Coś w tym jest
Przypadek sprawił, że w teatrze przy ul. Rzeźniczej we Wrocławiu grane są dwa przedstawienia oparte na tekstach głośnego pisarza żydowskiego, laureata Nagrody Nobla, Isaaca Bashevisa Singera. Niesłabnącym zainteresowaniem publiczności cieszy się nadal "Sztukmistrz z Lublina", natomiast w rekwizytorni teatru od jakiegoś czasu występuje Teatr Misterium z przedstawieniem
pt. "Gołębie", dla którego kanwę stanowią opowiadania I. B. Singera zebrane w tomie "Magiczna moc". Oczywiście oba te fakty artystyczne nie mają z sobą nic wspólnego, ale coś w tym jest. Zastanawiać musi przede wszystkim sceniczna kariera Singera, będąca czymś zgoła zaskakującym dla czytelnika jego prozy.
I. B. Singer do trzydziestego roku życia miaszkał w Polsce. Urodził się w Radzyminie, mieszkał na Krochmalnej w Warszawie, kilka lat spędził u dziadków w Biłgoraju. Tu, w Polsce ukształtowała się jego osobowość. Debiutował w 1935 roku powieścią "Szatan w Goraju". W tym samym roku wyjechał do USA, gdzie osiadł na stałe. Obecnie mieszka w Nowym Jorku. Pisze wyłącznie w języku jidisz. Nie tak dawno telewizja pokazała film biograficzny Amrama Nowaka poświęcony właśnie Singerowi. Zamiast talmudycznego mędrca ujrzeliśmy człowieka o fascynującej osobowości, tryskającego humorem i dowcipem, co zapewne większość telewidzów przyjęła z zaskoczeniem. W filmie tym, jak w wielu innych wywiadach, autor "Dworu" i "Spuścizny", podkreślił swój emocjonalny związek z Polską, krajem dzieciństwa i młodości, do którego wraca nieustannie w całej swej twórczości, próbując odnaleźć właśnie w przeszłości sens własnej egzystencji. Powie: "Jeżeli ktoś nagle zapomni o przeszłości i żyje tylko w teraźniejszości, staje się zwierzęciem, a nie człowiekiem. Pamięć jest samym smakiem życia, ona łączy i łata".
Dla tych, którzy znają dotychczasową twórczość Janusza Potężnego - szefa Teatru Misterium, autora scenariusza i reżysera "Gołębi" - jest zrozumiałe, że musiał on prędzej czy później dojść w swoich poszukiwaniach właśnie do Singera, pisarza jak się o nim mówi - "sakralnego". Teatr Misterium, poczynając od debiutu w 1972 roku, gdy wystawił "Bramy raju" J. Andrzejewskiego, przez adaptację prozy T. Borowskiego (1974), "Biesy" F. Dostojewskiego (1979 r.), "Abisal" wg tekstów R. Wojaczka (1985 r.), na Singerze kończąc, konsekwentnie penetruje problematykę szeroko rozumianej świadomości ludzkiej, znaczenia norm moralnych, hierarchii ich wartości, sensu egzystencji, przy czym nie chodzi tu o łatwe formuły, diagnozy, pewniki, a raczej o pytania, mnożenie wątpliwości, stawianie widza przed koniecznością szukania wyjaśnień, odpowiedzi na własny rachunek. Proza I. B. Singera, w szczególności zaś jego opowiadania pisane są w podobnym duchu. Autorowi bardziej chodzi o tajemnicę przeznaczenia, "magiczną moc", o to co niewytłumaczalne w kategoriach trzeźwego racjonalizmu, niż arbitralne dowody prawdy. Bohaterka opowiadania pt. "Broda" ujmuje to prostym pytaniem: "Nu, czy trzeba zaraz wszystko wiedzieć?". Scenariusz J. Potężnego wyrósł właśnie z tej myśli, z odkrycia, że świat Singera zapełniają ludzie, których nie da się zaszufladkować, których nie jesteśmy w stanie ani do końca poznać, ani zrozumieć. Czy trzeba więc sztywno trzymać się litery tekstu? Jakiegoś konkretnego opowiadania? Czy też raczej stworzyć coś, co będzie zaledwie szkicem sytuacji, bohaterów i ich losów?
Potężny wybrał wersję takiego scenariusza szkicu, przy czym rzecz całą rozgrywa w jakimś lokalu - knajpie, co wystarcza mu, aby pogodzić ze sobą różne wątki łącząc je w sensowną całość. Wprowadza też postać, której prototypem jest rabin Nechemia z Beszewa (opowiadanie pt. "Coś w tym jest"), nazwijmy ją Podróżnym (Roman Szczygielski), którego wejście rozpoczyna spektakl (a wyjście kończy), tworząc ramę konstrukcyjną. Inne role, mniej lub bardziej zindywidualizowane, zbudowane zostały na materiale literackim pochodzącym z różnych opowiadań. Jacques Kohn (Waldemar Wróblewski) wywodzi się z opowiadania "Przyjaciel Kafki", Władysław Einbenszuc (Michał Wyczałkowski) z tytułowych "Gołębi", Matylda Błock (Irena Kowalska) oraz Izy (Jerzy Małecki) z opowiadania "Taniec", Kinde Szewacz (Joanna Mikołajczyk) - "Coś w tym jest". Do kompletu postaci - wykonawców brakuje jeszcze dziewczyny przy pianinie (Beata Chudzik), której miejsce w spektaklu podyktowały już tylko względy inscenizacyjne. To wyliczanie tytułów uświadomi czytelnikowi Singera, jakie wątki wybrał adaptator. Tytuł spektaklu nie wydaje mi się zbyt szczęśliwy, choć rozumiem, że opowiadanie pt. "Gołębie" posiada kluczowe, metaforyczne wręcz znaczenie dla całości przedstawienia. Bardziej atrakcyjny, może nawet bardziej uzasadniony byłby tu tytuł "Coś w tym jest". To przecież z tego tekstu wziął się Podróżny, który tak jak Jasza Mazur ze "Sztukmistrza z Lublina" zdaje się dopiero uczyć świata, poznawać go. To z tego opowiadania wzięty został pomysł knajpy - zwierciadła rzeczywistości. Ale może nie mam racji...?
Szedłem na przedstawienie Teatru Misterium z obawą, że zobaczę spektakl, w którym będzie się odgrywać "żydowskie" kawałki. Niczego z tego, na szczęście, nie oglądamy. Singer jest wystarczająco autentyczny w swym pisarstwie, nie potrzeba go koloryzować. Twórcy przedstawienia doskonale zdają sobie z tego sprawę, toteż aby nie popaść w naiwność, czy wręcz śmieszność, świadomie unikają dosłowności, dając jedynie lekką stylizację w gestykulacji, naśladującą stereotyp zachowania znany z filmowych obrazów. To wystarcza, aby obracać się w świecie Singera, pozostając wszakże sobą, współczesnymi, młodymi ludźmi. W tej konwencji najpewniej czuje się Waldemar Wróblewski w roli Kohna - wyrazisty, precyzyjny w geście i słowie. W ogóle wykonawcy wykazują dużą dyscyplinę sceniczną, co jest niezbędnym warunkiem powodzenia w tego typu teatrze. Nie chciałbym nazywać ich amatorami, choć są nimi w istocie, gdyż określenie to nabrało znaczenia wartościującego. W przypadku aktorów Teatru Misterium wydaje się niestosowne, bo pracę ich ocenić należy znacznie wyżej niż teatrzyku amatorskiego.
Jak im się w ogóle chce? Jak chce się Potężnemu przez tyle lat walczyć o istnienie Teatru Misterium? Obecnie przygarnął go Ośrodek Kultury i Sztuki, ale tak naprawdę premiera Singera możliwa była dzięki dyrektorowi J. Prochyrze, który na szczęście bardziej jest artystą niż urzędnikiem, toteż nie bawiąc się żadnymi papierkami wpuścił ten bezdomny teatr do siebie. Ale to wyjście tymczasowe. Czas najwyższy, aby Potężnemu i jego grupie stworzyć wreszcie jakieś normalne warunki pracy. Kolejna premiera Teatru Misterium w pełni upoważnia do podjęcia stosownych decyzji, gdyż prezentuje nam wartościową grupę twórczą, której warto i należy pomóc.