Artykuły

Kulturałki: Bezy, bessa i wadia

Pamiętają może Państwo, a teatromanii na pewno, jak to podczas Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie dyrektor krakowskiej narodowej sceny najpierw spektakl pokazał, by potem go z konkursu je wycofać. Oto w Konkursie na Inscenizację Dramatu Romantycznego, w ramach festiwalu Dramaty Narodów, warszawski Teatr Narodowy pokazał "Nie-Boską komedię" w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Dwa razy pokazał. I dopiero wtedy dyr. Jan Englert ogłosił prośbę, by jury spektaklu nie oceniało - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Nie znam się na ekonomii, bessa i hossa kojarzą mi się z bezą i kosą, czyli na opak. Czemu z kosą - nie ujawnię, czemu z bezą - z przyjemnością. Byłem na wieczorze dla łasuchów, jako że Miss Polonia Ewa Wachowicz książkę Słodki świat promowała. Nie wiem, co było lepsze, czy jej "słoneczka" (niemal znak firmowy), czy tort Schwarzwald, czy opity Izydor, czy tort hiszpański na bezach? Nie wiem, bo też wszystkiego nie zjadłem. Wprawdzie Miss Ewa twierdzi, i swym wyglądem poświadcza, że kalorie nie istnieją, ale Grzegorz Kozakiewicz, który do książki smakołyki przez parę tygodni przecudnie ob-fotografowywał, przyznał, że osiem kilo mu przybyło. Od robienia zdjęć? Niemniej Słodki świat polecam, także dla urody - wszak Wicemiss Świata książkę firmuje - słodkich opowieści. A czytanie już naprawdę kaloryczne nie jest. Zresztą, kto nie lubi słodkości, deserów... O tym też w książce wiele, a opowiada m.in. Andrzej Sikorowski, który tego wieczoru śpiewając wraz z córką Mają promował ich płytę "Kraków Saloniki".

Tak, słodki ten nasz świat. Aż nieraz zaskakuje. Szlachetną bezinteresownością na przykład. I miło, że czynią to dyrektorzy scen i to scen narodowych. Teraz, gdy przymiotnik ten znów powrócił do nazwy Ministerstwa Kultury, przydawanie słowu narodowy szlachetności na pewno będzie się liczyć.

Po pierwszym przykładzie w październiku, przyznam, jeszcze tego zjawiska nie dostrzegłem... Pamiętają może Państwo, a teatromanii na pewno, jak to podczas Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie dyrektor krakowskiej narodowej sceny najpierw spektakl pokazał, by potem, tłumacząc, że jury oglądając miało nazbyt ironiczny stosunek do dzieła, z konkursu je wycofać. Po ludzku postąpił. Co się będzie łasił na Grand Prix - raptem statuetkę i 10 tys. zł. Niech inni wezmą. Ci, co to mają dotacje parokrotnie mniejszą. Dla nich taka kwota to skarb. Wstyd mi, dwo-rowałem w tym miejscu z dyrektora Starego Teatru - intencji nie odgadnąłem, nie doceniłem gestu... Czynię to zatem teraz, gdy przykład drugi umysł mi rozjaśnił. Oto w Konkursie na Inscenizację Dramatu Romantycznego, w ramach zakończonego przed tygodniem festiwalu Dramaty Narodów, warszawski Teatr Narodowy pokazał "Nie-Boską komedię" [na zdjęciu] w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Dwa razy pokazał. I dopiero wtedy dyr. Jan Englert ogłosił prośbę, by jury spektaklu nie oceniało. I chyba na ów gest zdobył się w ostatniej chwili, bo gdyby uzasadnienie miał przemyślane, to by nie opowiadał, że to inna scena, inna przestrzeń, a oni osamotnieni, bez reżysera musieli sami spektakl do nowych warunków przystosować... Przepraszam, parę miesięcy temu Jan Englert tego nie wiedział? Rozumiem atencję dla zmarłego przed ponad pół rokiem Jerzego Grzegorzewskiego, ale jurorom też się szacunek należy. Toż w nim i kobiety, i rektor UJ, nieważne, że były... To można było choć jury uprzedzić, nie oglądajcie, my, nagród, nie chcemy. A gdyby tak w ostatniej chwili i inni osobliwie się wycofali - komu by szacowne gremium z prof. Ziejką na czele dawało nagrody? Było nie było 15 tysięcy. Bo po tyle wzięły dwa inne teatry. Swoją drogą dziwny ów regulamin konkursu; nagroda dla aktora daje pieniądze aktorowi, nagroda za spektakl sprawia, że stosowna kwota trafia do teatru, a reżyser, który całość artystycznie sprawił, nie dostaje nawet kwiatka...

Ale nic to, wyobrażam sobie, że po pierwszych doświadczeniach dyrektor festiwalu prof. Jacek Popiel na pewno coś wymyśli. Nie chciałbym tak a vista szafować słowami, żeby nie wypaść, jak nie przymierzając, dyr. Jan Englert, niemniej jeden wniosek nasuwa się sam: albo trzeba zadbać o nagrody tak wysokie, by i narodowe sceny, do innych stawek przyzwyczajone, były nimi zainteresowane, albo trzeba wprowadzić dla tych teatrów wysokie wadia. I wtedy niech się wycofują w trakcie konkursu - wadia powiększą pulę nagród dla pozostałych.

Tych, co to nagrody, bez względu na ich wielkość, szanują. I reguły konkursów, jeśli już do nich przystępują, też. A i własny honor również.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji