Artykuły

Żołnierskie amory

Repertuar tegorocznego przeglądu klasyki polskiej w Opolu ułożono w ten spo­sób, że dokładnie w środku znalazły się prezentacje twór­czości Aleksandra Fredry. Tak więc po jednoaktówkach te­go autora, przedstawionych przez Warszawski Teatr Współczesny, festiwalowa widownia obejrzała "Damy i Huzary", spektakl przy­gotowany przez Teatr Nowy z Po­znania w reżyserii Janusza Nyczaka.

W surowej "męskiej" - wszak to siedziba prawdziwych wojaków - scenografii Aleksandry Semenowicz rozpoczyna się to przedstawienie długim prologiem bez teks­tu, który oswaja widza z klimatem wydarzeń. Wiemy zatem od razu, że będzie to Fredro bez zbędnych ozdobników, bez cyzelowania i finezji bardziej dosłowny niż sen­tymentalny, bardziej zmysłowy niż delikatny. I tak jest w istocie.

Nyczak traktuje po żołniersku nie tylko huzarów, ale i damy którym - łącznie z młodziutką Zofią - odbiera resztki wdzięku wyposaża za to w sporą porcję seksu i babskiej bezwzględności. Klamrą dla prologu staje się finał "w bieliźnie", poprzedzony wcale nie dwuznacznym zniknięciem pary młodych w przydomowej piwnicy.

Przyznaję szczerze że przez całe przedstawienie targały mną mie­szane uczucia. Podobała mi się konsekwencją, z jaką reżyser zrealizował swoją koncepcję jej czy­telność i obrona dokonana prze­cież przy pomocy tekstu autora. Nie do końca zaakceptowałam jed­nak samo odczytanie utworu: jednoznaczne, pozbawione tych wszyst­kich fredrowskich niedomówień nazywające po imieniu całą zmysłowość, którą komediopisarz kryje (nie przypadkiem w końcu) pod maską konwenansów i gry pozorów. Wszak z opozycji chęci do możliwości oraz tego "co się chce" a tego "co można i wypada" rodzi się cały komizm sytuacyjny "Dam i Huzarów"..

Podobała mi się jak rzadko kie­dy, sama robota reżyserska. W ra­mach - dyskusyjnej dla mnie - koncepcji Nyczak jest jednak tak niewiarygodnie pomysłowy, że wprost nie starcza czasu na pauzę czy zwolnienie tempa. Troje scenicznych drzwi - punkt centralny scenografii - trzaska bez ustan­ku, przynosząc kolenie niespodzian­ki i podkręcając szybkość akcji.

Fredrowskie postacie są tu zróż­nicowane, soczyste, każda ma swój indywidualny rys, sposób mówie­nia i zachowania.

Najwyraźniej przeszkadzało mi to w roli Zofii granej przez Danu­tę Stenkę i Edmunda w interpretacji Pawła Binkowskiego, ale zda­rzało się także innym.

Z drugiej jednak strony (wciąż te sądy ambiwalentne) aktorstwo zespołu Teatru Nowego godne jest i wielkiego uznania. Błyskotliwe, przemyślane, wykorzystujące najdosłowniej każdą okazję do zapre­zentowania charakteru postaci. Trzy krańcowo różne siostry: Sława Kwaśniewska - Orgonowa (coś z matrony coś z rajfurki), Daniela Popławska - Dyndalska (coś z wielkiej damy coś z przekupki), Kazimiera Nogajówna - Aniela (coś z dziecka coś z kokoty).

Trzej huzarzy z prawdziwego zdarzenia: Jerzy Stasiuk - major (dużo poczciwości i odrobina męs­kiej próżności), Michał Grudziński - rotmistrz (dużo męskiej próżnoś­ci i odrobina poczciwości), Alek­sander Machalica - sama pocz­ciwość). W rolach drugiego planu - bardzo dobrzy: Dorota Lulka (Fruzia) i Wojciech Standełło (Grzegorz).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji