Artykuły

Wdówka coraz weselsza

"Wesoła Wdówka" w reż. Zbigniewa Czeskiego w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Trzeba było trochę poczekać, żeby "Wesoła wdówka" zaczęła rozweselać. W trzecim akcie pokazała już swą cieszącą widzów wesołość w pełnej krasie.

Rzecz jasna nie chodzi o Hannę Glawari, która po ośmiodniowym małżeństwie z bankierem ląduje w Paryżu jako wesoła wdówka z 20 milionami spadku ani o wcielająca się w jej rolę Dorotę Laskowiecką, tylko o zaprezentowane premierowo w sobotę w Teatrze Muzycznym przedstawienie słynnej operetki Franza Lehara w reżyserii Zbigniewa Czeskiego pod kierownictwem muz. Jacka Bonieckiego.

Niby od początku wszystko było jak najbardziej w porządku. Piękna muzyka w wykonaniu orkiestry TM pod batutą maestro Bonieckiego brzmiała imponująco. Czarne, b. współczesne kostiumy Liliany Jankowskiej na tle jej srebrnozimnej, lustrzanej scenografii w I akcie i piaskowociepłe na tle słonecznozłotych, dodatkowo rozkwieconych dekoracji w akcie II, prezentowały się szykownie. Reżyser miał dobre pomysły, jak ten w dialogach przechwałkach dwóch fatygantów trzaskających butami, jakby szli na pojedynek. Chór zachowujący swój normalny wysoki poziom, dodatkowo imponująco roztańczony pod ręką choreografa Henryka Rutkowskiego, duet młodziutkich tancerzy, jeszcze nie solistów Emilii Bielskiej i Macieja Marczaka...

A jednak coś było nie tak. Okazało się, że I akt libreciści Victor Leon i Leo Stein napisali słabo, bez polotu i dowcipu. W II akcie było już lepiej. Słynna aria "Wilio, ach Wilio", bodaj najlepszy moment w kreacji Doroty Laskowieckiej, która ma pewne trudności z artykulacją i nie zawsze można ją zrozumieć, podkręciła atmosferę. W dialogach ze świetnym, wspaniale śpiewającym i b. prawdziwym aktorsko Tomaszem Janczakiem - Daniłą kapitalnie wypadły "stare znajome" naszych widzów, prześmieszne Agnieszka Kurkówna (Olga), Małgorzata Rapa (Sylwiana) i Krystyna Szydłowska (Praskowia). Perełkową komiczną rolę Niegusa zagrał gość z Osterwy Artur Kocięcki, kontrapunktujący safandułowatość Zety (dobry Marcin Żychowski).

To podgrzało atmosferę przed aktem III, który okazał się triumfem całego zespołu Muzycznego. Ruch, tempo, radość, brawura, porywający śpiew. To już była "Wdówka" najweselsza. Zobaczyliśmy też rzecz niebywałą w polskich teatrach - scenę kankana tańczonego przez... chórzystki i to tak, że trudno było je odróżnić od baletu, w którym z kolei jak zwykle brylowała Beata Kamińska. No i przekonaliśmy się, że wśród nowych gwiazd Muzycznego będziemy mieli wiele radości z urodziwej Karoliny Kanak, która do wdzięku i popisów wokalnych tu dołożyła pokaz umiejętności tanecznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji