Artykuły

W aktorstwie jest dużo magii

Rozmowa z aktorem Stanisławem Górką, który gościnnie wystę­puje na deskach Bałtyckiego Teatru Dra­matycznego w Koszali­nie, w spektaklu pt."Damy i huzary"

Przez większość widzów jest pan kojarzony głów­nie z rolą serialowego Zbyszka z "Plebanii". Czy nie obawia się pan zaszufladkowania w tej właśnie roli?

- Zawsze trzeba się li­czyć z ewentualnością ta­kiego zaszufladkowania. Je­stem uznawany przez, daj­my na to siedem milionów ludzi, którzy oglądają "Ple­banię", za Zbyszka z tego właśnie serialu. W Koszali­nie pewnie też tak jest. Na­tomiast myślę, że gdy zagram rolę Majora w przed­stawieniu, miejmy nadzieję, będzie się cieszyć zaintere­sowaniem, to będę postrze­gany również jako aktor in­nych ról.

Czy długo trzeba była pa­na namawiać do przyję­cia roli Majora w spekta­klu "Damy i huzary", wyreżyserowanym przez Piotra Ziniewicza?

- Major to rola "fredrow­ska", bardzo kusząca i nie­zwykle interesująca. Jest to piękny materiał do zagrania dla aktora. Oczywiście dla aktora w pewnym wieku i o określonych umiejętno­ściach. A skoro nie oddaje się znaczących ról szekspi­rowskich, to również nie od­rzuca się ról, które dają duże możliwości pokazania swo­ich umiejętności i nadania wyrazistości postaci. Tak właśnie było w przypadku roli Majora ze spektaklu "Damy i huzary".

Major z powieści Fredry jest człowiekiem cieszą­cym się dużym poważa­niem i ceniącym dyscy­plinę. Czy pasuje panu rola surowego a zarazem dostojnego człowieka?

- Chciałbym tego Majora zagrać zupełnie inaczej. Przedstawić go jako choleryka, człowieka, który buduje swój autorytet nie poprzez dostojeństwo, wiedzę czy umiejętności, ale na bazie temperamentu, emocji które nim szarpią. Majora, który wymaga wymuszonego po­słuchu w swojej armii, od żołnierzy, którzy walczą z wrogami. Taki właśnie jest mój pomysł na tę postać. Wiadomo przecież, że nie mogę grać masą: nie jestem osobą, która ma dwa metry wzrostu czy waży sto dwa­dzieścia kilogramów. Trzeba było poszukać innego roz­wiązania. Major w moim wykonaniu dominuje więc swoim charakterem.

Co sprawia panu większą przyjemność: praca przed obiektywem kame­ry, czy też woli pan kon­takt z żywą widownią, grając na deskach te­atru?

- I jedno, i drugie jest przyjemne, ale jednocześnie trudne. Jednak zawsze sta­ram się szukać przyjemności w tym, co robię. Uważam, że aktorstwo to zawód, który wykonuje się z potrzeby spotykania z ludźmi, chęci

pokazania się od najlepszej strony. Jest to również jakiś element próżności. Mając do wyboru pracę przed obiekty­wem a przed widownią, bar­dziej skłaniam się do spo­tkań z ludźmi, grając na de­skach teatru. Więź, jaka się wytwarza między widownią a aktorem, jest czymś naj­istotniejszym w tym zawo­dzie.

Czy grając na scenie czu­je pan nieraz, że dzieje się coś magicznego?

- Na pewno w aktorstwie jest dużo magii, czarów i za­klinania. Każda grana postać wywołuje jakieś tajemnicze emocje. Zauważam, że lu­dzie jedną rolę lubią bar­dziej, a inną już mniej. Takie magiczne uczucie, jakiego widzowie doświadczają podczas oglądania przedsta­wień, znane jest powszech­nie od lat, jako oczyszczanie przez sztukę.

W kręgach aktorskich krążą pogłoski związane z pana niecodziennym hobby - pszczelarstwem. Czy są one prawdziwe?

- Tak, to jest właśnie jed­no z moich hobby. Mam ma­łą pasiekę, kilka rodzin pszczelich, którymi się zaj­muję i to nawet dosyć sku­tecznie. W poprzednich la­tach było trochę gorzej z opieką nad pszczołami. To były dosyć trudne lata; nie mogłem niczego dopilnować, ponieważ bywałem rzadkim gościem w domu. Na szczęście teraz jest już o wiele lepiej i mam więcej czasu na zajmowanie się mo­im hobby.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji