Artykuły

Dobre zdjęcie baletowe pokazuje to, co najlepsze w tancerzu

- Nigdy nie robię seryjnych zdjęć szybką migawką. Robię pojedyncze, stawiam na znajomość tematu - mówi Ewa Krasucka, fotograf baletu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.

W sobotę w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej pierwsza w tym sezonie artystycznym premiera baletowa. "1914" to tryptyk taneczny z choreografią Roberta Bondary, Jiriego Kyliana i Kurta Joossa. Tematem jest wojna, jej przyczyny, natura, przebieg, konsekwencje.

Wybitny polski choreograf Robert Bondara stworzył spektakl "Nevermore?" do muzyki Prasquala, Pawła Szymańskiego i Steve'a Reicha. Jego praca zostanie zestawiona z klasyką tańca współczesnego - pochodzącą z 1980 roku "Mszą polową" w choreografii Jiriego Kyliana do muzyki Bohuslava Martinu oraz ekspresjonistycznym danse macabre - "Zielonym stołem" (1932) Kurta Joossa, choreografa, który wywarł wpływ na Pinę Bausch.

Rozmowa z Ewą Krasucką, od pięciu lat oficjalnym fotografem baletowym Teatru Wielkiego - Opery Narodowej.

Anna S. Dębowska: To prawda, że strzeliłaś fotkę Barysznikowowi?

Ewa Krasucka: Nie strzeliłam mu foty, ale zrobiłam wszystko, żeby poznać go osobiście. Miałam 15 lat, kiedy zobaczyłam go w filmie "Białe noce" i zachwyciłam się jego tańcem. Wcześniej w ogóle nie interesowałam się baletem, ale pod wpływem tego, co zobaczyłam, oszalałam na punkcie ciała w ruchu i wizualnej strony tańca. Zrobiłam wszystko, żeby go spotkać, gdy przyjechał do Polski na występy. Kupiłam bilet na samolot z Warszawy do Krakowa, którym leciał. Udało się. Rozmawialiśmy, pokazałam mu swoje zdjęcia.

Fotografowałaś już wtedy?

- Miałam aparat Zenit i za sobą pierwsze luźne próby. Tańczący Barysznikow to był impuls, który sprawił, że znalazłam swój temat: uchwycić ciało w ruchu, zatrzymać to na zdjęciu. Byłam jeszcze w liceum. Zaczęłam chodzić do Teatru Wielkiego. Szefem baletu był wtedy Emil Wesołowski, na scenie królowali Andrzej Marek Stasiewicz, Sławomir Woźniak, Elżbieta Kwiatkowska. Zebrałam się na odwagę i zaproponowałam Stasiewiczowi sesję zdjęciową. Był zdziwiony, ale zobaczył we mnie pasję i się zgodził. Z tej sesji wyszły z trzy lub cztery dobre zdjęcia na 36 klatek. Zatrzymałam w kadrze dwa skoki. Pan Andrzej uznał, że mam oko.

Liczy się ułamek sekundy i refleks?

- Tak, trafienie w punkt, uchwycenie momentu, w którym tancerz osiąga maksimum, zwłaszcza w skoku szpagatowym. Nigdy nie robię seryjnych zdjęć szybką migawką. Stawiam na znajomość tematu i robię zdjęcia pojedynczo. Fotografuję na próbie generalnej, jak inni, ale wcześniej chodzę na próby, obserwuję.

Jak rozumiesz swoją rolę fotografa baletu?

- Moje zdjęcia mają bardzo konkretną i prostą funkcję - pokazać spektakl. Dobre zdjęcie baletowe pokazuje to, co najlepsze w tancerzu i w choreografii. Wiem, które elementy choreograf i scenograf chcą podkreślić, i idę za ich myślą. Czasem udaje mi się pokazać coś więcej, niż może dostrzec widz, siedzący na wprost sceny i daleko od niej, jak np. w choreografii Bejarta czy Gata w "Święcie wiosny". Jedna świetnie wyglądała robiona z dużej wysokości, druga - gdy weszłam z obiektywem między tancerzy.

Czym się różni fotografowanie klasycznego baletu od tańca współczesnego?

- W klasycznym są pewne określone zasady - fotografuje się spektakl tylko od przodu, z ustalonych kątów, w których powinno być widoczne idealne ułożenie ciała, stóp, dłoni. W tańcu współczesnym idea leży często gdzieś zupełnie indziej, np. w samym ruchu, m.in. w choreografiach Roberta Bondary. Czasem aż szkoda zatrzymywać to w kadrze, na pojedynczym zdjęciu. Dlatego lubię utrwalać taniec współczesny na filmie.

Pracujesz w Teatrze Wielkim od pięciu lat. Wróciłaś tam po przerwie w najlepszym z możliwych momentów. Jesteś dzieckiem szczęścia?

- Chyba tak. Rzeczywistość odpowiada pozytywnie na moje dążenia. Przed studiami robiłam już dużo zdjęć w Teatrze Wielkim. Zbierałam coraz lepsze opinie. Potem wyjechałam na pięć lat do Hiszpanii. I nagle po tak długim czasie dostałam telefon z Warszawy z propozycją sfotografowania premiery "Tristana" Krzysztofa Pastora. To był prezent dla fotografa - białe kostiumy Macieja Zienia i choreografia pełna efektownych momentów.

Masz misję?

- To nie jest właściwe słowo. Spontanicznie odczuwam balet jako coś bardzo nowoczesnego, czym zajmują się młodzi ludzie z dużą energią, dziedzinę zbudowaną na pięknie - ciała w ruchu, ale też pięknie emocji. Bardzo dobrze pasuje do naszych czasów, mimo że sama technika tańca klasycznego jest stara, ma kilkaset lat. Denerwują mnie natomiast stereotypy na temat tańca. Pierwszy jest taki, że balet to katorżnicza praca anorektycznych tancerek, które zrywają sobie ścięgna. Wiadomo, że jest to praca, w której ból i kontuzje są na porządku dziennym, ale denerwuje mnie, gdy jest to jedyny aspekt, na który zwraca się uwagę, zapominając, że taniec to przede wszystkim dziedzina sztuki niosąca pewne treści.

A druga klisza?

- Trywializowanie - że balet to taki śmieszny teatrzyk panów w rajtuzach, więc jest to błaha dziedzina sztuki. Chcę pokazać, że balet ma piękno i moc, że tancerz czy tancerka jest w pewnym sensie atletą, siłaczem. Podoba mi się w nim także to, że jest bardzo równościowy, jeśli chodzi o płeć. W balecie potrzebna jest taka sama liczba kobiet i mężczyzn i od obu płci w równym stopniu wymaga się zarówno siły, jak i wrażliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji