Artykuły

K.(AFKA) NA URODZINY

"Urodziny Józefa K." wg "Procesu" Franza Kafki Grupy Teatralnej Dziewięćsił w Łodzi. Recenzja łódzkiego portalu kulturalnego www.reymont.pl

Józef K. śpi. Wokół jego łóżka zbierają się dziwaczne, budzące lęk postacie. Pochylają się nad nim i... zaczynają śpiewać "Happy Birthday!". K. budzi się, ale okazuje się, że to nie sen - one nadal są i co gorsza, mówią mu, że jest aresztowany.

Proces odczytuje się najczęściej jako metaforę mrocznych związków międy ludźmi w hierarchicznym systemie władzy. Teatr Dziewięćsił postanowił pójść inną drogą. Czytają oni Kafkę przez pryzmat słynnej anegdotę o tym, że kiedy Kafka przeczytał przyjaciołom pierwszy rozdział Procesu śmiali się wszyscy, łącznie z autorem. Bo komizm należy do samej istoty sytuacji kafkowskiej.

Dobrze, że taki spektakl powstał- spór o rzeczy ostateczne rozstrząsany jakoby w powieściach Kafki, przesłaniał już zbyt długo rysy parodystyczne. A jest ich dużo. Komizm u Kafki wybucha zawsze, gdy motywy postępowania człowieka są jasne dla wszystkich, oprócz niego samego. Oskarżony uważa to za niesłychane, że obcy wtargnęli do jego pokoju, nie przedstawiając się; potem przychodzi mu do głowy, że mógłby okazać swoją "legitymację cyklistowską" albo się ewentualnie zabić. Całość jest straszna - detale komiczne. Dotyczy to również sądu - sędziowie studiują pisma pornograficzne zamiast kodeksów, lokaje niemal tracą przytomność, kiedy odetchną świeżym powietrzem, a nie kurzem z akt. Nad oskarżonym w kancelaryjnej poczekalni znajduje się dziura w suficie, z której od czasu do czasu wystaje noga obrońcy.

I tak dalej - powieść Kafki daje wiele możliwości uwypuklenia jej komizmu. Szkoda, że twórcy spektaklu nie wykorzystali żadnej z nich. A za to postanowili tak przerobić utwór, by to, co wcześniej budziło grozę, teraz miało wywoływać uśmiech. Wszystko to podane jak w kabarecie: trochę gadania, trochę piosenek (wiersze Jonasza Kofty wybrano chyba tylko dlatego, że dobrze brzmią), oklaski i do domu. Ukazane zgodnie z uwagą Milana Kundery (cytowaną w programie), że Kafce powiodło się to, co później postulowali surrealiści - połączenie snu z jawą. Świat to teatr, a teatr to sen - krzesła dla widowni ustawono wokoło łóżka Józefa K.- sceny wszystkich wydarzeń. Nie wiadomo, kto jest widzem, kto aktorem. Kto oskarżonym, a kto - sędzią. Rzeczywistość jest widmowa i magicza, a być może to tylko bunt podświadomości. Na marginesie - chaotyczną gestykulację aktorów usprawiedliwia chyba tylko fakt, że we śnie nie wszystko musi mieć uzasadnienie.

A przede wszystkim szkoda, że twórcy wykorzystali stare tłumaczenie Brunona Schulza (a w istocie Józefy Szelińskiej - Schulz czuwał nad ostateczną wersją) zamiast nowego przekładu Jakuba Ekiera (opublikowanego w Literaturze na Świecie nr 1-2 2003). Wprawdzie nie jest kompletny, ale wystarczająco obszerny, by wypełnić dużą część sztuki. Celem tłumacza było uwypuklenie komizmu tkwiącego w języku Kafki - kolokwializmów, sztuczności mówienia u ludzi sądu, przejawów liryzmu czy gry słów.

Premiera spektaklu odbyła się w urodziny Grupy Teatralnej Dziewięćsił. Przyjęcie było udane i nie nudziłem się. Czas płynął lekko i przyjemnie - po co się smucić na urodzinach? Ale czy to znaczy, że wszystko, co widzieliśmy powinno zniknąć z pamięci wraz z poimprezowym kacem?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji