Artykuły

Straszliwe skutki awarii elektryczności

Reżyserem spektaklu jest Marcin Sławiński, związany z warszaw­skim Teatrem Kwadrat.

Tadeusz Piersiak: Niedawno widzie­liśmy w Częstochowie spektakl Te­atru Polskiego z Bielska-Białej "Sza­lone nożyczki" przez Pana wyreżyse­rowany. Czy to taki zabieg reklamo­wy, poprzedzający pana realizację "Czarnej komedii" na naszej scenie?

Marcin Sławiński: Nie, to zupełny przypadek.

Przy okazji tamtego spektaklu teatr przedstawiał Pana jako monopolistę - jedynego polskiego reżysera uprawnionego do realizacji teatru in­terdyscyplinarnego...

- To nieprawda, a właściwie prawda mocno przerysowana (częstochowski teatr zrobił mi trochę reklamy). Po pro­stu warunkiem Amerykanów w stosun­ku do zagranicznych realizatorów "Sza­lonych nożyczek" było, żeby reżyser odbył coś w rodzaju stażu w USA: obej­rzał przedstawienie, zobaczył, jak się je robi, poprzyglądał reakcjom public­zności... Wysłany przez polską agencję i na jej koszt, z przyjemnością pojecha­łem za ocean i rzeczywiście uzyskałem uprawnienia do reżyserowania tego te­atru interaktywnego. To prawda, że je­stem jedynym Polakiem, który takie prawa posiada. Ale też uzyskać je mo­że każdy, kto porozumie się z Amery­kanami i wybierze do USA.

Ale "Czarna komedia" interaktyw­na nie będzie?

- "Szalone nożyczki" realizowałem już w Polsce kilka razy. Jeśli chodzi o "Czarną komedię", jestem debiutan­tem. Ciekawostką jest za to, że raz je­den robiąc Shaffera dla Teatru Telewizji, realizowałem "Białe kłamstwo", które w Londynie było pokazywane ra­zem z "Czarną komedią". Bo spektakl, który pokażemy w Częstochowie, to trochę dłuższa jednoaktówka.

Reżyserując obce komedie, przekła­da Pan ich humor na polskie poczu­cie humoru. Czy łatwo się temu pod­dają? Czy my, Polacy, zupełnie ina­czej się śmiejemy?

- Wydaje mi się, że to, co w specyfi­ce humoru innych narodów jest dobre, u nas też się sprzedaje. Jeśli chodzi o "Szalone nożyczki", musiałem tro­chę nad tym tekstem popracować, choćby wprowadzając cały szereg ak­tualizacji i odniesień do polskiej rze­czywistości. Ale też w wielu miejscach łagodziłem dowcipy napisane przez au­tora, bo humor amerykański okazuje się często zbyt rubaszny na naszą wraż­liwość. Ale humor angielski - jak w "Czarnej komedii" - jest najwyższej próby. Zresztą Shaffer to klasyk i mistrz. A z tego tekstu widać, że sam proces tworzenia tej farsy był dla nie­go dobrą zabawą.

Podczas próby zauważyłem, że jest Pan z aktorami - wybranymi? wszystkimi? - po imieniu. To zaży­łość czy metoda pracy reżyserskiej?

- Metoda (częstochowskich aktorów nie znam, w tym teatrze pracuję po raz pierwszy, choć do Waszego miasta przyjeżdżam co roku - na Jasną Górę). Aktorstwo to także mój zawód, ten pier­wszy: zacząłem na scenie Teatru Na­rodowego. I choć zawsze chciałem być reżyserem - co zresztą się stało - dla aktorów zachowałem ogromną sympa­tię i respekt: oni są solą teatru.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji