreszcz ekscytacji. I ona jednak, jak wszyscy pacjenci Psychiatry, przy­chodzi po receptę na antydepresanty.

Groteska bywa ponura, jak w portrecie mał­żonków, którzy musztrują syna (Jakub Ulewicz), czyniąc z niego ofiarę. Monologi matki (Alicja Mozga), bez ustanku wymyślającej mu od naj­gorszych, odsłaniają mechanizm dobrze znany z filmów Koterskiego: samonakręcającą się logoreę, która aktywizuje nie tego, do kogo się mówi, ale samego mówiącego, pokazując jego frustrację i kompulsywne zagadywanie problemów. Wychowanie rozumiane jako tro­ska o zachowanie zewnętrznych form sąsiadu­je z absolutną pogardą dla własnego dziecka, czyniąc z jego życia musztrę, obóz przetrwa­nia, a wreszcie piekło. Tyrady skądinąd umie­rającej matki są śmieszne i przerażające zara­zem, ale dojmująco prawdziwe. Sytuacji szyko­wania się na własną śmierć towarzyszy przede wszystkim troska o odpowiedni strój. Zwraca uwagę dwuznaczna rola ojca (Jerzy Pożarowski), raz łajanego przez żonę podobnie jak syn, innym razem awansującego na jego kaprala. W finale staje się on kozłem ofiarnym, niczym u Schwaba: by zagazować syna, ojciec używa lodówki, łącząc ją z kuchenką za pomocą rury od odkurzacza i uszczelniając taśmą klejącą. To groteskowy obraz zbrodni popełnianej domowymi sposobami i mentalności, która każe załatwiać problemy w swoim kółku.

Świadectwo wiary, składane przez księdza (Mateusz Łasowski) wobec wiernych, obrazuje niemożność jego wypowiedzenia. Jakaś (performatywna?) siła każe bohaterowi przerywać, by po chwili kazać mu wrócić na mównicę. Przywołując przeszłość, co chwila "popada" on w przeżywanie zła, którego doświadczył. Z tego względu, i nagromadzenia jego spektaku­larnych odmian (gwałtów, uwiedzeń, pobić), przypomina to wynurzenia celebrytów nagłaśniane przez media. Forma świadectwa nieco taką spowiedź przypomina, ale jej istota jest odmienna: ma służyć innym, a nie czyniące­mu wyznanie. Bohater Łasowskiego ma z tym problem, kiedy jednak w finale zagraża wysa­dzeniem kościoła w powietrze, to paradoksal­nie uświadamia wiernym wartość życia, a we­zwanie do odpowiedzialności za własną eg­zystencję i niemarnowanie jej, brzmi bardzo silnie. Droga wiodąca go do tego efektu jest jednak kręta.

Spektakl Farugi to obraz bohaterów, na których z jednej strony naciska katolickie imaginarium w osiedlowym wydaniu, z dru­giej nie mniej dziwny świat oferujący medialny dyktat i czystą konsumpcję. Bomba, którą grozi wiernym ksiądz, jego spowiedź-świadectwo i kolekcja komunikantów to tylko skromna reprezentacja jego wpływów. Rytualna religij­ność, skupiona na żywotach świętych i ich re­likwiach, często nie dociera do istoty wiary, któ­rą jest wewnętrzna przemiana, a wtedy nie wy­nika z niej nadzieja i poczucie sensu egzysten­cji: staje się raczej zaklinaniem rzeczywistości. Bohaterom spektaklu pozostaje więc samotne zmaganie z losem, w świecie skądinąd pełnym katolickich odniesień. Kiedy w tle przemawia­jącego przed mansjonami księdza reżyser po­kazuje opiekę nad umierającą matką, pole­gającą na wymianie pampersów, to z jednej strony podważa sens jego świadectwa (lepiej czynić, niż mówić), z drugiej zwraca uwagę na automatycznie wykonywaną czynność. Nikt nie ma racji, wszyscy błądzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji