Artykuły

Hotel Minister - sitcom w teatrze

Hotel Minister" w reż. Giovanny'ego Castellanosa w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Izabela Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Farsa Raya Cooneya w reżyserii Giovanniego Castellanosa ma szanse stać się hitem Teatru Powszechnego, ale na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu. To propozycja dla miłośników gagów i niewybrednego dowcipu.

Historia jest prosta. W hotelu (a skoro hotel, to pewnie będzie zdrada!) zatrzymuje się wicepremier z małżonką. W planach ma schadzkę z kochanką (sekretarką - jakże by inaczej). Niestety, spotkanie zaaranżować ma nierozgarnięty asystent, którego pomyłki doprowadzą do katastrofy. W tle krąży jeszcze wścibska polityczka z opozycji. Wszystko do bólu przewidywalne, łańcuch gagów coraz mocniej napięty. A publiczność? Zaśmiewa się jak szalona. Nagranie z premiery można by wykorzystać jako podkład do sitcomu.

Nie każdy musi być miłośnikiem farsy. Są jednak realizacje, które pozwalają przetrwać bez szwanku nawet zagorzałym przeciwnikom gatunku. "Hotel Minister" do nich nie należy - to po prostu nie jest najlepszy tekst Cooneya. Mało w nim gier słownych (skoro seks i polityka, wykorzystano oczywiście dwuznaczność słowa "pozycja"), głównie komizm sytuacyjny. Z czego się tu żartuje? Z bycia homoseksualistą ("pornociotka" przygotowuje film instruktażowy dla szkół "Trochę od tyłu") czy kelnerem Azjatą, który śmiesznie mówi, a w dodatku jest przekupny. Niepoprawność polityczna nie służy niczemu więcej jak tylko przaśnej rozrywce. W swojej farsie Cooney podśmiewywał się z konserwatywnych polityków, co w Powszechnym zupełnie nie wybrzmiało.

Nie można odmówić "Hotelowi" szybkiego rytmu (sprzyja mu zaproponowana przez reżysera redukcja miejsc akcji).

Aktorzy się gimnastykują - dominuje bieganina pomiędzy pokojami, wpadanie do wind i łazienek. Pomysłowa jest scenografia (Wojciech Stefaniak). Po przesunięciu ścian i przestawieniu sprzętów recepcja zamienia się w umownie rozdzielone pokoje hotelowe, z kontuaru powstają na przykład dwa łóżka.

Nie ma tu pogłębionej pracy nad postacią. Wyjątkiem jest Dobiesław Ryski - na scenie bryluje grający sekretarza Jakub Firewicz, który w ramach poświęcenia dla roli zapuścił wąsy. Zakompleksiona ofiara losu mieszkająca z mamą kojarzy się nieco z Jasiem Fasolą (pytanie tylko, dlaczego miałaby się nim gwałtownie zainteresować erotycznie żona polityka?). Ryszard Wolski (Jakub Kotyński) jest nieco bezpłciowy, rola pani Wolskiej opiera się głównie na powolnym upijaniu się szampanem. Zdecydowanie wolałam Martę Jarczewską na scenie Teatru Zamiast.

W najbardziej przerysowanej roli - jako azjatycki kelner - występuje w roli przerywnika Damian Kulec. Nie wiem, jak długo pracował nad charakterystyczną wymową, postawą i opanowaniem inspirowanej kung fu choreografii. Wyszło tak udanie, że w pewnym momencie celowo rozbił sceniczną iluzję, żeby nie było wątpliwości, że jednak jest Polakiem.

W dostępnym online programie spektaklu zawarto "Sześć zasad farsy według Raya Cooneya". Wśród nich - porada dotycząca konstruowania fabuły: "Szukam czegoś o tragicznym potencjale, ponieważ farsa jest zbliżona bardziej do tragedii niż komedii". Zasada szósta? "Nigdy nie lekceważę inteligencji odbiorców"...

Wolę Teatr Powszechny realizujący "Prawdę", ale widzę też, jak wielką popularnością cieszą się np. "Szalone nożyczki". "Hotel Minister" ma szansę zostać bestsellerem. Celujący w product placement Powszechny za chwilę będzie miał za sponsora sztuki jakiś łódzki hotel (szkoda, że tytuł to "Hotel Minister", a nie na przykład "Ambasador").

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji