Artykuły

Opowieść o potędze miłości

"Czarodziejski flet" w reż. Marka Zakostelecky'ego we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Grzegorz Ćwiertniewicz w serwisie Teatr dla Was.

Wrocławski Teatr Lalek znalazł bardzo ciekawy sposób na przybliżenie najmłodszym twórczości geniusza muzyki - Wolfganga Amadeusza Mozarta. Reżyser Marek Zákosteleck, znany wrocławianom choćby z realizacji spektaklu "Wąż", i Elżbieta Chowaniec, dramaturg, postanowili zaadaptować Mozartowskie arcydzieło, czyli "Czarodziejski flet" - operę, która powstała w 1791 roku z inicjatywy Emanuela Schikanedera, autora libretta. To on zaproponował Mozartowi skomponowanie muzyki. Prapremiera odbyła się 30 września 1791 roku w Theater auf dem Wien, za dyrekcji Schikanedera. W Polsce premiera miała miejsce w 1793 roku, w Warszawie.

Choć przedstawienie Zákosteleck'ego oparte zostało na jednej z najsłynniejszych oper, operą wcale nie było. To ze strony reżysera odpowiedzialne i rozsądne posunięcie. Zákosteleck sięgnął po bardziej zrozumiałą dla dzieci formę teatralną - po musical. Zgrabnie połączył w nim muzykę, piosenki, dialogi mówione i taniec. Widowisko nasycił równomiernie uczuciem miłości i gniewu. Prezentowanymi obrazami sprawnie władał emocjami najmłodszej części publiczności. Zákosteleck, rzecz jasna, zrezygnował z niektórych bohaterów obecnych w pierwowzorze. Na scenie nie pojawił się Monostatos, zabrakło kapłanów, mężczyzn w zbrojach, chłopców i niewolników. Decyzja reżysera jest niewątpliwie uzasadniona. Sceniczny tłok dekoncentrowałby małych widzów i mogliby oni nie skupić się wystarczająco na fabule, co utrudniłoby zrozumienie uniwersalnego przesłania. Poza tym - nie o wierne odzwierciedlenie opery chodziło.

Zákosteleck, aby stworzyć oryginalne przedstawienie, wprowadził do niego postać, której w osiemnastowiecznym "Czarodziejskim flecie" nie było. Na początku spektaklu, pod rozgwieżdżonym niebem, pojawia się Wolfgang Amadeusz Mozart, pełniący rolę narratora, ale i przewodnika po świecie muzyki klasycznej. Kreował go Grzegorz Mazoń. Czynił to zresztą perfekcyjnie. Wykazał się nie tylko umiejętnościami aktorskimi (potrafi wyśmienicie mieszać komizm z tragizmem), ale również predyspozycjami pedagogicznymi, kiedy trzeba było reagować na spontaniczne wypowiedzi dzieci, uważnie śledzących z widowni każdy jego ruch. W interakcjach tych odnalazł się tak samo dobrze, jak w tworzeniu scenicznej rzeczywistości. Gdyby tak wyglądały szkolne lekcje muzyki, młodzież na pewno przestałaby zachwycać się piosenką zespołu "Weekend", wykpioną zresztą, i słusznie, w omawianym widowisku. Kompozytor zaprosił widzów do swojego magicznego Operatorium, pełnego najróżniejszych instrumentów. To przy ich pomocy wyczarował opowieść, która rozentuzjazmowała dzieci Choć bohater Mazonia ucharakteryzowany został na barokowego kompozytora, klasykiem nie był. Ujawnił to, ku zmartwieniu siedzącej obok mnie dziewczynki, pod koniec inscenizacji, zachęcając przy tym do zapoznania się z żyjącym kiedyś muzykiem, co możliwe jest już tylko dzięki jego nieśmiertelnym dziełom. Każdy, kto uważanie przyjrzał się scenicznemu Mozartowi, zorientował się, że trampki na jego nogach są znakiem naszych czasów. A guma do żucia? Ciekawa, bardzo dyskretna lekcja. Zákosteleck uwzględnił nie tylko ten aspekt wychowawczy. Mazoń imitował Mozarta, by dzieci mogły przynajmniej wyobrazić sobie jego wizerunek.

Spektakl składa się z sześciu odsłon. Rozbrzmiewają w nim arie klasyka w nowych aranżacjach Vratislava Šramka i oryginalnej interpretacji aktorów Wrocławskiego Teatru Lalek, którzy dzięki słowu, muzyce i ruchowi stworzyli nie tylko spójną, ale również idealną całość. Do kreowania poszczególnych ról Zákosteleck, poza Grzegorzem Mazoniem, zaprosił Annę Bajer, Kamilę Chruściel, Jolantę Góralczyk, Martę Kwiek, Patrycję Łacinę-Miarkę, Edytę Skarżyńską, Krzysztofa Grębskiego i Marka Koziarczyka. Dzięki nim premiera była naprawdę udana. Ubrani w barokowe kostiumy zabrali widzów w podróż w głąb moralności. W zespole znaleźli się aktorzy obdarzeni ogromnym talentem. Wykazali się oni niezwykłą precyzją, jeśli idzie o aspekty techniczne. Wypada im popracować jedynie nad wyrazistością słowa, które nie zawsze docierało do wypełnionej do ostatniego miejsca widowni. Trudno wyobrazić sobie ten spektakl choćby bez jednej postaci, bo każda była ważna. Każdy aktor zadbał o to, aby bohater, którego kreuje, był charakterystyczny. Dało się również zauważyć nie tylko efekty pracy choreograficznej Anety Jankowskiej, ale i wokalnej - Magdaleny Śniadeckiej. W konsekwencji udało się stworzyć spektakl postaciowo zróżnicowany, który dzięki grze aktorskiej odniósł sukces. Mówi się, że najlepszymi aktorami są ci, którzy potrafią grać dla dzieci. Artyści z Wrocławskiego Teatru Lalek już po raz kolejny udowodnili, że nie mają z tym najmniejszego problemu.

Wątki przygód bohaterów opiera Zákosteleck na opozycji biegunowych sił. Jedną jest dobro, drugą - zło. Zabieg ten pozwolił mu na utrzymanie przedstawienia w konwencji baśniowej. Na tle walki dobra ze złem, ukazuje relacje między Królową Nocy (noc) a Sarastrem (dzień). Na początku opowieści Sarastro uosabia zło. Porywa bowiem Paminę - córkę Królowej Nocy. Matka postanawia ratować córkę i wysyła do jego zamku młodego księcia - Tanina, a także ptasznika - Papagena. Z czasem jednak obraz Sarastra zmienia się. Jego bezwzględność zostaje wyparta przez dobroć, sprawiedliwość i mądrość. Uprowadził on Paminę spod władzy złej matki tylko po to, by mogła poznać, czym jest miłość, by oddać jej rękę księciu, który przejdzie trudne próby, by nie powieliła ona losu trzech dam Królowej Nocy. Pojawia się więc pytanie, kto jest w tym przedstawieniu tak naprawdę zły (?). Po obejrzeniu musicalu mali widzowie nie będą mieli problemu z udzieleniem prawidłowej odpowiedzi. To doskonały temat do dyskusji, którą opiekunowie powinni podjąć z dziećmi w drodze powrotnej do domu. Nadrzędnym motywem w opowieści Zákosteleck'ego, w której patos idzie w parze z humorem, jest miłość. To za nią tęskni Papageno, to tylko dzięki niej będzie mógł zabrzmieć w końcu tytułowy instrument

We wrocławskim "Czarodziejskim flecie" nie tylko muzyka współdziała z akcją dramatyczną. Ważną funkcję pełni też scenografia Zákosteleck'ego. Jej estetyka, pomysłowość, barwność, baśniowość, plastyczność musiała zrobić ogromne wrażenie nawet na dorosłych widzach. Przestrzeń została zaaranżowana bardzo starannie i funkcjonalnie współgrała z aktorami i wizualizacjami przygotowanymi przez Roberta Maniaka i Alicję Pietrucką.

"Czarodziejski flet", w reżyserii Marka Zákosteleck'ego, to przedstawienie, które dla wielu dzieci, ale i dorosłych, może być doskonałym początkiem przygody z muzyką klasyczną. Choć lekkie i zabawne - nie wolne jest od wartości artystycznych, moralnych, dydaktycznych i wychowawczych. Niech dźwięk tytułowego instrumentu wabi do Wrocławskiego Teatru Lalek nie tylko wrocławian!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji