Artykuły

Białystok. The Sztetl Tribune o "Skrzypku na dachu"

Gazeta ilustrowana, 12 stron, nakład 8 tys. sztuk, teksty Ignacego Karpowicza, ciekawostki, reklamy i nekrologi też, a jakże! A wszystko poświęcone "Skrzypkowi na dachu" i osobom związanym z tym słynnym musicalem. Pierwsze wrażenie, że to prawdziwa gazeta, i to sprzed kilkudziesięciu lat, jest duże...

Tymczasem "The Sztetl Tribune" (wedle opisu pod tytułem - wydawnictwo ukazujące się w Nowym Jorku, Anatewce i Białymstoku) to stylizowany na gazety z lat 20.-30. program, jaki towarzyszy premierze "Skrzypka na dachu" w reżyserii Roberto Skolmowskiego (a premiera w operze już w niedzielę 28 września). Program autorstwa Joanny Gdowskiej (kierownika literackiego opery) wygląda dość wiarygodnie ze względu na layout, krój czcionek, ramki wokół zdjęć i reklam, rysunki. A i treść jest interesująca: to kopalnia ciekawostek na temat musicalu, perypetii związanych z inscenizacjami, historii autora, bez którego "Skrzypka..." w ogóle by nie było - Szolema Alejchema - który stworzył postać słynnego Tewjego Mleczarza. Czyli heroikomicznego bohatera, który chce mieć dużo pieniędzy i wydać szczęśliwie córki za mąż. Spotykają go jednak liczne nieszczęścia, Tewje wadzi się więc z Bogiem, ale ostatecznie akceptuje wszystkie jego wyroki.

Historia Tewjego i innych mieszkańców mitycznego sztetla - Anatewki - to jedno (dokładny opis fabuły znajdziemy też w programie). A to, co w związku z Tewjem narodziło się potem, co angażowało tysiące ludzi w całym świecie, wywoływało emocje, łzy wzruszenia i spory, to drugie. I o tym właśnie poczytać możemy w programie, czy to w trakcie przerwy w spektaklu (potrwa 25 minut), czy już później w domu.

Marksizmu za dużo lub za mało

Opera i Filharmonia Podlaska do współpracy zaprosiła Ignacego Karpowicza, znakomitego pisarza, rodem z Białostocczyzny, autora m.in. "Gestów", "Balladyn i romansów", "Ości", a ostatnio - "Sońki". I to on jest autorem tekstów w programie - choć wzorem przedwojennych dziennikarzy podpisuje się skrótem "I.K.".

Wyciągnął mnóstwo ciekawostek, interesujących historii, przypomina rzeczy już zapomniane, nawet odniesienia "skrzypkowe" do filmów (o "Skrzypku na dachu" mówią nawet bohaterowie serialu "The Simpsons"). Musical Jerrolda Brocka, który powstał w oparciu o tekst Alejchema, wzrusza ludzi na całym świecie, ale budził też spory. Nie wszyscy wiedzą, że w 1974 r. Augusto Pinochet zakazał wystawienia sztuki w Chile, gdyż dopatrzył się w niej marksistowskiej inspiracji. A 35 lat później inny południowoamerykański dyktator Hugo Chavez cofnął finansowanie orkiestry za wystawienie "Skrzypka..." - bo tym razem sztuka była... niewystarczająco marksistowska. - Trudno o lepszy przykład na wybitność i podatność interpretacyjną spektaklu, jak ów dwugłos dyktatorów - pisze Karpowicz.

Alejchem i Chagall

Opowiada o Alejchemie, nazywanego - nie bez kozery, ze względu na specyficzne dobrotliwe poczucie humoru - Markiem Twainem jidysz. Klepiący biedę prywatny nauczyciel córki bogatego ziemianina zakocha się w uczennicy, ta w nim, ojciec na ślub się nie zgadza, w końcu się poddaje. Alejchem jednak talentów biznesowych teścia nie odziedziczył, po jego śmierci dość szybko zbankrutował, przed wierzycielami musiał uciekać za granicę, wrócił dopiero, gdy rodzina spłaciła długi. Po wybuchu I wojny światowej wyemigrował z rodziną do Nowego Jorku, gdzie zresztą zmarł ledwie trzy lata później. Niewiarygodne, ale w ostatniej drodze towarzyszyło mu ćwierć miliona nowojorczyków - z półtora miliona ówczesnych mieszkańców...

Wymarzony sukces przyszedł dopiero trzy lata po jego śmierci. Gdy Maurice Schwartz wystawił po raz pierwszy Tewje Mleczarza - na scenie wystąpiły prawdziwe kury, gołębie, krowa i koń. Po dwóch następnych latach "Wieczór Szolema Alejchema" wystawiono w Moskwie, za scenografią odpowiadał Marc Chagall, który cały teatr pokrył muralami, twarze aktorów pomalował w geometryczny makijaż, a krowę - na szmaragdowo.

Hit od początku

A po kolejnych dekadach przyszedł czas na słynny musical, który teatralną premierę miał dokładnie pół wieku temu (22 września 1964) i który stał się punktem odniesienia dla wszystkich kolejnych inscenizacji - z librettem Josepha Steina, muzyką Jerry'ego Bocka i w reżyserii Jerome'a Robbinsa (niekwestionowany ówczesny numer jeden na Broadwayu, który, jak przypomina Karpowicz, z matką odwiedził żydowskiego dziadka w Różance na Kresach, gdy miał sześć lat, a potem jeszcze w 1959 r., gdy po żydowskiej Różance już śladu nie było). Tytułową rolę w premierze sprzed pół wieku zagrał Zero Mostel, wybitny aktor komediowy, znany później też m.in. z roli Maxa Bialystock w filmie Mela Brooksa "Producenci".

Sukces premiery na Broadwayu przeszedł wszelkie oczekiwania - grano go bez przerw przez prawie 10 lat. Hitem okazała się też, kilka lat później, ekranizacja.

Jak uda się inscenizacja w Białymstoku? To okaże się już wkrótce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji