Artykuły

Nowe czasy w starych lustrach

"Wesele" w reż. Marcina Libera i "Skąpiec" w reż. Eweliny Marciniak z Teatru Polskiego w Bydgoszczy na XVI Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Decyzją komisji kwalifikacyjnej festiwalu "Interpretacje", dwa z pięciu konkursowych spektakli przyjechały do Katowic z Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Marcin Liber pokazał "Wesele" [na zdjęciu] Stanisława Wyspiańskiego, a Ewelina Marciniak wariacje na temat "Skąpca" Moliera, w dramaturgii Michała Buszewicza.

Z dramatu Stanisława Wyspiańskiego Marcin Liber wybrał przede wszystkim opozycję: chłopi-inteligencja, a raczej: nowobogaccy z miasta kontra nowobogaccy ze wsi. Akcja toczy się współcześnie, na typowym wiejsko-miejskim weselisku, w pomieszczeniach niegdysiejszej klubokawiarni (?), po której pozostały neonówki pod sufitem i ściany z paździerzowej płyty. W tym anturażu zbierają się panie w tandetnych kolorowych kieckach, panowie w obowiązkowych, czasem przyciasnych, garniturach. Zero poezji, Polska podmiejska w całej krasie... Podskórna niechęć krąży od początku, choć obydwie strony próbują nadać jej wymiar protekcjonalnego poklepywania po plecach. Wzajemnej pogardy nie da się jednak utopić nawet w morzu wódki, która leje się strumieniami. Konflikt sięga apogeum w rozmowie Pana i Panny Młodej, gdy małżonek, jeszcze niedawno trawiony pożądaniem ciała wybranki, teraz wyśmiewa jej marzenia o mieszkaniu w wiejskim dworku. Słowa, zinterpretowane przez aktorów w kontrze do scenicznej tradycji grania "Wesela", brzmią złowrogo i... wiarygodnie.

Marcin Liber ingeruje zresztą w tekst dramatu, rezygnując z niektórych kwestii (nie pada słynne "A to Polska właśnie") lub przypisując niektóre zdania innym postaciom, robi to jednak dyskretnie. Dzięki takim zabiegom sekwencja zjaw może przybrać postać projekcji pijackich snów weselników, a Chochoł - nieoczekiwanie dynamicznej mocy.

W bydgoskim przedstawieniu Chochoł jest tajemniczą kobietą; jedyną, ubraną w stylowy kostium. Istnieje w weselnej rzeczywistości od początku - symbol głęboko skrywanych, groźnych ludzkich pragnień. I wezwany wyzwala je bez litości. Nad całym, zachęcającym do refleksji spektaklem, zaciążyło jednak nadużywanie "efektów specjalnych": świateł, dźwięków, przerysowania postaci i niekontrolowanej makabreski.

Podobnie stało się ze "Skąpcem" Moliera, w reżyserii Eweliny Marciniak. Ekspresjonistyczna, wybujała forma często zagłuszała sens spektaklu, w którym tekst sprowadzony został niemal do "konferansjerki" pomiędzy pantomimicznymi, niezbyt ze sobą powiązanymi obrazami. W efekcie trudno powiedzieć, o czym jest to przedstawienie. Zaczyna się jak teatralny protest-song przeciw żarłocznej miłości współczesnego świata do pieniądza (podoba mi się zabieg, w którym Harpagon wyrasta na jedynego sensownego faceta w całej rodzinie, bo nie zamierza finansować rozwydrzonych krewnych).

Potem przedstawienie skręca w stronę analizy (krytyki) hedonistycznego stylu życia dzisiejszego społeczeństwa, po drodze wbija ostrze w mężczyzn, myślących, że jak są bogaci, to każdą mogą zdobyć, by na końcu wpaść w wizję świata bez jakiegokolwiek drogowskazu. Dużo tu pomysłów, ciekawa gra z konwencją i wykorzystanie teatralnej przestrzeni (umownej i dosłownej), ale trudno skleić te zalety w intrygującą całość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji