Artykuły

Zrealizowane marzenie

Piękna kobieta o bujnych kształtach. Tak postrzegają w Krakowie aktorkę Małgorzatę Krzysicę. Tymczasem teraz objawia się jako wrażliwa i zmysłowa piosenkarka, potrafiąca z dystansem podejść i do własnej cielesności. Płyta "Yavmir" premierę będzie miała jutro w Teatrze Ludowym - pisze Paweł Gzyl w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Nagrała Pani już dwie płyty. Ale dopiero ta trzecia jest w pełni autorska. Dlaczego?

- Doszłam do momentu, w którym stwierdziłam, że jestem już dojrzałą kobietą i swoje przeżyłam, mogę więc słuchaczom powiedzieć coś od siebie.

Co zawierały poprzednie płyty?

- Pierwsza przyniosła piosenki przed - i powojenne. Druga -utwory z repertuaru Anny German. Wiele osób mówi dzisiaj, że zrobiłam ten album, bo German jest teraz modna. A to nieprawda - płyta powstała sześć lat temu.

Współpracowała Pani przy tych płytach z Muńkiem Staszczykiem. Jackiem Zielińskim, Jackiem Wójcickim. Maćkiem Maleńczukiem. Januszem Radkiem i Wojciechem Groborzem. Te doświadczenia miały wpływ na Pani twórczość?

- To byli koledzy, których znałam wcześniej z estrady. Cały czas, obok występów w teatrze, krążyłam bowiem wokół muzyki, nawet nagrałam chórki na jedną z ostatnich płyt Tadeusza Nalepy. Wszyscy znajomi przyszli chętnie - i zaśpiewali za darmo. Każda kolejna płyta, każde wejście do studia, każdy nałożony wokal - to jest ważne doświadczenie.

Płyta ukazuje się dzięki zebraniu funduszy od fanów poprzez portal PolakPotrafi.pl. To była konieczność czy wybór?

- Konieczność. Absolutnie wszystkie oszczędności włożyłam w nagranie materiału muzycznego w bardzo dobrym studiu z najlepszymi muzykami. Musiałam zapłacić za studio i muzykom, nikt przecież nie robi nic za darmo. I wtedy zabrakło mi najzwyczajniej w świecie pieniędzy na tłoczenie płyt i druk okładki. Przyjaciele podsunęli mi pomysł na crowdfunding: "Spróbuj! Może się uda". I udało się - dlatego płyta właśnie wychodzi z tłoczni, przyjedzie prosto z Warszawy na koncert w Teatrze Ludowym.

Ile musiała Pani zebrać od fanów?

- Piętnaście tysięcy złotych. Oczywiście, pojawiają się głosy: "No to musiała się nieźle nachapać". A to nieprawda: ta kwota pokryła również koszty plakatów i ulotek, do tego nakład płyty jest duży, bo aż trzy tysiące egzemplarzy. Poza tym, potraktowałam album jako gadżet - dlatego płyta będzie pięknie wydana. Na okładce znajdzie się zdjęcie moich oczu - i zostanie ono w nią wtłoczone. To podniosło koszty, ale dzięki temu płyta będzie wyjątkowa i w pełni profesjonalnie wydana.

Bała się Pani. że nie uda się zebrać odpowiedniej kwoty?

- Nawet niech pan nie pyta, co ja przeżyłam! Miałam czterdzieści dni na jej zebranie! Gdyby się nie udało - wszystkie wpłacone pieniądze wróciłyby do ludzi, a ja musiałabym szukać nowych sponsorów.

To chyba niewdzięczne zajęcie dla artysty.

- Nie chcę tu wymieniać nazwy firmy ani nazwiska jej dyrektora, ale kiedy przyszłam do niego z prośbą o sponsoring, potraktował mnie jak... złodziejkę. I praktycznie wyrzucił obraźliwymi słowami za drzwi. Co gorsza - kiedy chcę się dostać do decydenta, prezesa czy dyrektora, trzeba przejść przez mur asystentów. I wtedy pada pytanie: "A w jakiej sprawie?". Gdy pojawia się temat sponsoringu artysty, najczęściej pada od razu: "Pan prezes nie ma czasu".

Pensja z teatru nie wystarcza?

- To jest budżetówka - to znaczy, że moje wynagrodzenie jest bardzo niskie. Żyję więc ze środków zewnętrznych - umów-zleceń, kiedy uda mi się gdzieś zaśpiewać czy poprowadzić jakąś imprezę. Tymczasem niedawno weszły w życie przepisy, które zabraniają zakładom pracy zatrudniać artystów na chociażby firmowe Wigilie, bo muszą od tego płacić podatek. I tak zmalały możliwości "dorobienia" - nawet na Święta. Wiem, że wszyscy mają dzisiaj ciężko - ale my też. Bo ludzie nie mają pieniędzy na kulturę. Wolą wydać na ubranie, niż na bilet.

Jak długo czekała Pani na fundusze na wydanie płyty?

- Dwa lata. I wiele razy musiałam zaciskać zęby. Więcej - nieraz połykałam łzy, nieraz doznałam upokorzeń. Mało kto zdaje sobie sprawę, ile trzeba mieć samozaparcia. Cóż ja mogę zaproponować sponsorowi? Logo na płycie lub na plakacie. I wtedy słyszę: "To dla mnie żadna reklama". Oczywiście - mogę spuścić głowę i nie robić nic. Wydaję tę płytę po to, aby powiedzieć coś innym od siebie, ale też i po to, aby zaistnieć w mediach, dzięki czemu dostanę zamówienia na koncerty. Bo mam dwoje dzieci i muszę je utrzymać. Tym bardziej że nie należę do ludzi, którzy siadają i labidzą, a przeciwnie - zakasuję rękawy i do roboty!

Płyta zaskakuje różnorodnością. Jako aktorka, chciała Pani zagrać różne role?

- Do tej pory poruszałam się w różnych gatunkach muzycznych z racji zawodu. Dlatego postanowiłam spróbować, w którym poczuję się najlepiej, śpiewając autorskie piosenki. W efekcie nikt się tym materiałem nie znudzi i każdy znajdzie w nim coś dla siebie.

Radio chce grać piosenki z płyty?

- To nie takie proste. Owszem Radio Kraków wzięło patronat medialny, ale ogólnopolskie rozgłośnie nie są już zainteresowane. Jeśli będziemy szli dalej w tym kierunku w Polskim Radiu, nie będzie dobrze - zresztą wystarczy już teraz posłuchać muzycznej papki, która wylewa się z głośników. W komercyjnych rozgłośniach dominuje muzyka nieprzedstawiająca większej wartości. Słuchacz jest jednak podatny na sugestię - jeśli coś się tłucze od rana do wieczora, to z czasem uznaje, że to jest dobre. Tymczasem to nieprawda.

Większość piosenek ma osobisty ton - i nawołuje do realizowania samej siebie. Skąd te wątki?

- Nie chcę wchodzić za bardzo w swoje osobiste sprawy, ale postanowiłam napisać teksty, które opowiadają prawdziwe historie, mówiące o mnie. Niedawno udzieliłam wywiadu do Onetu, gdzie powiedziałam żartobliwie, iż każda kobieta ma prawo trzasnąć drzwiami i realizować swoje marzenia. Od razu w komentarzach zaatakowało mnie stado samców, obrzucając epitetami "wyzwolonej feministki". Tymczasem nie jestem feministką -jestem zwolenniczką naturalnych praw i związków. Wiem z doświadczenia wielu kobiet, że choć mamy XXI wiek, są one tłamszone fizycznie i psychicznie. Wiele boi się realizować marzenia. Ja się z tego wyrwałam - dwa lata walczyłam o realizację swojego marzenia. Nie było łatwo, ale okazuje się, że można było je spełnić. Dla mnie to oznacza coś więcej: że można samemu decydować o życiu, nie poddawać się schematom obyczajowym i społecznym. Mam dwie córeczki, ale dbając o nie muszę też realizować samą siebie, bo w przeciwnym wypadku będę nieszczęśliwa, a one razem ze mną.

Rzadko można już spotkać wśród mężczyzn typ macho. który dominuje nad kobietą.

- Coraz częściej spotykam mężczyzn, których utrzymują... kobiety. "Nam się należy" - twierdzą młodzi mężczyźni. Naoglądają się telewizji, potem zapuszczają modne bródki, zakładają obcisłe sweterki - i szukają kobiet, które będą ich utrzymywać. Ponieważ kobiet jest więcej niż facetów, więc ci ostatni uważają, że robią im łaskę pozwalając się kochać. Niedawno słyszałam od córki, że w gimnazjach dziewczyny się leją o chłopaków! Świat staje na głowie. Ale to wina wzorców pokazywanych w telewizji. Jeśli przy tym rodzina odpuszcza swoją rolę wychowawczą, to potem wychodzi z niej taki delikwent, któremu nie chce się ani studiować, ani pracować, a żeby się ustawić bierze sobie nadzianą kobitkę - i niech go utrzymuje!

W świece show-biznesu kobiety też są zdominowane przez mężczyzn?

- Jeśli zobaczy pan obsadę jakiejkolwiek sztuki teatralnej, to jej dwie trzecie stanowią mężczyźni. W piosence łatwiej jest zaistnieć kobiecie - ale najczęściej tylko wtedy, gdy jest młodą laską, która akceptuje warunki, jakie jej narzuca wytwórnia. Dojrzała kobieta nie ma czego szukać na estradzie - bo kogo ona obchodzi? Nie będzie biegać w mini, ani bawić się maselnicą.

No, ale w pewnych sprawach bez mężczyzny ani rusz: stąd na płycie tyle piosenek o miłości.

- Ależ oczywiście! Jestem normalną kobietą. I tak jak każda baba potrzebuję miłości, przytulenia, czułości iwsparcia. Kiedyś powiedziałam żartobliwie, że nienawidzę facetów. Dlaczego? Bo nie potrafię się bez nich obejść. Dlatego, przy całej swej niezależności, potrzebuję mężczyzny - stąd na tej płycie takie piosenki. Pojawia się jednak utwór "Anioł", w którym śpiewam o tym, że kobieta, jeśli jest nieszczęśliwa wzwiązku, powinna mieć prawo uwolnić się z niego.

Rzadko się zdarzają w polskiej piosence erotyki - a tu jest taki w piosence "Kochanie".

- Czy pana tam coś drażniło? Było tam coś niesmacznego?

Nie. Przeciwnie - wręcz się rozmarzyłem.

- A no właśnie! Bo tekst o spełnieniu zmysłowym kobiety został napisany w sposób poetycki. Nie rozumiem, dlaczego mamy nie mówić czy śpiewać o zmysłowości, która jest przecież częścią naszego życia?

No właśnie: trop ten prowadzi nas do zabawnej piosenki "Niefizycz-na", w której skarży się Pani na swój... obfity biust. Zawsze myślałem, że to atut dla kobiety!

- Oj, nie zawsze! Tak się złożyło w moim życiu, że jako młoda adeptka sztuki aktorskiej miałam większy biust od koleżanek. I z tej racji byłam angażowana do ról seksbomb, występowałam w kabaretach, nosiłam obcisłe gorsety. Przez ten biust nie zostałam nigdy obsadzona w roli wrażliwej i kruchej kobiety. Tak więc śpiewam: "Inne marzą o tych cudach/ Mnie pofrunąć się nie uda".

Kompletnie nie rozumiem dlaczego reżyserzy nie wyobrażali sobie Ofelii z dużymi cyckami?

- Ja też tego nie rozumiem. Ale nauczyłam się z tym żyć, podchodzę do tego z dystansem, stąd i ta piosenka.

Przed Panią premierowy koncert jutro w Teatrze Ludowym. Czego możemy się spodziewać?

- Zaśpiewam piosenki z nowej płyty, a moim gościem będzie Krystyna Prońko z trzema swoimi przebojami. Koncert będzie dedykowany zdrowej kobiecości. Współpracuję także z organizacją "Amazonki". Chcę w ten sposób powiedzieć moim słuchaczkom, że powinny zadbać o siebie nie tylko pod względem psychicznym, ale i fizycznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji