Artykuły

100 x Sztukmistrz

Gdy zespół wrocławskie­mu Teatru Współ­czesnego, grający gościnnie "Sztukmistrza z Lublina" na scenie Teatru im. Słowac­kiego wyszedł do ukłonów, z góry spłynęła duża cy­fra 100. Publiczność szczel­nie wypełniająca widownię przy placu św. Ducha - co ostatnio należy do rzad­kości - gorąco oklaskiwa­ła setne przedstawienie musicalu opracowanego według powieści Singera.

Spektakl ten nieomal na­tychmiast po premierze zy­skał rozgłos, choć jest już trzecią realizacją tego utworu, po warszawskiej i radomskiej. Budzi wciąż emocje i wprost niebywałe zainteresowanie. Iluż cho­ciażby zawiedzionych ode­szło spod kasy krakow­skiego teatru! Gdzie tkwi mechanizm tak ogromne­go sukcesu? Na to pytanie można udzielić stu odpo­wiedzi. I żadna, podejrze­wam, do końca nie wyja­śni fenomenu powodzenia spektaklu, wobec którego chciałoby się zgłosić mnó­stwo przeróżnych zastrze­żeń. Wystarczy przecież jedno, dość istotne. Nie­wiele w nim pozostało z cudownej kreacyjności pro­zy Singera. A główny bo­hater, Jasza, w scenicznej wersji uległ znacznemu zu­bożeniu. Ten uwodziciel, rozpustnik i sztukmistrz jest bowiem człowiekiem o złożonej osobowości. Za­chłannie, zmysłowo buszu­jący w życiu - zostaje okrutnie doświadczony.

Przeżywa wstrząs i dozna­je jakby olśnienia: odkry­wa w sobie potrzebę medytacji, a także konieczność zmierzenia się z pytania­mi o sens życia i tajemnice wiary.

W musicalowej wersji, w inscenizacyjnym kształcie Jana Szurmieja, z piety­zmem chroniącego wszel­kie szczegóły (przykładem efektowne sceny obrzędów chasydzkich w synagodze), wszystko to niby zachowa­no. A jednak postać Singerowskiego bohatera, któ­ry nie tylko zadziwia zrę­cznością uwodziciela i cyr­kowca, ale też wadzi się z Bogiem i po swojemu usi­łuje odsłonić tajemnicę ist­nienia - budzi niedosyt. Ulotniła się gdzieś Singerowska poezja codzienno­ści i zwykłości, fascynują­ca, w czytaniu odmienno­ścią i osobliwością. Nie wiem, czy jest ona do prze­kazania na scenie. Zwła­szcza jeżeli uwzględnić, że musical ten wspierali tek­stami pieśni - Agnieszka Osiecka, muzyką - Zyg­munt Konieczny, a do ta­jemnic sztuki cyrkowej i prestidigitatorskiej przypu­ścili scenicznego Jaszę, czy­li Macieja Tomaszewskie­go, liczni konsultanci. Suk­ces wrocławskiego musica­lu wynika więc raczej z istoty atrakcyjnego gatun­ku scenicznego i zapotrze­bowania na egzotyczny te­mat, niż z odkrywczego przeniesienia prozy Singe­ra do teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji