Epatowanie Chopinem? Nie! Rewolucja!
"Chopin bez fortepianu" w reż. Michała Zadary na XIII Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak w serwisie Teatr dla Was.
Inspiracją dla stworzenia spektaklu "Chopin bez fortepianu", co wyznał reżyser, Michał Zadara festiwalowej publiczności w trakcie dyskusji po przedstawieniu, było autentyczne wydarzenie, opowiedziane mu przez zaprzyjaźnionego muzyka. Ponoć tuż przed koncertem dla ważnej delegacji z egzotycznego kraju, pianista upił się i uciekł z filharmonii. A że koncertu odwołać nie wypadało, kierownik orkiestry postanowił zastąpić dźwięki fortepianu własną relację o tym, co w danym momencie wybrzmiewać winno spod skrzydła osieroconego instrumentu. Orkiestra grała, a on na jej tle mówił, mówił, mówił
Barbara Wysocka nie do końca trzyma się takiego scenariusza. Owszem, w momencie, kiedy powinien wejść fortepian zaczyna opowiadać o muzyce w taki sposób, w jaki może to robić tylko wspaniała aktorka i dobrze wykształcony muzyk w jednej osobie. Mówi tak, że publiczność te dźwięki fortepianu nie tylko słyszy, ale niemalże też widzi. I dziwi się. Jak to możliwe, że artystka nadąża za tempem orkiestry? Idealnie wypowiadanym słowem wpisuje się w partyturę?
Po pewnym czasie aktorka odchodzi trochę od samej interpretacji poszczególnych, dźwięków, fraz i wszczyna polemikę ze stereotypowym postrzeganiem Chopina. Udowadnia, że istotą jego utworów jest nie tyle sielankowa polskość, co rewolucyjne podejście do muzyki, nowoczesność; że to, co najciekawsze i najbardziej wartościowe w jego twórczości pochodzi nie z Polski, ale z Francji, z Paryża. Muzykologiczne rozważania splatają się z przemyśleniami egzystencjalnymi. Spory fragment spektaklu poświęcony jest umieraniu i samej śmierci. Koncerty Chopina bez fortepianu kojarzyć się mogą z ciałem artysty z wielką dziurą po sercu. Bo serce Chopina to przecież fortepian.
Pomimo trudnego, nie tylko technicznie tematu, scenariusz napisany został przez Wysocką i Zadarę z dużą dozą poczucia humoru.
Jak głębokie ten przeogromny trud, jaki wkłada wykonawczyni w ten spektakl każdego wieczoru, ma sensy. Co z tego wynika dla niej, dla Chopina, dla nas? Dla artystki z pewnością przeogromna satysfakcja z wirtuozerskiej, uhonorowanej wieloma nagrodami gry; z płynnego przejścia nad niezwykle wysoko usytuowaną zawodową poprzeczką. Dla kompozytora? Odbrązowienie, tchnięcie weń nowego, o dwieście lat młodszego ducha. A dla słuchaczy szansa na inne już spojrzenie na jego muzykę. A to jest nie do przecenienia.