Artykuły

Lubię dobre dzieła

"Dziady" i Koncerty fortepianowe Chopina to są po prostu bardzo podobne utwory, pisane przez chłopaków w podobnym wieku i czasie - to znaczy przez Mickiewicza trochę wcześniej, a Chopina trochę później. Ale one z ducha są podobne, czyli jest tam jeden dominujący, tak naprawdę improwizujący głos. Tematy się pojawiają, do nich się wraca, ale nie jest to konstrukcja klasyczna, w której wszystko jest ładnie uporządkowane - mówi Michał Zadara w gazecie Festiwalu Nowego Teatru Rec.Magazine.

Głównym pomysłem w Pana przedstawieniu jest zastąpienie fortepianu monologiem Barbary Wysockiej. Mimo że to aktorka spełnia jednocześnie funkcje instrumentu i wykonawcy, fortepian pozostaje na scenie, dlaczego?

- Chodziło o stworzenie dokładnie takiej sytuacji, jaka byłaby na koncercie. Widzowie siadają, jest fortepian, jest wykonawca. I nagle, kiedy instrument miałaby zacząć grać, solistka zaczyna mówić. Jest to tylko widmowa obecność tego fortepianu, czyli tyle, ile z tej muzyki pamiętamy.

Chodziło o zaskoczenie widowni?

-Chodziło o to, żeby sytuacja nie była awangardowa w niczym innym, oprócz kwestii zasadniczej. Dlatego też wolimy grać w XIX-wiecznych teatrach niż w przestrzeni industrialnej. Jest tu jeden zabieg, ale za to zasadniczy.

Przyjęta forma koncertu narzuca dosyć ścisłe ramy formalne i czasowe, związane z konstrukcją muzyczną. Czy było to dla Państwa ograniczające, czy właśnie w tym ograniczeniu odnaleźliście twórczy potencjał?

-Istnienie ograniczonej ilości miejsc, w których należy mówić, że tematy i ich wykorzystanie były określane przez Chopina - to znaczy, że jest pewna ilość tematów, które są powtarzane, zmieniane, przetwarzane - w jakiś sposób bardzo determinowało to, co się działo z tekstem. Jeśli w miejscu tematu "A" mówimy jakieś zdanie, to wiemy, że kiedy u Chopina ten temat wraca, u nas też musi powrócić to samo zdanie. Jeżeli w innej tonacji, to musimy znaleźć jakiś ekwiwalent. W tym sensie Chopin już zbudował jakąś architekturę, w którą mogliśmy wejść.

Ale to nie była zbyt ciasna przestrzeń?

- Nie, to nie było zniewalające, stanowiło raczej pomoc.

Zainteresowało mnie to, że Barbara Wysocka przemawia w formie męskiej, i to nie tylko wtedy, kiedy cytuje Chopina. Czy mógłby pan skomentować ten zabieg?

- Ona mówi w formie męskiej, żeby zaznaczyć, że to jest tekst cytowany. Czyli w przypadku listów Chopina oczywiście, że mówi w tej formie, za niego. W drugiej części "Koncertu f-moll" znowu mówi w formie męskiej, ponieważ powtarza teksty pianistów, z którymi rozmawialiśmy. Pewnie można znaleźć jakieś znaczenia. Jest też ta interesująca cecha formalna, że w obu przypadkach jest to druga część koncertu. Są to części najbardziej "żeńskie", takie o miłości. Druga część jest zawsze bardziej powolna, romantyczna. Z "Koncertu e-moll" ludzie zazwyczaj pamiętają tylko to, że Chopin był zakochany w Konstancji Gładkowskiej [polskiej śpiewaczce -przyp. red.], i myślą, że to jest wszystko o miłości. Tak samo w "Koncercie f-moll" druga część jest taka liryczna i niby piękna. Być może coś z tego wynika. Ja nie wiem co, ale może jakiś mądry krytyk byłby w stanie coś z tego wyprowadzić.

Chciałam nawiązać do innego Pana przedstawienia - wrocławskich "Dziadów". Z jednej strony mamy Chopina, z drugiej Mickiewicza. Czy próbuje pan w jakiś sposób zmierzyć lub rozliczyć się z polskim odbiorem twórców romantycznych? W obu przypadkach wykorzystuje Pan do maksimum możliwości aktorskie. Zarówno Barbara Wysocka, jak i Bartosz Porczyk dają z siebie wszystko, także w sensie fizycznym - czy to przejmując rolę fortepianu w koncercie, czy wypowiadając cały tekst IV części "Dziadów". Takie prowadzenie aktorów jest pana strategią na romantyków?

- Nie, to są po prostu bardzo podobne utwory, pisane przez chłopaków w podobnym wieku i czasie - to znaczy przez Mickiewicza trochę wcześniej, a Chopina trochę później. Ale one z ducha są podobne, czyli jest tam jeden dominujący, tak naprawdę improwizujący głos. Tematy się pojawiają, do nich się wraca, ale nie jest to konstrukcja klasyczna, w której wszystko jest ładnie uporządkowane. Jest za to olbrzymia ilość bałaganu twórczego, który towarzyszy jednak uporządkowanej, materii tematycznej. Wydaje mi się, że te cechy formalne to jest jakaś wrażliwość tamtych czasów. Praca nad Chopinem pozwoliła mi zrozumieć IV część "Dziadów".

Ta wrażliwość jest Panu bliska?

- Nie wiem, czy jest mi bliska. Ja lubię dobre dzieła. Koncerty Chopina i IV część "Dziadów" nimi są, więc w tym sensie do mnie przemawiają, ale nie wiem czy bardziej niż na przykład "Ziemia jałowa" T.S. Eliota czy powieść "Fight club" Chucka Palahniuka. To też są dobre dzieła. Nie jest tak, że jakoś szczególnie kocham romantyzm i dlatego chcę pracować nad romantycznymi tekstami. One są ważne w kulturze polskiej, stąd chętnie się nimi zajmuję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji