Artykuły

Ten miasto: bywa okrutny, bywa wariatem

- Widownia, która przychodzi na spektakl, szaleje, bawi się ze mną. To ma formę interaktywną, więc ludzie bawią się razem gumowymi piłkami; czasem przytulają się do siebie i siedzą nieruchomo - mówi MARIA PESZEK o spektaklu "miasto mania" w Fabryce Trzciny w Warszawie.

Maria Peszek właśnie wydała przepiękną płytę "Miasto Mania". Rzecz o mieście, ale jednak bardziej o Warszawie, gdzie mieszka od dziesięciu lat, niż o Krakowie, w którym się wychowała.

Renata Radłowska: To można tak długo śpiewać o mieście? Jedenaście piosenek - prawie nieskończoność...

Maria Peszek: W nieskończoność rzeczywiście nie można śpiewać, jedna płyta o mieście wystarczy. Jedenaście, chociaż były jeszcze dwie, które już się nie zmieściły. Zapewniam, że następne płyty niewiele będą miały z miastem wspólnego. Ale mogę opisywać miasto na innych płaszczyznach, nie tylko muzycznej. Bo miasto jest nieskończone.

Ta płyta to dowód na jego uwielbienie, czy raczej dowód na nienawiść do niego? A może dowód na istnienie czegoś pomiędzy uwielbieniem a nienawiścią?

- W każdym związku jest uwielbienie i jest nienawiść, a to co łączy mnie i miasto jest przecież związkiem. Na pewno nie jest to letnia relacja, nie jest to nijakość emocjonalna. Jest dużo miłości, dużo strachu; z jednej strony czułość, z drugiej znudzenie. Jak w każdym intensywnym związku. Poważnym związku.

Miasto jest czymś żywym?

- Oczywiście.

Partnerem?

- Tak.

Ale śpiewasz, że pasożytem.

- To nie ono miasto, to ten miasto. Rodzaj męski. Rzeczywiście, śpiewam, że jest pasożytem. Ludziom, którzy się kochają, zdarza się czasem tak o sobie pomyśleć. To bardzo ludzka, zwyczajna cecha. Ale śpiewam też: "pieprzę cię nad życie" i "pieprzę cię czule"... To puzzle. Jeśli użyje się wszystkich puzzli, to powstaje pełny obraz, ale można też wybrać kilka i ułożyć z nich konkretną emocję. To charakterystyczne dla nas naszego czasu - ludzie nie są całością, ale codziennie są różnymi puzzlami. Jednego dnia czuli, innego dnia niemili i okropni. Z miastem jest dokładnie tak samo.

Pieprzę cię miasto - bardzo zmysłowe, cielesne.

- Kontakt człowieka z miastem zawsze jest zmysłowy i cielesny. Znam miasta, mieszkałam w wielu: Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi. Długo w Krakowie, od dziesięciu lat w Warszawie. Mój kontakt z każdym z nich był bardziej lub mnie zmysłowy, bardziej lub mniej emocjonalny. Ale... wiele osób mnie pyta, czy te piosenki, cała ta płyta jest o Warszawie... Tak i nie. Tak, bo przecież żyję teraz w Warszawie, znam ją świetnie, ona mnie zna. Nie, bo miasto mogłoby być każdym innym, z którym miałabym właśnie ten zmysłowy kontakt.

Ale nie Krakowem, gdzie się wychowałaś i gdzie mieszkają twoi rodzice?

- Warszawa szybko się ze mną zaprzyjaźniła, i ja z nią. Dała mi wiele dowodów, że jestem jej potrzebna, że po prostu mnie chce. Wyjechałam do Warszawy i ona przyjęła mnie serdecznie, bardzo łatwo. A Kraków... To wspomnienia z dzieciństwa, wspomnienia miejsc, ludzi. Był moim miastem dojrzewania, miastem pierwszych miłości, studiowania; to wylęgarnia osobowości. Warszawa ukształtowała mnie artystycznie; tu tworzę, tu występuję, tu żyję.

Kraków miasto przeszłości, Warszawa teraźniejszości.

- Tak, Kraków jest miastem przeszłości, dla mnie jednym z kilku. Ale mam w sobie parę miast, z różnego okresu. Nie jestem więc ani z Krakowa, ani z Warszawy. Po prostu: mieszkałam kiedyś tam, mieszkam teraz tu. "Miasto Mania" jest o doświadczeniu miasta w ogóle.

Dlaczego wyjechałaś stąd? Przecież "Miasto Mania" mogłaby być o Krakowie.

- Mam wielu kolegów z krakowskiej szkoły teatralnej, którzy chcieli jednak zostać w Krakowie, i zostali. Chcieli grać w krakowskich teatrach, chcieli po prostu być w tym mieście, bo okazało się dla nich najlepsze na świecie. Dla mnie najlepsze na świecie nie było. "Miasto Mania" o Krakowie byłaby zupełnie inna.

Jaka?

- Może bardziej introwertyczna, a może nie. Nie wiem.

Bo o Krakowie nie można śpiewać inaczej, niż tak, jak śpiewało się w Piwnicy pod Baranami?

- Można, na przykład tak, jak śpiewa Grzegorz Turnau. Ja sama nigdy nie zdecydowałam się wystąpić w Piwnicy albo w Camelocie, nie dlatego, że mam coś przeciwko obu tym miejscom. Po prostu chciałam znaleźć swoje. Zawsze wydawało się, że przynależę do innej przestrzeni. Kraków bardzo się przywiązuje do swoich artystów, tych od dawna znanych, od dawna uwielbianych. Dla tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki, nie jest przyjazny, trzyma ich na dystans. Więc uciekają z niego. A kiedy osiągają sukces gdzie indziej, wtedy Kraków mówi: o, to artystka krakowska, a to krakowski artysta. Ani ona, ani on, nie są już krakowskimi artystami, bo tu nie występują. Są artystami, którzy pochodzą z Krakowa. Ja nie jestem krakowską aktorką, bo nie ma mnie na krakowskich scenach. Jestem aktorką, która w Krakowie się wychowała, i która była z Krakowem mocno związana. Ostatnio, z dużym sukcesem, grałam Isię w Słowackim... Mając lat jedenaście.

