Artykuły

Nowy spektakl Pantomimy: błazeński patchwork

"Szkoła błaznów" w reż. Zbigniewa Szymczyka we Wrocławski Teatr Pantomimy. Pisze Karolina Kijek w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Na oczach widzów dzieje się dużo, ale jest to przeskakiwanie od sceny do sceny, nieraz zupełnie oderwanej od poprzedniej.

Premierowa "Szkoła błaznów" miała być pantomimicznym patchworkiem. I tak jest - aktorzy fundują nam więc wspaniały pokaz swoich zdolności. Ale wszystko to jest nie do końca zszyte w całość.

Najnowszą premierę Wrocławskiego Teatru Pantomimy można było zobaczyć w piątek na Scenie na Świebodzkim. Przedstawienie powstało z bardzo luźnej inspiracji dramatem "Szkoła błaznów" Michela de Ghelderode'a. Na scenie mamy więc coś na kształt szkoły, do której chodzą błazny, oraz genialnie wykreowanego mistrza, i jego, równie dobrze zagranego, pomocnika. Mniej więcej tyle byłoby z podobieństw, jeśli chodzi o dramat.

Okrucieństwo, śmierć i zmiana płci

Błazny w swoich dziwacznych - ale bardzo udanych - strojach wyglądają, jakby przybyły na scenę z jakiejś mrocznej, alternatywnej rzeczywistości. I tu chcą pokazać nam brutalną prawdę o świecie. A na scenie dzieje się sporo.

Mamy okrucieństwo przedstawione w formie zabaw znanych z podstawówki. Tym bardzo trafnym zabiegiem reżyser uświadamia widzom, że okrucieństwo wkrada się w życie człowieka już od czasu zabaw w piaskownicy.

Mamy śmierć graną przez błazny w szkole. Na scenie przychodzi ona

tak jak w życiu - znienacka, przerywając nagle zabawę.

Mamy i współczesnych błaznów, wygrzewających się na słońcu. Choć są bliscy rzeczywistości, to z jakiegoś powodu wzbudzają nie refleksję, ale śmiech w widzach.

I mamy wreszcie zjawisko rodzenia się duszy mężczyzny w ciele kobiety, i na odwrót. To zostało pokazane w bodaj najpiękniejszej scenie w całym spektaklu: kobieta i mężczyzna leżą na podłodze, tuż nad nimi wisi kamera, która na białej pionowej płachcie pokazuje ich obraz. Oni w tańcu zaczynają się ubierać. Ona - w garnitur, on-w sukienkę.

Wspaniała muzyka i zjawiskowe wizualizacje

Błazny od pierwszej do ostatniej sceny fundują nam wspaniały pokaz pantomimicznych zdolności. Dzieje się to na tle bardzo prostej scenografii: zielonej sztucznej trawy i białej ściany, na której wyświetlane są wizualizacje.

Te ostatnie to również bardzo mocny element spektaklu. Są wykorzystywane z rozmysłem, nienachalnie, w momentach kiedy ma to sens. Cały spektakl dopełnia fenomenalnie dobrana muzyka, która potęguje atmosferę i jeszcze bardziej podkreśla sceniczne zdarzenia.

Spektakl nie do końca zszyty

Pomysł patchworku wkrada się w wiele aspektów spektaklu, nie tylko w jego formę.

Widać to w różnorodnych strojach błaznów, z których każdy skomponowany jest inaczej. Równie pocięta jest budowana atmosfera. Zazwyczaj zdarzeniom na scenie towarzyszą niepokój i groza, ale pojawia się także miejsce na śmiech (choć raczej gorzki), a także wzruszenie.

Jednak tym, na co zabrakło miejsca, jest refleksja, bo spektakl nie układa się w spójną całość.

Na oczach widzów dzieje się dużo, ale jest to przeskakiwanie od sceny do sceny, nieraz zupełnie oderwanej od poprzedniej.

Brakuje więc spięcia, wspólnego mianownika, bardziej przemyślanej struktury dramatycznej, ciągu przyczynowo-skutkowego.

Czegokolwiek stałego, czego widz mógłby się złapać, interpretując spektakl i próbując śledzić wydarzenia na scenie. Bo bez tego w świecie błaznów (niestety!) się gubi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji