Artykuły

Witkacy podany po litewsku

"W małym dworku" w reż. Linasa Zaikauskasa w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Daniel Klusek w Głosie Pomorza.

Pochodzący z Litwy reżyser Linas Zaikauskas bardzo trafnie odczytał Witkacego, realizując w słupskim Nowym Teatrze dramat "W małym dworku".

Tradycją już jest, że na początek sezonu artystycznego Nowy Teatr proponuje widzom sztukę Stanisława Ignacego Witkiewicza, patrona słupskiej sceny. W czwartkowy wieczór publiczność zobaczyła spektakl "W małym dworku" w reżyserii Linasa Zaikauskasa z Litwy.

Reżyser stworzył całkiem udane przedstawienie, które trafnie oddaje witkacowskie założenia. Utworem "W małym dworku" Witkiewicz chciał ośmieszyć dramat realistyczny i poddać krytyce mieszczańską moralność. To było widać w słupskiej realizacji, podobnie jak ból i dziwność istnienia oraz nieuniknione i rewolucyjne zmiany. Sceny erotyczne, których w spektaklu nie brakowało, również znakomicie wpisały się w witkacowską estetykę.

Słupską realizację wyróżnia scenografia, której jedynymi elementami są ramy fortepianów. Scenografia skromna, a przy tym stwarzająca atmosferę snu, nierealności i abstrakcji.

Widać było solidną pracę reżysera i zespołu aktorskiego, którzy stworzyli postaci konsekwentne, a całą realizację spójną. Na uznanie zasługuje cały zespół aktorski, każdy bowiem, nawet w rolach epizodycznych, stworzył postać charakterystyczną i pełną wyrazu. Na scenie pojawiło się kilka nowych, młodych twarzy: Aleksandra Derda, Justyna Jary (pojawiła się już w "Cabarecie"), Kornelia Maraszek, Kinga Rybarczyk i Piotr Kamiński. Z tej grupy szczególnie dobrze i dojrzale zaprezentowała się Kornelia Maraszek jako kobieta-widmo Anastazja Nibek.

Trzyaktowy dramat miał jednak momenty mniej dynamiczne. Takim był drugi akt, za długi i lekko nużący premierową publiczność. Pierwsza i ostatnia część były nieco bardziej dynamiczne, co nie przeszkodziło w przekazywaniu zarówno witkacowskiej estetyki, jak i filozofii. Bo "W małym dworku" jest sztuką, dzięki której łatwo można się zapoznać z poglądami Witkacego na sztukę, sprawy społeczne i filozofię.

Wydaje się jednak, że ponad dwie i pół godziny obcowania w witkacowskimi postaciami to nieco zbyt długo, jak na możliwości publiczności. Spektakl bez utraty wyrazistości można by skrócić nawet o kilkadziesiąt minut.

Niestety, podobnie jak poprzednie witkacowskie realizacje, "W małym dworku" pewnie niedługo zagości na afiszu słupskiego teatru. Nie ma go bowiem ani we wrześniowym, ani w październikowym repertuarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji