Artykuły

Pisarz na rozdrożu

Równo dziesięć lat temu - jak ten czas leci! - ogłosiłem w "Trybunie Ludu" (nr z 27 lu­tego 1951 r.) recenzję ze sztuki "Próba sił", której autorem był debiutujący młody lekarz i lite­rat Jerzy Lutowski. Sztuka za­powiadała scenopisarza z praw­dziwego zdarzenia i recenzent w górnych słowach podkreślał zmysł realistyczny jej autora. Tytuł recenzji: "W próbie sił zwycięża nowe".

Czy zwyciężyło? Czy po 10 latach można odpowiedzieć twierdząco na to pytanie? Jerzy Lutowski wyrobił się na do­świadczonego dramatopisarza, to wiadomo. Publiczność go po­lubiła, na sztuki jego czekano z niecierpliwością. Przy tym Lu­towski podkreślał, że interesuje go tylko tematyka współczesna, że poza nią słabnie jego wena, gnie się pióro. Taką postawę witaliśmy z największą radoś­cią. Tym bardziej, że teorię pod­parła praktyka. Lutowskiego "Sprawa rodzinna" (po "Niem­cach" Kruczkowskiego najwięk­szy sukces teatralny piętnasto­lecia, o ile chodzi o sztuki ży­jących polskich autorów) stała się przykładem śmiałego, jak na ówczesny etap, spojrzenia pisa­rza na otaczającą go rzeczywis­tość. Podobnie sztuka "Kret", o fabule zaczerpniętej ze środo­wiska górniczego. I potwierdzi­ła nadzieje sztuka "Ostry dy­żur", która odegrała nie naj­mniejszą rolę w torowaniu No­wemu drogi do scen polskich. Lutowski znalazł się wówczas w centrum zaciętych sporów i dyskusji, jego sztuka poruszyła ogół. Powszechnie oczekiwano odeń nowych, jeszcze ostrzej­szych dyżurów, łączących byst­rość obyczajowej obserwacji i postawę pisarza zaangażowane­go z talentem majstra dobrej roboty scenicznej.

Niestety, po "Ostrym dyżu­rze" pisarz porzucił trudne ale najbardziej dla siebie odpowie­dnie ścieżki współczesności. Odział się w kostiumy i aluzje, na marginesie rozpraw z histo­rią wyprodukował też wątpli­wy scenariusz filmowy. Współczuliśmy tym twórczym mozo­łom Lutowskiego - ja może najwięcej, jako ten, który nie­mal patronował jego debiutowi i wróżył mu chlubną przyszłość sceniczną. Fakt jednak pozostał faktem: Lutowski powędrował gdzieś bokami.

Gdy więc teraz - po pięcio­letniej przerwie - jeden z tea­trów wystąpił z premierą no­wej sztuki Lutowskiego uzna­łem za swój niemal obowiązek podążyć co tchu na to przedsta­wienie. Powrót syna marnotra­wnego? Nowa, od razu zwycię­ska próba sił? Nie obejdzie się niestety bez paru gorzkich słów na powitanie.

Lutowski wrócił do współ­czesności, do mówienia wprost o współczesności - takie mia­łem sygnały. Ale nie cieszmy się pochopnie. Ten powrót jest na razie dość pozorny.

Para dwojga dzisiejszych lu­dzi na jeszcze jednej huśtawce (On - współczesny pisarz dra­matyczny, Ona - wierna mu małżonka). Niestety, spełniają oni tylko rolę tła, dość niepo­radnego pretekstu dla pokaza­nia paru urywków dramatycz­nych, ukostiumowanych i alegoryzujących. Chodzi o to, że pi­sarz i jego żona przypominają sobie fragmenty z poprzednich sztuk, spłodzonych przez Niego i oglądają je, ożywione i pod­świetlone na scenie. Pisarz zdra­dził realizm na rzecz modnych dziwactw, filozoficznych nowi­nek i pospolitej lipy. To kłam­stwo artystyczne go dusi. Ale bohater Lutowskiego nie wraca do otaczającej go rzeczywisto­ści lecz wywołuje duchy, ni­czym w "Dwu teatrach" Sza­niawskiego. Rozbudowanie krót­kich utworów w pełnowieczorową sztukę, dość mechaniczne łączenie różnych wątków pro­wadzi z reguły do artystycznej porażki. Lutowskiego - realisty rozprawa z wtórną twórczością awangardową jest sympatyczna i słuszna; intelektualnie jednak dość wątła. A z trzech, ilustru­jących tezę jednoaktówek tylko "Fala" zostaje w pamięci.

Ta "Fala" to o fali prześladowań Żydów w Hiszpanii. Kostiumy z czasów inkwizycji i torquemad ale rozprawa z współczesnym rasiz­mem. Młody grami Alonzo - ne­gatywny bohater utworu - to nie żaden grand hiszpański lecz tępy faszysta, umorusany błotem powta­rzanych bezmyślnie sloganów anty­semickich, w sztuce sporo publicy­styki - to by była zaleta - nie­stety, publicystyki dość prymityw­nej; przy czym gwałtownym dra­matycznym spięciom nie wszędzie towarzyszy dobry smak, choć nawet powleczony patyną rytmizowanego języka. Dłuższe oddalenie od sce­ny osłabiło też w Lutowskim spra­wność rzemiosła: pewne partie sztuki wloką się i dłużą dość dras­tycznie. Szkoda, że nie zadziałał ołówek reżyserski. Szkoda, że KRY­STYNA BERWINSKA nie urealniła też scen planu współczesnego, kon­trast pomiędzy normalnie zachowu­jącą się parą literacką a pokracz­nym programem literackim i bzdu­rami, jakie On i Ona wygadują - byłby jedyną drogą, tłumaczącą jas­no myśl autora.

Lutowski - pisarz wciąż mło­dy (nie ma jeszcze 40 lat) - znalazł się najwidoczniej na rozdrożu: instynkt i talent ciąg­ną go z powrotem ku rzetelnym sztukom o fakturze realistycz­nej i tematyce obyczajowej, podczas gdy wpływy części śro­dowiska (któż nie jest im pod­dany?) trzymają go za połę przy stoisku z awangardowymi świecidełkami i wyprzedażą rupieci. Namawiam Lutowskiego gorą­co do twórczej, artystycznej kontynuacji linii "Ostrego dy­żuru". Róże mu się pod stopy słać nie będą; ale pory ostrych dyżurów nie prześpi. Lutow­skiego stać na tęgie sztuki oby­czajowe, może być w tej materii scenopisarzem przodującym - po cóż się więc błąka po regio­nach, w których inni wyprze­dzają go wszerz i w głąb.

Spośród aktorów, grających w "Okularach" - na uwagę zasługuje ANTONI ŻUKOWSKI, szczerze dra­matyczny w roli starego Żyda, nie zapierającego się swej wiary nawet w obliczu stosu. Jego piękną córkę Rachelę gra TERESA KAŁUDA, dobre warunki zewnętrzne łącząca z szlachetnie podkreślaną egzaltacja w miłości, patosem - w pogardzie. Lojalną wobec męża-dramaturga. Oną była EWA BROK-BRZESKA, podczas gdy ALICJA KNAST imi­towała uciśnioną pasierbicę innego literata-pijaczyny. ZBIGNIEW NIEWCZAS usilnie - choć z częścio­wym tylko powodzeniem - starał się urealnić postać dramaturga, który stracił busolę i nie wie kogo słuchać, jak pisać, o czym pisać - natomiast znany aktor teatralny i filmowy LEON NIEMCZYK ogra­niczył się tylko do odbębnienia tekstu Don Alonza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji