Gromiwoja - po dwóch tysiącach lat
KOMEDIE Arystofanesa są przeważnie reakcją autora ma ówczesne stosunki polityczne, wobec których zajmował poeta stanowisko pełne przekąsu i krytycyzmu. Podyktowane ono było niechęcią autora do anomalii ówczesnego życia politycznego. Po czasach Klejstenesa i Peryklesa demokracja ateńska wyrodziła się w jakąś formę panowania tłumów (ochlokrację) pod wodzą demagogów w rodzaju Kleona. Arystofanes był wrogiem tego skrajanego skrzydła demokracji ateńskiej, nie był jednak bynajmniej rzecznikiem arystokracji i bogaczy, zwolenników oligarchii.
Walcząc o pokój w czasie Wojny Peloponeskiej (w sztukach "Acharniacy", "Pokój", "Gromiwoja") przeciwstawił się również nadużywaniu przez Ateny swego uprzywilejowanego stanowiska w Związka miast - państw, wśród których w czasie trwania tej wojny Ateny przez większość "sprzymierzeńców" były znienawidzone i tylko siłą zmuszały ich do utrzymania narzuconego im sojuszu.
Arystofanes występuje w obronie uciskanych członków Związku i w obronie pokoju, którego słodycze w ponętnych barwach kreśli "Gromiwoja".
Wszystko to ma, czy może mieć niemało zadzierzgnięć o chwilę obecną, nic więc dziwnego, że widz współczesny wiele wątków komedii na własną rękę aktualizuje.
WEDŁUG relacji programu teatralnego, prapremiera "Gromiwoi" Arystofanesa odbyła się w r. 1909 w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie za dyrekcji Ludwika Solskiego. Uwaga ta nie jest, jak się zdaje, ścisła, gdyż "Lyzystratę" w przeróbce, opartej na wzorze francuskim M. Donnaya (odegranym w Paryżu w roku 1892), pióra St. Koźmiąna, wystawiono w Miejskim Teatrze Krakowskim w r. 1895 za dyrekcji Tadeusza Pawlikowskiego. Tak o tym przynajmniej mówi w wydanej w r. 1896 wersji "Lyzystraty" - St. Koźmian. "Lyzystrata" czy "Gromiwoja" ma więc na scenie polskiej dość długą historię. Obecna wersja Edmunda Żegoty-Cięglewicza jest przekładem usiłującym zadość czynić wymaganiom zarówno filologicznym, jak i poetyckim, lecz przestarzałym. Zeszłowieczna wersja St. Koźmiana była tylko swobodną przeróbką, przynoszącą jednak wiele aluzji i przytyków komedii do ówczesnych stosunków galicyjsko-krakowskich.
Kto wie, czy ciekawe zresztą i pomysłowo uproszczone przedstawienie Teatru Powszechnego "Gromiwoi" nie zyskałoby może na większym stopniu aktualizacji tekstu Arystofanesa, na co pozwolił sobie w swoim czasie St. Koźmian. Polityczny bowiem charakter tej komedii i temat wiszącego nad światem od końca ostatniej wojny zagadnienia pokoju - aż się prosi o wpompowanie do antycznego tekstu dawki świeżego powietrza naszych czasów. Tu i tam zresztą widz współczesny wychwytuje te analogie. Nie zawadziłoby jednak - nawet poza tekstem oryginału - pomóc mu w tej mierze. Swoboda kąśliwego i drastycznego humoru Arystofanesa upoważnia scenę do swobodniejszego potraktowania jego tekstu. Tematem wybitnie aktualnym tej komedii jest oczywiście sprawa pokoju elektryzującego zarówno Ateńczyków - w czasie trwania wieloletniej Wojny Peloponeskiej, jak i nas - od zakończenia drugiej wojny światowej.
Energiczne i pomysłowe niewiasty ateńskie i spartańskie pod wodzą Gromiwoi, sabotując swoje tak ponętne dla mężów obowiązki małżeńskie, zmuszają ich do zawarcia pokoju.
Ten świetny farsowy pomysł wiąże się z typową dla Arystofanesa szeroką gamą humoru od jaskrawych błazeństw do subtelnego dowcipu słownego i delikatnych przytyków. Prymitywny i rubaszny komizm tej sztuki, stonowany zresztą przez reżyserię, przenosi nas do arsenału środków starej komedii attyckiej, która oddziałuje na nas i bawi jak strumień zimnej wody w dzień śmigusowy. Ten komizm, przyznać trzeba, nie zawsze jest dla nas równie uchwytny jak dla ateńczyków z V w. p.n.e. dla których "chrząkanie przez odbytnicę" lub załatwianie funkcji fizjologicznych na scenie mogło być źródłem niewyczerpanej uciechy.
Reżyseria, jak głosi program, "zespołowa" komedii sfałszowała tu wiele jaskrawości tekstu i godząc w pewnej mierze technikę sceniczną komedii współczesnej z formami starej komedii attyckiej - stworzyła, widowisko nader efektowne, którego karykaturalne motywy nabierają uroku ujmującej fantastyki, powiązanej jednak z formami rzeczywistości. Szczególnie ciekawe jest operowanie półchórami w oddaniu zrytmizowanych pieśni chóru antycznego - tu zresztą sparodiowanym do efektu czysto komicznego.
NA czoło wykonawców wśród olbrzymiej ilości ról żeńskich i męskich wysuwa się Zofia Rysiówna jako Gromiwoja, która niemałą dozę werwy, humoru i bujnego temperamentu włożyła w swą reprezentacyjną rolę.
Ukryte częściowo pod maskami twarze artystów nie zawsze dają się bezbłędnie zidentyfikować, stwierdzić jednak należy, że nader wyraziste w karykaturalnym zniekształceniu postaci masek kobiecych z przodownicą Teofilą Wieczorkiewicz na czele i półchór męski pod wodzą Strymodorosa (Wojciecha Rajewskiego) - przyczyniły się walnie do uwypuklenia komicznych sytuacji sztuki.
Kolekcja zbuntowanych przeciw mężom kobiet w ich perypetiach uczuciowo-cielesnych wypadła komicznie, lecz przekonywająco - i mimo drastyki tematu, dzięki szczęśliwie znalezionej formie umiaru - nie natrząsała się bynajmniej nad współczesną wrażliwością.
Prosta i pomysłowa budowa sceniczna Zofii Wierchowicz lokalizuje zręczne widowisko. Kostiumy nie zawsze odpowiadają swemu celowi.
Komedia Arystofanesa po dwutysięcleciach z górą - okazała się dość żywotną, by zelektryzować współczesną widownię. Publiczność premierowa przyjęła sztukę owacyjnie. Na wyróżnienie i podkreślenie zasługuje, jak zwykle w Teatrze Powszechnym, wyczerpująco opracowany przez Zbigniewa Krawczykowskiego program teatralny komedii - w pięknej szacie graficznej Krzysztofa Pankiewicza.