Artykuły

O czym nie można mówić, o tym trzeba tańczyć

- Taniec jest muzyką, którą widać. Jednym z moich ulubionych filozofów jest Ludwik Wittgenstein. Kiedyś powiedział "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć". Ja to przerobiłem na swój użytek "O czym nie można mówić, o tym trzeba tańczyć" - mówi Karol Urbański, kierownik baletu w Operze na Zamku w Szczecinie

Tancerz, choreograf, pedagog. Tańczył m.in. w łódzkim Teatrze Wielkim, Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie, Norweskim Balecie Narodowym w Oslo. W 2012 r. przyjechał do Szczecina. W sobotę w Operze na Zamku odbędzie się premiera baletu "Dzieje grzechu" według jego pomysłu.

***

Rozmowa z Karolem Urbańskim

Ewa Podgajna: Proszę zachęcić do zobaczenia "Dziejów grzechu"...

Karol Urbański: Warto dlatego, że spektakl jest próbą opowiedzenia pewnej historii o ludzkich emocjach. O tym, co się dzieje z człowiekiem, kiedy idzie za impulsem serca, odrzuca rozum, schodzi na samo dno, ale ocala uczucie, pierwotne, prawdziwe. To katastrofa czy wyzwolenie?

Spektakl pokazuje sytuację kobiety, która chce iść swoją drogą, a jednocześnie jest w świecie mężczyzn, dla których stanowi obiekt pożądania.

Zaczęłam naszą rozmowę od "reklamy" premiery, bo wydaje mi się, że baletowi jest najtrudniej przyciągnąć widza do teatru w Szczecinie, gdzie ma małe tradycje. Ma pan tu "pod górkę"?

- Przyjmując prawie trzy lata temu propozycję zostania kierownikiem baletu w Szczecinie, zastanowiłem się, co jest największą zaletą i największą wadą mojej sytuacji. Największą wadą było, że nic nie wiedziałem o sytuacji baletu i zespołu baletu w Szczecinie. Największą zaletą, że nie wiedziałem nic o sytuacji baletu i zespołu baletu w Szczecinie. Przyszedłem bez oczekiwań i przesądów. Wyczuwałem tylko, że balet w Szczecinie jest odbierany jako sztuka dla dzieci, z którymi chodzi się np. na "Dziadka do orzechów".

Pracę z baletem rozpocząłem od akcji edukacyjnej, docierania do dzieci z informacją, czym jest sztuka tańca, kim jest tancerz. Wiele informacji, które im przekazywaliśmy, było też nowością dla ich rodziców, którzy im towarzyszyli. Udało się przyciągnąć nową widownię. Np. na "Ogniwa" spektakl na wskroś współczesny do współczesnej muzyki, przychodzi dużo młodych ludzi.

Jaka jest więc pana koncepcja rozwoju baletu w Szczecinie?

- Słabość zamieniam w atut. Zapraszam choreografów, którzy nie są być może tak bardzo znani na rynku ogólnopolskim, światowym, ale są interesujący i rozwojowi. Dzięki temu mamy szereg autorskich choreografii realizowanych przez zaproszonych choreografów specjalnie dla tego zespołu. Naprawdę niewiele zespołów baletowych w Polsce może się tym pochwalić.

Posypały się nagrody dla spektakli, tancerz z pana zespołu zdobył tytuł najlepszego aktora sezonu. W ogólnopolskich mediach zauważa się rozwój baletu w Szczecinie.

- Uczestniczyłem kiedyś w rozmowie z dyrektorem Baletu w Stuttgarcie Reidem Andersonem, który opowiadał jak prowadzi swój zespół baletowy, który ma 2,5 mln. euro dotacji rocznej. A ja zapytałem, a jeżeli nie masz tych pieniędzy? Odpowiedział: to znajdź sobie mały zespół i 10 ludzi, którzy ci zaufają. I tak się zdarzyło w Szczecinie.

Pan jest choreografem z dyplomem filozofa. Jaka jest filozofia baletu, którą się pan kieruje?

- Że taniec jest muzyką, którą widać. Jednym z moich ulubionych filozofów jest Ludwik Wittgenstein. Kiedyś powiedział "O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć". Ja to przerobiłem na swój użytek "O czym nie można mówić, o tym trzeba tańczyć".

Jak się pan odnalazł w Szczecinie?

- Po czterech dniach miałem uczucie, że nie pamiętam, od kiedy tu mieszkam. Bardzo długo mieszkałem w Warszawie, ale w tym momencie mojego życia stolica już jest dla mnie za duża, przytłacza. Szczecin to jest miasto na ludzką miarę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji