"Skąpiec" w złym kostiumie
"Skąpiec" w reż. Alberto Nasona w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. Pisze Renata Ochwat w Gazecie Lubuskiej.
Commedia dell'arte zakłada przesadę gestu i mimiki aktorskiej, silne akcentowanie poszczególnych sytuacji. Zastosował się do tego włoski reżyser Alberta Nason przy reżyserii "Skąpca" Moliera. Aktorzy więc skaczą, turlają się po scenie, markują uderzenia w twarz. Grają zgodnie z regułami. Reżyser dodatkowo świadomie tamie konwencję teatralną, stosując przerywniki, niczym z filmu. Publiczność się śmieje, więc jest dobrze.
Przerysowane gesty, zbyt wyrazisty, przesadny styl gry - typowe dla dell'arte - moim zdaniem do "Skąpca" jednak nie pasują. To nie-śmieszna komedia, niestety, stale aktualna, o straszliwym kutwie, który za pieniądze odda nawet życie. Tytułowego Skąpca - Harpagona zagrał wyśmienicie Marek Pudełko. I czasami aż żal byto patrzeć, kiedy musiał przybierać pozy wynikające z przyjętych przez reżysera założeń komedii. Nie pasuje także do ról dzieci Harpagona: Marianny granej przez Edytę Milczarek i Walerego w wykonaniu Artura Nełkowskiego. Szkoda, że reżyser założył toporne maski na twarze Jana Mierzyńskiego i Krzysztofa Tuchalskiego. W gruncie rzeczy w konwencji mieści się tylko rola Prozyny, a grająca ją Marzena Wieczorek zachwyca żywiołowością.
Ten "Skąpiec" budzi dwojakie uczucia. Z jednej strony: gorzowscy aktorzy kolejny raz udowadniają, że radzą sobie z najtrudniejszymi zadaniami. Z drugiej: nie potrafią przekonać do konwencji commedia dell'arte. Może gdyby reżyser wziął na warsztat "Pocieszne wykwintnisie", .Szkołę żon" czy choćby "Świętoszka", osiągnąłby teatralną prawdę. W "Skąpcu" jej po prostu brakuje. Zamiast gorzkiej komedii o tragicznej przywarze ludzkiej natury, jaką jest skąpstwo,