Artykuły

Podwójnie osieroceni

"Obwód głowy" w reż. Zbigniewa Brzozy w w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Lubię teatr, który opowiada historie. Po raz drugi Zbigniew Brzoza urzekł mnie umiejętnością opowiadania historii, które bolą i uwierają. W 2011 roku zachwycił mnie "Sprawą operacyjnego rozwiązania" (Teatr Wybrzeże w Gdańsku), teraz w Poznaniu "Obwodem głowy".

Od zakończenia II wojny światowej minęło prawie 70 lat. Na jej temat powstało mnóstwo filmów, dramatów, powieści, które zajmują sporo miejsca w bibliotece. A jednak ciągle są tematy, które odżywają i budzą wręcz grozę. Jednym z nich są losy polskich dzieci, które za pośrednictwem Lebensbornu trafiały do rodzin niemieckich i były niemczone. Po wojnie państwo polskie starało się sprowadzić je do Polski.

Niektóre miały szczęście - bo ich rodziny przeżyły, inne - nie i trafiły do domu dziecka. Nikt wtedy nie myślał kategorią "dobro dziecka". Liczyła się polityka nienawiści i odwetu. Zbigniew Brzoza opowiada w spektaklu "Obwód głowy" o pogmatwanym życiu poznanianki Alodii Witaszek i chłopaka z Rogoźna - Alojzego Twardeckiego. Historie te znane są z książki "Szkoła Janczarów i reportażu Włodzimierza Nowaka "Obwód głowy".

Ale reżyserowi nie idzie tylko o opowiedzenie pewnej historii. Chodzi mu raczej o zwrócenie uwagi na podwójne osierocenie. I Alodia, i Alojzy w niemieckich rodzinach byli traktowani jak swoi. Nie pamiętali polskich rodziców, nie pamiętali swoich domów, zabawek... Przez kilka lat byli Niemcami. Dzięki wychowaniu nie odczuwali, że są w Niemczech inni, że różnią się od swoich niemieckich kolegów. Inność i osobność odczuli dopiero po przyjeździe do Polski. Nie znali języka polskiego, nie znali swoich polskich rodzin. Byli tu obcy. Musiało upłynąć sporo czasu, nim się odnaleźli.

W tej ponurej historii dwojga bohaterów jasnym punktem jest tylko to, że Alodia utrzymywała kontakt z niemiecką matką a Alojzy z niemieckim ojcem. Ale nie zawsze tak było. Dla wielu polskich dzieci zniemczonych w czasie wojny powrót do Polski oznaczał powrót donikąd. Zbigniew Brzoza, koncentrując się na ponownym oderwaniu dzieci od rodziców, ostrzega, że naród to brzmi dumnie, ale jednocześnie naród to zmora i przekleństwo. Nacjonalizm - niezależnie jak się nazywa - nie przyniósł jeszcze nikomu nic dobrego. Zawsze płaci człowiek, jednostka - w tej historii - dziecko.

"Obwód głowy" to niezwykle interesujący, a zarazem pełen urody dokument teatralny, w którym reżyser posiłkuje się filmem. A że wie, jak się robi filmy, oba światy - filmowy (różne estetyki) i teatralny się przenikają. Mniej przekonuje mnie komiksowa kreska (np. scena z samochodem). Ale to drobiazg. Brzoza używa nowych technologii świadomie, a nie po to, by się popisać. Siłą tego przedstawienia jest aktorstwo. Aktorzy widać zaufali reżyserowi, który konsekwentnie przeprowadził ich przez meandry historii dbając, by cieniowali emocje, by cyzelowali psychologię postaci i unikali grubej kreski, stereotypów oraz schematów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji