Monodram Lutosławskiej
Monodram sprawdził się już wielokrotnie jako forma bardzo telewizyjna. Warunkiem, oczywiście, by wykonawstwo było na najwyższym poziomie. Sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie mistrzowskie widowiska z tego gatunku. Tadeusz Fijewski w "O szkodliwości palenia tytoniu", wg Czechowa, Halina Gryglaszewska w "Eksperymencie" Ryszarda Smozewskiego, Ryszard Filipski w "Co jest za tym murem?" Jacka Stwory, Jan Świderski jako Marmeładow ze "Zbrodni i kary" Dostojewskiego...
Do tej galerii dołączam Annę Lutosławską-Jaworską w programie nadanym ostatnio przez Telewizję Wrocław ("Zamienione głowy" wg Tomasza Manna; adaptacja, reżyseria i wykonanie - Anna Lutosławska-Jaworska; przekład - Walentyna Kwaśniakowa; reżyseria TV - Cezary Łagiewski; scenografia - Michał Jędrzejewski; opracowanie muzyczne - Bogna Jaworska; Scena Monodram - 9. IV. 72). Aktorka wykonała ten monolog w 1970 roku na Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Szczecinie, zdobywając jedną z nagród. Obecnie mieliśmy możność obejrzeć ją w tej roli w wersji telewizyjnej.
Truizmem byłoby rozpoczynać od zapewnień, że opowiadanie Tomasza Manna stanowiło znakomity materiał literacki dla aktorki. Tekst utrzymany w konwencji opowiastki filozoficznej, stylizowanej na wzór mądrości wschodnich, pozwolił Lutosławskiej skonstruować na naszych oczach małe arcydziełko, pełne finezji i filozoficznej zadumy.
Widowisko zaczyna się od "make-up" aktorki przed lustrem, naklejania sobie czarnej gwiazdki między brwiami u nasady czoła - znaczek ten noszą kobiety z kasty braminów - i przywdziania sari. W ten sposób Lutosławska przeistacza się jakby na naszych oczach w bohaterkę opowiadania, młodą mężatkę indyjską, Sitę. Przeistacza się, albo raczej przybliża się do tej roli, gdyż jednocześnie nie przestaje być narratorem.
Tak więc Lutosławska umieszcza się gdzieś na pół drogi między postacią uczestniczącą w opowiadanych wydarzeniach a obiektywnym obserwatorem relacjonującym ich przebieg. Pozwala jej to dowolnie modulować przekaz tekstu i łatwo przechodzić od beznamiętnej sprawozdawczości do pełnego zaangażowania i z powrotem. Daje możność skupić się na tekście bez przesłaniania go dosłownością inscenizacji.
Historia miłości Sity do dwóch mężczyzn jednocześnie: do męża Shridamana i do jego przyjaciela Nandy, znajduje w opowiadaniu T. Manna zaskakujące rozwiązanie. Obaj przyjaciele, wierni sobie a jednocześnie kochający Sitę, popełniają samobójstwo, obcinając sobie ostrą szablą głowę. W rozmowie z Sitą bogini daje jej szansę ożywienia obu, ale Sita przez pomyłkę zamienia im głowy. Tak więc piękne ciało pasterza Nandy otrzymuje mądrą głowę kupca kupca Shridamana, zaś głowa Nandy zespolona zostaje z nieco otyłym ciałem Shridamana.
Sita zyskuje szczęście? Przecież to głowa decyduje o osobowości. Łączy się więc z mędrszą głową i piękniejszym ciałem. Cóż, kiedy nosi w sobie płód, który pochodzi od tego drugiego, brzydszego ciała. Sita miota się więc między dwiema miłościami tak samo jak to było przed zamianą głów, aż nastąpi jeszcze jedna metamorfoza: dostatni tryb życia wpłynie na to, że ciało Shridamana roztyje się i zbrzydnie, zaś skromny żywot na łonie natury uczyni ciało Nandy pięknym.
Jakiż to morał przekazuje nam Lutosławska w tej baśni-monodramie? Że pełnia szczęścia jest niemożliwa? Że natura ludzka pełna jest sprzeczności i wewnętrznych skłóceń? Z pewnością. Aktorka uzupełnia jednak te treści elementami kobiecości, jakąś głęboką prawdą o duszy kobiecej, której kondycja polega na tym, by kochać i cierpieć.
Gdy w końcowej części monodramu, wykonawczyni rozcharakteryzowuje się i wraca jakby do codzienności, oddalając się od Sity, czujemy, że nic się właściwie nie zmienia. Opada kostium - pozostaje kobieta.
Piękny był wieczór spędzony z Lutosławską - Sitą.