Kraków jest ciasny? Nie ma tej przestrzeni co Warszawa?

- Jest chimeryczny. I ma bardzo silną osobowość, która niekoniecznie mi akurat odpowiada. Oczywiście, Warszawa też ją ma, tylko że Kraków nie pasuje do mojego temperamentu. On jest zamknięty, ja szukam otwartości.

Ale jesteś tu gwiazdą. Może ktoś odnalazł na twojej płycie trochę Krakowa?

- Mówisz o pobycie związanym z promocją płyty? Kiedy podpisywałam płytę, przychodzili młodzi ludzie, mówili: ta płyta jest o mnie, jest mi bliska; ale nigdy: o moim mieście. Wiem, że odnaleźli swoje miasto, ale nie nazywają go konkretnym słowem: Kraków.

Bo miasto to stan ducha?

- Tak. Miasto to też pewien rodzaj wyobraźni, poczucia humoru, wrażliwości.

Twoje teksty to proste słowa. Ale bolą.

- Czemu?

Dużo samotności, smutku.

- Może raczej melancholii. Ludzie kupują "Miasto Manię" dla wzruszeń, dla sprawdzenia, czy to ich emocje; jeżeli tak - utożsamiają się z nimi. Moja płyta nie jest wesoła, ale też nie jest smutna; myślę, że ma dużo poczucia humoru. Często mrużę oczy i tak patrzę na miasto - z dystansem, ale i z przyjaźnią. Wiem - płyta jest liryczno-śmieszna.

"Miasto Manię" zrobiłaś z pomocą klanu Waglewskich. Jak się z nimi pracowało? Pewnie mają podobną wrażliwość, więc nie sądzę, żeby były kłopoty...

- Mylisz się. Waglewscy to niesamowicie silne osobowości, ja też mam taką. Zderzyły się więc cztery różne światy, musiały być tarcia i zgrzyty, brak miękkości w porozumiewaniu się. Punktem wyjścia było miasto i tu się spotkaliśmy. Były też inne podobieństwa: gusty artystyczno-muzyczne i poczucie humoru. Ale każde z nas ma jednak inny sposób komunikowania się.

Płycie towarzyszy spektakl, którego bohaterką jest Mania, z miasta. Spektakl to uzupełnienie płyty, czy osobna część?

- To "teledysk do płyty", "teledysk" na żywo. Obrazy, kolory, ruch... Widownia, która przychodzi na spektakl, szaleje, bawi się ze mną. To ma formę interaktywną, więc ludzie bawią się razem gumowymi piłkami; czasem przytulają się do siebie i siedzą nieruchomo. Są w moimi-swoim mieście. Dla mnie to piękne. Chciałabym też pokazać ten spektakl w Krakowie...

Nagrałaś płytę dzięki wsparciu Urzędu Stołecznego Miasta Warszawy. To miasto chciało mieć płytę o sobie?

- Nie wiem, czy Kraków chciałby mieć taką płytę. Może zwyczajnie się boi? Może za bardzo istnieje sam dla siebie? Warszawa ma świadomość swojej brzydoty, swoich kompleksów; a Kraków ma świadomość swojego piękna. Brak mu jednak świadomości, że stoi w miejscu, że upaja się przeszłością i legendą. Ma cudowną atmosferę, ale nie sprzyja ludziom, którzy chcą szukać w nim siebie. Warszawa nie myśli, że jest jedyna na świecie.

Jaki jest człowiek miasta?

- Jest taki, jakie jest jego miasto. Trochę zagubiony, samotny, introwertyczny, czasem odważny; z wyboru sam, ale nastawiony na kontakt z innymi ludźmi. Spragniony czułości, potrzebujący osobności.

A miasto człowieka, a właściwie miasto ciebie?

- Czyli ten miasto? Hm... Bywa okrutny. Bywa wariatem. Ma w sobie dużo brutalności, ale też i czułości.

Wrócisz kiedyś do Krakowa?

- Nie wiem. Wiem za to jedno: to miasto, o którym śpiewam na płycie, jest miastem pozwalającym do siebie wracać. Które czeka, nie obraża się, i cieszy z powrotów. Zawsze.

***

Pieprzę cię miasto - wiersz Marii Peszek

pieprzę cię

miasto

twoje krwawe dzieje

bledną

gdy dnieje

pieprzę cię

miasta

w tobie

sobie

mieszkam

co nie znaczy

że spieprzam

lub że się

dobrze

tu czuję

po chuje

pieprzę cię

miasto

chodzę

własnymi

drogami

a ty mi

ją wyznaczasz

swymi

przystankami

pieprzę cię

miasto

jesteś jak stare ciasto

miasto-pasożycie

pieprzę cię

nad życie

ale też

nie widzę

innego

miast ciebie

więc

pieprzę cię

miasto

czule

bo jesteś

moim

miastem

któremu

znów

wrzasnę

pieprzę cię

miasto

truje

mnie miasto

upija

mnie miasto

przeraża

mnie miasto

zachwyca

mnie miasto

zabija

mnie miasto

i wskrzesza

mnie miasto

mania z miasta

miasto mania

maniakalna

horrendalna

absurdalna

łatwopalna

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji