Artykuły

Rampa też stawia na musical. W piątek premiera "Rent"

- Marzę o teatrze muzycznym, który będzie łączył cechy widowiska broadwayowskiego z teatrem dramatycznym. Teatrze, który nie chowa się za znanymi hitami, zaskakującą formą czy efektami specjalnymi, ale używa ich jedynie jako środka do opowiedzenia swojej historii - mówi JAKUB SZYDŁOWSKI, aktor i reżyser musicalu "Rent" w Teatrze Rampa w Warszawie. - Ten musical skłania do refleksji i gwarantuje dobrze spędzony czas w teatrze - dodaje JAKUB WOCIAL, aktor, reżyser i kierownik artystyczny Rampy.

Na Targówku trwają właśnie próby do rockowego przeboju musicalowego "Rent". Premiera w piątek. Czy Teatr Rampa będzie konkurencją dla Teatru Muzycznego "Roma"?

Napisany przez Jonathana Larsona "Rent" to musical nagradzany m.in. Pulitzerem, nagrodą Tony i Drama Desk Award. Opowiada historię grupy ubogich młodych artystów i muzyków walczących o przetrwanie w nowojorskiej dzielnicy dla bezdomnych. W tle jest walka z wirusem HIV i nietolerancją. Od pierwszych przedstawień na Broadwayu minęło już 18 lat. Warszawską inscenizację przygotowuje dwóch pasjonatów musicalu - Jakub Wocial, aktor, reżyser i kierownik artystyczny w Teatrze Rampa, oraz aktor i reżyser Jakub Szydłowski, znany m.in. z głównych ról w produkcjach Romy.

Rozmowa z Jakubem Szydłowskim i Jakubem Wocialem [na zdjęciu]:

Jakub Panek: Dlaczego wybrali panowie "Rent"?

Jakub Szydłowski: - Ten musical to tak naprawdę ciekawie i precyzyjnie napisana sztuka teatralna, której cała warstwa muzyczna jest mocnym punktem pod wszystkimi względami. To spektakl o delikatności ludzkich dusz i ciał. Na co dzień bardzo staramy się zasłonić naszą wrażliwość. Za właściwe uznaje się manifestowanie siły kolejnymi warstwami obojętności i obłudy. Chętnie osądzamy i atakujemy. Ale kiedy to nas dotyka odrzucenie, nietolerancja czy śmiertelna choroba, stajemy się bezbronni i bezradni. Wtedy znikają podziały. Nagle okazuje się, że wszyscy jesteśmy równi - bez względu na przekonania, poglądy, upodobania czy wiarę.

Jakub Wocial: - To jeden z tych tytułów, które gwarantują zainteresowanie widzów. Potrzebowałem tego jako osoba, która chce rozbudowywać działalność musicalową na deskach Teatru Rampa. Ten musical jest nadal, a może właśnie nareszcie, aktualnym odbiciem naszej rzeczywistości, z którą każdego dnia musimy się mierzyć, przy czym nie jest to materiał dołujący. Skłania do refleksji oraz gwarantuje dobrze spędzony czas w teatrze.

Rampa ma dość małą scenę, jak na musical.

J.W.: - Są spektakle stworzone na małe i wielkie sceny, ale tak naprawdę liczy się zawsze pomysł na inscenizację. Scena Rampy jest wręcz idealna gabarytowo do tego spektaklu, a pomysły Jakuba Szydłowskiego bardzo ciekawe i niekonwencjonalne. O tym wszystkim będzie się można przekonać już na piątkowej premierze. Jest to największe wyzwanie, z którym przyszło zmierzyć się nam wszystkim od wielu lat w Rampie, i to jest chyba to, co oprócz samego materiału jest bardzo ekscytujące.

J.Sz.: - Rampa ma idealną scenę do tego spektaklu. Przydałoby się może więcej nowoczesnego sprzętu, ale dyrekcja poczyniła pewne zakupy i jestem pewien, że stali bywalcy to dostrzegą i docenią.

To kolejne muzyczne przedstawienie w pana reżyserii. Woli pan grać czy reżyserować?

J.Sz.: - Jedno i drugie zajęcie jest inspirujące. W teatrach muzycznych jako aktor pracowałem z wieloma reżyserami w niemal wszystkich teatrach muzycznych w kraju. Uczyłem się od każdego z nich. Na swojej drodze spotykałem tych wybitnych, jak również tych, z którymi nie pracowało mi się najlepiej. Ze wszystkich tych spotkań czerpałem pełnymi garściami. Czasem mnie coś zachwyciło, a czasem coś pobudziło do rozwijania własnego punktu widzenia. Największą rewolucję w mojej głowie, jeżeli chodzi o pracę reżysera, zrobiła amerykańska reżyserka Mitzi Hamilton, z którą pracowałem przy spektaklu "A chorus line".

Marzę o teatrze muzycznym, który będzie łączył cechy widowiska broadwayowskiego z teatrem dramatycznym. Teatrze, który nie chowa się za znanymi hitami, zaskakującą formą czy efektami specjalnymi, ale używa ich jedynie jako środka do opowiedzenia swojej historii. Chciałbym robić spektakle muzyczne, które zadowolą widza na "wszystkich frontach". Mam parę pomysłów związanych z adaptacją i tworzeniem zupełnie nowych produkcji teatralno-muzycznych.

Po bardzo udanych koncertach musicalowych w końcu w Rampie obejrzymy cały musical.

J.W.: - Jestem zdania, że należy robić rzeczy od podstaw i wystawiać nowe rzeczy. Czas zastąpić licencjonowane tytuły naszymi produkcjami. Jest tyle zdolnych osób, które świetnie piszą, komponują piękną muzykę. Powinniśmy robić więcej swojego - taki jest mój plan i mam nadzieję, że już niebawem będę mógł oficjalnie opowiedzieć o nadchodzącym tytule tworzonym dla Teatru Rampa, który pojawi się na musicalowej scenie tego teatru obok "Rent". Udowodniłem to sobie, realizując w Katowicach "Prześliczną wiolonczelistkę". Pomimo wielu problemów udało się zaprezentować polski musical z muzyką Skaldów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji